piątek, 19 listopada 2021

MROCZNY PIĄTEK: GAZ DO DECHY, JOE HILL

Joe Hill w najnowszym zbiorze opowiadań Gaz do dechy rzeczywiście daje czadu, serwując wszystko to, co było do tej pory najlepsze w jego prozie. Warto przygotować się na wybuchową mieszankę, a dwa z trzynastu opowieści napisał wspólnie z ojcem, Stephenem Kingiem.


Gang motocyklowy uciekający przed cysterną kierowaną przez mężczyznę bez twarzy. Mściwa karuzela. Grupka dziecięcych androidów udająca się nad jeziorem, w którym zanurzone są zwłoki morskiego potwora. Drzwi prowadzące z naszego świata do tego opanowane przez zło. Bibliotekarz wypożyczający książki tym, co umarli. Amerykańska agentka FBI po powrocie znajduje się na celowniku terrorystów. Atak zombie i media społecznościowe. Tajemnicze chryzantemy i chłopiec przeżywający śmierć matki. Wreszcie lot, podczas którego obcy i niechętni wobec siebie ludzie zmuszeni są do rozmowy. A to jeszcze nie wszystkie niespodzianki przyszykowane dla czytelników przez syna Króla Grozy.


Mam nieodparte wrażenie, że Joe Hill za wszelką cenę chciał by każdy znalazł coś dla siebie, coś w czym czuje się dobrze i co pozwoli wyjść poza własną strefę komfortu. Dostajemy nietuzinkową mieszankę od opowieści obyczajowych, sensacyjne, przez SF po horror sensu stricto. Różnorodność tematów i gatunków zapewnia niezłą jazdę bez trzymanki oraz na pewno nie pozwoli na nudę i powtarzalność. Chociaż autor wzorował się na utworach ojca czy m.in. Raya Bradbury, to bez wątpienia przerobił wszystko całkowicie po swojemu. Za każdym razem dotyka drzemiących w człowieku lęków, a że każdy boi się czegoś innego, toteż obawy i niepokoje mają różne oblicze. Jest przy tym pewien klucz łączący niemal wszystkie teksty zawarte w tomie, śmierć. Niegdyś była czymś naturalnym. Mężczyźni umierali na wojnie, kobiety w połogu, a sieroctwo było zupełnie naturalnym zjawiskiem. Kostucha siadała z domownikami do stołu i kładła się z nimi do łóżka. Obecnie rozwój cywilizacji sprawił, że na myśl o niej drżymy, próbuje się przed nią uciec, przechytrzyć ją. Właśnie te rozpaczliwe nieraz metody walki mocno rozbrzmiewają w Gazie do dechy. Przy czym bohaterowie opowiadań są całkowicie różni. Wywodzą się niemal ze wszystkich grup i w obliczu zagrożenia reagują na swój własny sposób. Dla jednych to niemożność przeczytania rewelacyjnej książki - nie wspomnę o tym, że można odejść z tego świata zanim skończymy powieść. Dla innych konieczność znajdowania się w centrum zainteresowania, co zapewniają media społecznościowe. U Hilla nie brakuje zatem inspiracji zarówno grozą współczesną, jak i tą Dickensowską. Przygląda się złu mającym zawsze swe źródło w człowieku, jak również stawia pytanie o człowieczeństwo, co czyni nas ludźmi. Odpowiedź niestety nie jest dla nas zbyt pochlebna. Zagrożenie za każdym razem stanowi karę za uczynione zło drugiemu. Pojawia się, jako pewnego rodzaju mściciel, dla którego zbaczenie z moralnych ścieżek, stanowi najlepsze zaproszenie. Zjawia się nagle, staje się bezlitosnym sędzią i nie zamierza odejść z niczym. Raz przybiera postać ducha, nawiedzonej karuzeli, diabła czającego się na schodach, czy wreszcie morderczych kwiatów albo wysokiej trawy. Jest to ten rodzaj opowieści z dreszczykiem niepokoju, intrygują niewiadomą dokąd zmierzamy. Nie raz potrafią wywieść w pole i szokować, ale na pewno nie straszą, więc jeśli nie lubicie się bać, to teksty te zdecydowanie sprawdzą się. Do najlepszych opowiadań należą Mroczna karuzela, Spóźnialscy, Jesteś dla mnie najważniejsza czy Chryzantemamy. Najsłabiej o dziwo wypadają napisane wspólnie ze Stephenem Kingiem, szczególnie W wysokiej trawie, które miejscami wręcz nużyło. Diabeł na schodach i Tweety z cyrku umarłych zaskakują formą, do której trzeba się przyzwyczaić. Pierwsze napisane niczym kolejne schody w dół, dosłownie prowadzą na samo dno piekła. Drugie zaś stanowi relację postów z Tweetera.


Wyraźnie wyczuwalna jest lekkość tekstów, nie warto czytać tom szybko, tylko dać sobie parę dni na rozkoszowanie się nim. Joe Hill bawi się słowem i formą. Widać jest wpływ wszystkich mistrzów grozy, czego autor nawet nie ukrywa, dzięki czemu można przypomnieć sobie wiele podobnych opowieści z przeszłości i znaleźć w tym misz maszu, coś dla siebie. Śmiało można stwierdzić, że Stephen King znalazł godnego kontynuatora horrorowej tradycji, a może nawet uczeń przerósł mistrza?


Polecam. 

Moja ocena 7/10



                 Wydawanictwo Albatros 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz