piątek, 24 marca 2017


        

MROCZNY
PIĄTEK

 

 

TRAWERS – REMIGIUSZ MRÓZ

 

To już ostatnia odsłona historii Wiktora Forsta ścigającego Bestię z Giewontu. Remigiusz Mróz ponownie przenosi  w Tatry, krwawe zagadki, kolejne zbrodnie i śmiertelny wyścig z czasem, to wszystko w „Trawersie”. Zapraszam na recenzję.

 

         „Trawers” stanowi trzeci wieńczący całą trylogię cykl komisarza Forsta. Obecnie opowieść rozpoczyna się w momencie, kiedy Wiktor został przeniesiony z więzienia na Montelupich do Podgórza, a więc zakładu dla przestępców mniej niebezpiecznych i o zaniżonym rygorze. Tym samym mając karę dwudziestu pięciu lat oraz skazanie za morderstwo, może wydawać się osobą najbardziej groźną wśród osadzonych. Dodatkowo całe dnie spędza na czytaniu książek, potęgując otaczającą go aurą tajemniczości. Przez ostatnie kilka tygodni mocno przywykł do tamtejszego stylu życia, pogodziwszy się z faktem spędzania reszty życia  za kratkami. Ma już swoje kontakty, dzięki którym dostarczana jest mu…. heroina,  w postaci tzw. kompotu. Tylko ona pomaga zwalczyć dręczącą migrenę. Od czasu skazania,  stał się już dosłownie wrakiem człowieka, dodatkowo nic nie wskazuje powrotu do dawnej formy. Jednak do czasu, otóż  gąbka w której dostarczono dla niego narkotyki została spryskana perfumami Olgi Szrebskiej. Pozwala to sądzić, że kobieta nadal żyje. Forst prosi Osicę o odnalezienie kobiety. Znajdując trop dziennikarki, trafi się wówczas na Bestię.

            Cała sprawa komplikuje się, w momencie śmierci kolejnego turysty. Szczególnie wobec ulokowania w Kościelisku  uchodźców z Syrii. Zmarłemu ucięto opuszki palców, wybito wszystkie zęby, a w ustach ma syryjską monetę. Nie wiadomo, kto odpowiada za zbrodnię. Dopuszczone zostają różne warianty:  Bestia wróciła,  któryś z imigrantów dopuścił się morderstwa, sprawca zbrodni z Giewontu ma  naśladowcę. Wokół sprawy rozpętuje się medialna burza, a jedyny człowiek mogący rozwiązać całą sprawę, znajduje się właśnie za murami więzienia.

 

            „Trawers” doskonale utrzymuje kroku poprzednim tomom. Nadal mamy mroczną atmosferę, nic nie jest pewne, sama akcja nabiera rozpędu. Jednak w moim odczuciu niestety jest odrobinę słabszy od „Ekspozycji” i „Przewieszenia”. Dzieje się tak, gdyż z początku brakuje elementu zaskoczenia. Ci, co pamiętają moją recenzję „Przewieszenia”, wiedzą, że już wtedy zapach Chyłki było czuć w powietrzu. Teraz pojawia się, w celu wyciągnięcia  Forsta  na wolność. Dochodzi do pojedynku gigantów polskiej literatury kryminalnej. Oczywiście starcie Forst kontra Chyłka nadaje kolorytu, choć moim zdaniem to pani mecenas wygrywa. Jest dokładnie taka, jaką ja uwielbiam: złośliwa, wredna, przemądrzała, pewna siebie. Widać  jej najlepszą formę. Są momenty, że zaskakuje nawet Wiktora, który nie próbuje z nią polemizować. A to już coś J

Poza tym sama jego postać zaczyna być trochę odrealniona. Przypomina mi Rambo, a nie człowieka z krwi i kości. Mimo zamroczenia narkotykowego pokonuje przeciwnika, nawet za kratami prowadzi śledztwo.

Ponadto miałem małe uczucie deja vu. Mianowicie, warto przypomnieć sobie „Rewizję”, w której to Joanna po odejściu z kancelarii Żelazny & McVay wpada w cug alkoholowy, nawet pijana pojawia się na sali sądowej; teraz podobnie jest z Wiktorem, na przykład przy przesłuchiwaniu podejrzanych, potrafił wcześniej wziąć działkę.

Zawsze biorąc do ręki powieść oczekuje pewnego zaskoczenia, czegoś nowego; a powielanie wcześniejszych wzorców, niezbyt do mnie trafia. Muszę jednak przyznać, że takie wprowadzenie bohaterów innej serii bardzo mi się podoba. Powstaje dzięki temu jeden wspólny Mrozowy świat.

            Tyle słów krytyki, pora więc przejść do plusów, a jest ich nie mało. Przecież  „Trawers” moim zdaniem to naprawdę bardzo dobra lektura. Kontynuując wątek bohaterów książki, a głównie protagonisty powieści, komisarz nadal jest bezczelny, arogancki, niesubordynowany, z jednej strony mocno złości, z drugiej wzbudza sympatię. Jego umysł zdominowany jest teraz już tylko trzema rzeczami: odnaleźć Olgę, zdobyć kolejną porcję heroiny w celu uśmierzenia bólu głowy i schwytać Bestię.  Zdecydowanie całe show należy do niego, Wadryś-Hansen i Osica są, jakby tylko jego towarzyszami, jednak do niego należy nadawania tempa śledztwu. Zaczyna wręcz myśleć kategoriami mordercy, chcąc wyprzedzić każdy krok przeciwnika.

            Ponadto Mróz rozwija bardzo mocno osobę Dominiki, o ile w „Przewieszeniu” niezbyt przypadła mi do gustu, to teraz zdecydowanie bardziej mi się spodobała. To kobieta potrafiąca pokazać przysłowiowy pazur zarówno wobec przełożonych, jak i ludzi z którymi przychodzi jej współpracować. Jednocześnie widać u niej zarówno człowieka bardzo wrażliwego, jak i zdecydowanego w dążeniu do celu.

           

            „Trawers” ma być pewnego rodzaju głosem sumienia, na pewno należy do jednych z bardziej kontrowersyjnych powieści Remigiusza Mroza. Dzieje się tak za sprawą poruszenia wątku uchodźców. Od początku - niczym w naszym społeczeństwie - ścierają się dwie zasadnicze postawy: zwolenników oraz przeciwników przyjmowania ich w Polsce. W pierwszej widzimy  ludzi ratujących życie w obliczu wojny, pozbawionych dachu nad głową, jedzenia, odzieży.  Porównani w niej zostali  do Polaków, którzy w czasie II wojny światowej i PRL, również wyjeżdżali na Zachód szukając schronienia.  W drugiej natomiast nie postrzega się Syryjczyków w kategoriach uciekinierów wojennych, lecz emigrantów zarobkowych.

Wreszcie skrajna do dwóch pierwszych, wyłania się jakby trzeci pogląd. Skrajnie radyklany. Porównuje on ich do UPA, widzi w nich śmiertelne zagrożenie dla Polaków, bowiem jak niegdyś Ukraińcy mordowali ludność polską, tak teraz  muzułmanie mogą w przyszłości stać się nowymi autorami ludobójstwa, tych którzy wyciągnęli wcześniej do nich rękę.

Pomijając ostatni sąd  - chociaż też w podobnym tonie w mediach pojawiają się podobne wypowiedzi osób przestrzegających  głównie przed islamizacją Europy – jednak szczególnie właśnie dwie pierwsze postawy  przedostają się do opinii publicznej. Miałem wrażenie, jakby właśnie autor zainspirowany tocząca się debatą, specjalnie poruszył tę kwestię. Jednocześnie, w moim odczuciu, nie chce on dać poznać swojego osobistego oglądu. Znajduje się, gdzieś na środku, gdzie waga argumentów przechyla się raz na jedną a raz na drugą stronę. W każdym razie zgadzam się, że właśnie uchodźcy mogą stanowić doskonałe zwierciadło nas samych, naszej wrażliwości na drugiego człowieka, empatii czy wreszcie ludzkich zwykłych odruchów. Stąd uważam, że powieść  jest swoistym głosem sumienia podpowiadającym i wskazującym z jednej strony granicę rozsądku, z drugiej krytykującego uprzedzenia i fobie społeczne.

            Kolejnym atutem to, jak już wspominałem wielokrotnie opowiadając o cyklu z Forstem, również i tym razem mamy świetny styl, dialogi. Szczególnie wypowiedzi Osicy i Wiktora potrafią bawić do łez. Nie brakuje w nich złośliwości, czarnego humoru. Czegóż chcieć więcej?

 

Podsumowując „Trawers” stanowi doskonałe uwieńczenie trylogii. Nadal centralną osią powieści stanowi sprawa Bestii z Giewontu. Jednocześnie obecne zbrodnie, zostają połączone z poprzednimi. Mróz pokazuje reakcję łańcuchową zdarzeń. Wszystko było doskonale zaplanowane przez psychopatę, widzimy jego motywy działania. Zbrodnia z Giewontu i jednocześnie pomszczenie rzezi wołyńskiej stanowiły jedynie kostkę domina mająca wprawić w ruch pozostałe elementy. Nadal podążamy tokiem myślenia psychopaty, nie cofającego się dosłownie przed niczym, widzimy groźbę powstania jego naśladowców; tym samym „Trawers” potrafi straszyć. W pewnym momencie nawet ja sam zacząłem myśleć kategoriami mordercy, próbując podążać wraz Wiktorem jego tropem. Zakończenie znowu jest dość zaskakujące.

W każdym razie na pewno jest to najbardziej mroczna i przerażająca część trylogii, sprawiająca, że serce zaczyna dziwnie coraz szybciej bić oraz na ciele pojawia się zwiększająca się ilość dreszczy.

            Czyta się ją błyskawicznie, kolejne stronice pokonywane z minuty na minutę potęgują coraz większą ciekawość, trudno oderwać się od lektury. Mogę porównać książkę do serialu, którego koniecznie chce się obejrzeć kolejne odcinki nie mogąc doczekać się poznania zakończenia. Tak samo tu, z każdym rozdziałem ma się ochotę na coraz więcej. Zupełnie nie zauważałem mijania kolejnych godzin.  Zdecydowanie stanowi on godnie zwieńczenie całości.

Polecam.

Moja ocena 7/10


                                                           Źródło: Wydawnictwo Filia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz