środa, 31 stycznia 2024

WYBRZEŻE SZPIEGÓW, TESS GERRITSEN

Mistrzyni thrillerów medycznych w zupełnie nowej odsłonie. Wybrzeżem szpiegów nie tylko stawia pierwsze kroki w powieści szpiegowskie, ale łączy ją z elementami kryminału i powieści obyczajowej, otwierając równocześnie nową serię Klub martini.


Maggie Bird wraz grupą przyjaciół wiedzie nudne życie w małym miasteczku Purity w stanie Maine. Ich główną atrakcją są wspólne spotkania przy szklaneczce whisky albo lampce martini. Kiedyś wszyscy pracowali pod fałszywą tożsamością dla CIA, jednak kilkanaście lat temu kobieta odeszła z Agencji i podobnie, jak jej znajomi całkowicie zerwała z nią kontakty. Kiedy wydaje się, że już nic nie zmusi jej do powrotu do dawnego życia, zgłasza się do niej agentka CIA informując, że jej dawna znajoma Diana Ward zaginęła i możliwe, że również jej grozi niebezpieczeństwo. Wszystko z powodu akcji sprzed 16 lat. Następnego dnia zmasakrowane zwłoki informatorki ktoś podrzuca pod drzwi Maggie. Wracają dawne wspomnienia, pojawia się gąszcz domysłów ale jedno jest pewne emerytka musi ponownie wykorzystać swe umiejętności szpiega, by zmierzyć się z tym, co zbliża się nieuniknione. Pomoc oferują jej przyjaciele, którzy sami siebie nazywają Klubem martini.


Tess Gerritsen stawia na historię szpiegowską w nieco innej odsłonie od tej znanej z popkultury. Jej agenci nie są ludźmi młodymi, wysportowanymi i korzystającymi z najnowszej technologii. Odwrotnie, to emeryci po sześćdziesiątce, którzy dawno temu porzucili dawną profesję i jedyne czego pragną to święty spokój i być jak najdalej zarówno od CIA jak i zagorzałych wrogów. Ich dzień wypełniają rozmowy we własnym gronie, dyskusje o książkach i popijanie dobrego alkoholu. Tymczasem u Gerritsen bycie szpiegiem jest jak jazdą na rowerze, jest się nim do końca życia i nabytych umiejętności nigdy nie zapomina się. Mimo wieku dysponują lepszym okiem, intuicją i wiedzą od młodej i dociekliwej funkcjonariuszki policji, Jo. Myliłby się ten, co posądziłby Tess Gerritsen o powtórkę z cyklu Isles i Rizzoli tyle, że pod płaszczem szpiegowskim. Chociaż i tym razem tworzy silne postacie kobiece pośród których mężczyźni są większym bądź mniejszym dodatkiem do koncepcji powieści. Tyle, że panie wcale nie zamierzają ze sobą współpracować, mimo że posiadają wspólny cel. Ta wokół której zawiązuje się i plącze intryga jest Diana, tą nadającą rytm i wysuwającą się na pierwszy plan, to Maggie a dodatkiem do tła stanowi Jo, którą to grupa emerytów sprytnie wodzi za nos i mówią tyle, ile musi wiedzieć. Tyle samo dowiaduje się czytelnik i stopniowo dopiero cały obraz buduje się powolutku. Wybrzeże szpiegów ma niezbyt spieszną akcję. Teraźniejszość miesza się z przeszłością i uzupełniają wspólnie układankę ułożoną przez Gerritsen. Wypada to w sumie średnio. Przez pierwsze jedną czwartą powieści ciężko było mi mocniej zaangażować się w zagadkę. Nie śledziłem jej z tą niecierpliwością, jaka towarzyszy przygodom Isles i Rizzoli. O ile generalnie z powieścią szpiegowską średnio mi zawsze było po drodze, Wybrzeże szpiegów uwydatniło to w znacznym stopniu. Kiedy później akcja nabiera rumieńców i zaczyna wciągać czytelnika,  znowu tempo okazuje się za szypkie i pewne ciekawe aspekty są potraktowane pomacoszemu. Brakuje tych ciekawostek z pracy wywiadu, jaka chociaż pojawia się u Vincenta Severskiego, zabrakło życia małej miejscowości w której każdy z każdym zna się. Wzamian za to dostajemy rozbudowany wątek miłosny, w prawdzie jest istotny do zrozumienia motywów postępowania i przeżyć Maggie, ale nic nie stało by się gdyby został on nieco skrócony, a w jego miejsce pojawiły się elementy bardziej sprawdzone i budujące odpowiedni klimat.


Wybrzeże szpiegów może z całą pewnością stanowić zgrabne otwarcie cyklu o emerytowanych szpiegach. Z jednej strony Tess Gerritsen udowadnia, że emeryt nie znaczy bezużyteczny, ba wbrew odwrotnie, to w jego rękach znajduje się uratowanie życia własnego i innego, a młodzi jeszcze wiele muszą się nauczyć. Z pewnością udało się ukazać moralne rozterki szpiegów, jak wiele musieli poświęcić na rzecz pracy, a także to, że od bycia nim nie da się uciec. Przeszłość powraca bez ostrzeżenia i niespodziewanie burzy budowany przez lata spokój. Chociaż członkowie Klubu martini marzą o nudnym życiu, to bycie szpiegiem mają wpisane w swoje DNA. Sam finał zapowiada, że emocji związanych z czwórką byłych agentów można oczekiwać ponownie.


Polecam. 

Moja ocena 7/10



                  Wydawanictwo Albatros 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz