MARIA SKŁODOWSKA CURIE –
MAGDALENA NIEDŹWIEDZKA
W historii było wiele niezwykłych
kobiet, z których część panowała na dworach monarszych, inne odznaczały się w
dziedzinie sztuki, a kolejne znów pokonywały, wręcz heroiczną walkę o zajęcie
należnego im miejsca w świecie nauki. Do tych ostatnich zaliczała się bohaterka
najnowszej powieści Magdaleny Niedźwiedzkiej i filmu będącego teraz na ekranach
kin, Maria Skłodowska Curie. Co sądzę na temat książki? Zainteresowanych
zapraszam do recenzji!!!
Magdalena Niedźwiedzka
przenosi nas do lat 1911-1913. Wydawać by się mogło, że jest to już najlepszy
czas dla Marii Skłodowskiej Curie. Pod koniec roku 1911 zostaje po raz drugi
nagrodzona Nagrodą Nobla. Jest znana w środowisku naukowym, kieruje katedrą na
Sorbonie. Czegóż można chcieć więcej? A jednak, zarówno na płaszczyźnie
zawodowej, jak i prywatnej spotykają ją liczne upokorzenia. Właśnie kandydatura
Polki została odrzucona przez Francuską Akademię Nauk, która nie zgodziła się
na przyjęcie jej do swego grona. Nieustannie musi udowadniać siłę swego
geniuszu oraz mierzyć się z wszelką bezpodstawną krytyką pod swoim adresem.
Dodatkowo opinia publiczna została wstrząśnięta sprawą
romansu uczonej z Paulem Lavigne, wywołanego za sprawą jego żony Jeanne. Sama
będąc osobą wulgarną, agresywną, próbowała pokazać rywalkę, jako człowieka
niemoralnego, złodziejkę mężów, w końcu doprowadzić do wygnania rywalki z Francji. W prasie pojawiają
się liczne obelgi, a epitety Żydówka, Ruska itp. stają się na porządku
dziennym. To Marię uznano za jedyną winną rozpadu rodziny.
Jest to opowieść o kobiecie muszącej nieustannie walczyć
o własną godność zarówno kobiety, jak i uczonego, w rozpaczliwy wręcz sposób
szukającej szczęścia w miłości. Pragnęła kochać i być kochaną, chciała znaleźć
mężczyznę wyrozumiałego, podzielającego jej pasję do nauki.
Autorka z pomocą pięknego języka odmalowuje obraz Paryża
i Francji u końca belle epoque oraz Warszawy pod zaborami. Zamieszczone opisy
są niezwykle realistyczne i plastyczne, czytając książkę miałem wrażenie,
jakbym osobiście przechadzał się po miejskich brukach, był w salonach ówczesnej
inteligencji czy ziemiańskim dworku. Dodatkowo sam styl, dialogi nadają powieści
niesamowitego charakteru. Zachwyca swym
pięknem i może stanowić prawdziwą ucztę dla koneserów pięknej literackiej
polszczyzny. To właśnie był pierwszy element rzucający mi się w oczy, już od
pierwszych stron. Język ten wciąga, ma się ochotę smakować w nim bez końca.
Dołożywszy jeszcze wartką akcję, od tej powieści nie można się oderwać.
Wreszcie zastosowana retrospekcja
ukazuje ją w szerszym zakresie czasowym, poznajemy bowiem przyszłą odkrywczynię
radu i polony, kiedy była nastolatką.
Kolejnym atutem to postacie występujący na kartach
książki. Od początku poczułem sympatię do tytułowej bohaterki. W prawdzie Niedźwiedzka
nie pokazuje jej, w stylu postaci bez skazy. Odkrywa przed czytelnikiem wady
noblistki, między innymi: apodyktyczność, trudność w kontaktach międzyludzkich,
oschłość, złośliwość. To mimo wszystko widzimy człowieka przede wszystkim
pragnącego miłości. Z powodu choroby matki nie zaznała jej od niej. Tą ranę
nosiła w sercu przez całe życie i stanowiło bezpośredni skutek utraty wiary w
Boga. Później, będąc nastolatka przeżyła
wielką miłość do Kazimierza Żółkiewskiego, u którego pracowała w charakterze
guwernantki jego sióstr. Matka mężczyzny, zaś nie akceptowała dziewczyny z
powodu braku pieniędzy. Potraktowana została, jako trędowata, niegodna wejść do tak zacnej
rodziny. Wszystko to sprawiało, że właśnie nauka dała jej własną oazę, tu czuła
się bezpieczną, stąd też poświęciła się studiom bezgranicznie.
Jednak społeczeństwo
zarówno dziwiętnastowiecznej nie tylko Polski ale też Francji, niechętnie
widziało kobietę wstępującą w progi wyższych uczelni. Na ziemiach polskich nie
istniała żadna szansa na zdobycie upragnionego wykształcenia, musiała zatem
wyjechać do Sorbony. Skłodowska od początku musiała zmierzyć się z
uprzedzeniami. Po pierwsze z powodu bycia kobietą. Tak, jak wspominałem o tym
recenzując „Panią Einstein” Marie
Benedict, był to świat zdominowany przez mężczyzn. Pod tym względem szerokość
geograficzna nie miała żadnego znaczenia, sytuacja podobnie wyglądała zarówno w
Paryżu, Szwajcarii czy Warszawie. Oczywiście towarzyszyły temu niewielkie
różnice. Jedną z nich stanowiła możliwość studiowania. Kobiety pragnące
zaistnieć w świecie nauki, były wręcz postrzegane, jako zwolenniczki sufrażystek, burzycielki
społecznego porządku. Przecież do prowadzenia domu oraz spełniania powinności
matki i żony nie potrzebne im żadne
wykształcenia. W nadmiernej miłości do książek widziano chorobę i wadę. Taki stosunek od
początku oburzał polską uczoną. Stąd głosiła, że same muszą walczyć o przynależne im prawa, jeśli stchórzą
nic nie osiągną.
Po drugie narodowość. Często wytykano polskie
pochodzenia. Marię, wychowanej w atmosferze patriotycznej, bolało postrzeganie jej rodaków, w charakterze
rozbójników. A z takimi opiniami spotykała się często. Sam natomiast romans z
Paulem stał się dodatkową przyczyną wypominania
pochodzenia noblistki. Pogardliwie, jak wspomniałem, nazywaną ją Żydówką
– z powodu z drugiego imienia Salomea, chociaż nie pochodziła z rodziny
mojżeszowej; Ruską, Polką. Tym same słowa nie mające przecież normalnie w sobie
pejoratywnego znaczenia, tu stawały się obelgą.
Po trzecie z powodu charakteru. Była silna, niezależna,
odważnie mówiąca co myśli, osiągająca wyznaczone cele, osiągnęła więcej niż nie
jeden mężczyzna. Z tego powodu nie mogła być mile widziana w gronie „szanownych
profesorów”. Nigdy nie określono ją posiadanym przez nią tytułem akademickim,
np. doktora, lecz dla wszystkich została
Madame Curie. Skazaną do końca życia, żyć w cieniu męża. Mimo, że Piotr widział
w niej równorzędną partnerkę pracy naukowej.
Inną postacią dość znaczącą jest Paul Lavigne. To
kobieciarz, znany z licznych miłostek. Całkowicie zdominowany przez żonę,
Jeanne i jej rodzinę. Mimo miłości, jaką czuł do Marii nie umie o nią walczyć.
Jest rozdarty między tymi dwiema kobietami, nie
potrafi podjąć wyboru. Osobiście
czułem do tego bohatera powieści niechęć. Niezdecydowanie mężczyzny
przysparzało Skłodowskiej dodatkowych cierpień, zaś brak zdecydowanej obrony ukochanej wobec rzucanych
na nią kalumnii, wywołał u mnie brak
szacunku do niego jako osoby.
Podobnie rzecz miała
się w przypadku Alberta Einsteina. Widzimy fizyka wesołego, wręcz frywolnego,
nie dbającego o społeczne konwenanse, przejawiające się choćby w stroju; po
lekturze „Pani Einstein” nie umiałem na niego spojrzeć przychylnie. Niedźwiedzka również pokazuje
jego nieudane małżeństwo z Milevą, nie dając jednak zdecydowanej odpowiedzi,
kto ponosiłby winę za to. W stosunku do Marii, zaś zawsze zachowywał się, jak
przyjaciel. Były to osoby o bardzo podobnym sposobie bycia. Pragnące całkowitej
niezależności.
Podsumowując „Maria
Skłodowska Curie” Magdaleny Niedźwiedzkiej zachwyca swym pięknem, wspaniałym, niezwykle
barwnym językiem przenoszącym nas do Francji i Warszawy końca dziewiętnastego i
początku dwudziestego wieku.
Dzięki zastosowanej
retrospekcji poznajemy głębiej postać polskiej noblistki. Autorka bardzo dużo
uwagi poświęca nie tylko faktom z życia,
ale też jej uczuciom, przeżyciom, pragnieniom. Dzięki temu otrzymujemy bardzo
złożony obraz Skłodowskiej.
Drugim powodem dla
którego warto przeczytać tę powieść stanowią bohaterowie. Nie tylko sama tytułowa bohaterka, ale również dzieci i przyjaciele rodziny Curie, ludzie
pojawiający się w ich życiu. Należeli oni do najwybitniejszych umysłów swoich czasów.
Zapadają silnie w pamięć i serce
czytelników.
Trzecim powodem: bardzo dokładnie odmalowanie życia
społeczeństwa polskiego i francuskiego XIX i XX wieku. Widzimy panujące w nim
emocje, wstrząsające nim wydarzenia. Książka stanowi doskonały rys epoki, a tło historyczne stanowi
nieodłączny i ważny element powieści.
Polecam.
Moja ocena:9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz