piątek, 10 kwietnia 2020

MROCZNY PIĄTEK: OCZY CIEMNOŚCI, DEAN KOONTZ

Od kiedy światem zawładnęła pandemia mająca swe źródło w chińskim Wuhan, swoisty renesans przeżyła literatura postapo, w tym szczególnie Oczy ciemności Deana Koontza.


Christina Evans od roku próbuje pozbierać się po tragicznej śmierci jedynego synka, Danny'ego. Chłopiec wraz z kolegami z drużyny harcerskiej pojechał na wycieczkę, podczas której doszło do wypadku autobusowego. Ciało dziecka było tak zmasakrowane, że nawet nie sposób było go zidentyfikować. Życie kobiety legło w gruzach. Nigdy nie pogodziła się ze śmiercią syna i do tej pory nie umiała przeżyć żałoby. Stąd, gdy w jej domu, a potem w biurze wyświetla się napis NIE UMARŁ, kobieta jest przekonana, że to znak. Cud, na który tak długo czekała. Wraz ze swym przyjacielem i prawnikiem postanawia doprowadzić do ekshumacji i bez względu na cenę poznać prawdę. Nie wiedzą tylko, że ta jedna decyzja sprowadzi na nich śmiertelne zagrożenie. Komuś bowiem bardzo zależy, aby prawda o wypadku nigdy nie wyszła na jaw.


Tragiczna śmierć kilkuletniego dziecka i zrozpaczona matka, kostucha zaglądająca w oczy i rzucająca wyzwanie ludzkiemu cierpieniu. Jest pościg za bezbronną zwierzyną i ucieczka przed bezwzględnymi łowcami. Gra toczy się nie tylko o prawdę o tym, co miało miejsce podczas niefortunnego wyjazdu, ale o życie. Oczy ciemności stanowią dla mnie trudny orzech do zgryzienia. Po pierwsze rok temu, powieść ta byłaby jedynie średnio intrygującym thrillerem z elementami grozy. Dziś, kiedy wielu zadaje sobie pytanie o możliwość przewidzenia przez Koontza obecnej pandemii w wydanych w 1981 r.  Oczach ciemności, powieść ta straszy bardziej niż cokolwiek innego. Jedni dostrzegą spiskową teorię dziejów, inni spóźnione proroctwo, jeszcze inni wizję autora, która wcześniej czy później musiała się ziścić. Razi i paraliżuje realizmem, wobec którego trudno przejść obojętnie. To groza, która skrada się po cichu i burzy uporządkowany i w miarę bezpieczny świat. Potworną walkę człowieka ze śmiercią przychodzącą znienacka i śmiejącą się w oczy. Kładzie swą zimną dłoń na ramieniu udowadniając, że zawsze przychodzi po swoje i nie pozwoli łatwo wydrzeć sobie zdobyczy. Utkana z dziecięcych wyobrażeń i matczynego bólu. Ta proza niepokoi nie tylko rodziców puszczających dzieci na wycieczkę, ale każdego o bogatej wyobraźni. Dzisiaj natomiast stała się realna i przeraża do granic ludzkiej wytrzymałości. Po lekturze, po prostu nie sposób odłożyć jej na półkę i zapomnieć, ponieważ burzy ona wszystko to, czego tak kurczowo się trzymamy. Najpierw zabija nadzieję, a potem jest tylko gorzej.

Po drugie pozostaje kwestia na ile Oczy ciemności są dreszczowcem, a na ile horrorem. Jest to przede wszystkim thriller sensacyjny z elementami grozy. Przemieszczające się przedmioty, tajemnicze napisy, koszmary senne i upiory jawiące się przed śmiertelnikiem wywołują jedynie na moment grozę, znikającą w morzu dialogów, śledztwa i pościgu. Orzech więc został rozgryziony. Jest to powieść o nie pogodzeniu się ze śmiercią, o żałobie prowadzącej na skraj załamania, o nierozerwalnej więzi matki i dziecka. Cała fabuła więc nie tyle więc straszy, co gra na emocjach, wywołując stan zaniepokojenia czy to, czego jesteśmy świadkami jest jeszcze jawą czy koszmarem. Najpotworniejszy strach przychodzi dopiero w finale. Wywołując lęk przed tym, co obserwujemy obecnie i dokąd to zmierza. Dean Koontz nie tyle więc przewidział COVID - 19, co po prostu zgrabnie połączył wykorzystywane w tamtych latach popularne wątki, tworząc zgrabną całość. Tutaj wszystko jest na swoim miejscu, wszystko współgra ze sobą pojawiając się w odpowiednim miejscu. Całość natomiast prowadzi temat śmierci i żałoby.

Sięgając po Oczy ciemności warto zapomnieć o szukaniu nawiązań do obecnej pandemii, lecz pamiętać, że podobnych motywów w literaturze grozy było wiele. Jest to przede wszystkim thriller sensacyjny o niezbyt skomplikowanej fabule.

Polecam.
Moja ocena 7/10



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz