środa, 5 kwietnia 2023

GRANICA MOŻLIWOŚCI, RYSZARD ĆWIRLEJ

Nowe postkomunistyczne czasy, epoka transformacji ustrojowej, nowe nadzieje i gdzieś w tle nadal panująca stara mentalność w Granicy możliwości Ryszarda Ćwirleja.


W okolicach podpoznańskiej Opalenicy dochodzi do wypadku drogowego. W jadącym z Niemiec passacie ginie kierowca i pasażer. W aucie nic nie znajduje się, ani pieniądze, ani żaden towar, ani nawet dokumenty. A w nowych realiach po upadku Polski Ludowej, i nastania demokracji z rodzącym się kapitalizmem, każdy jedzie do zachodniego sąsiada po coś i wraca autem wypchanym po brzegi. Zwłaszcza, że nie wielu jeszcze jeździ zachodnimi samochodami. Śledztwo obejmuje młoda i ambitna prokurator Brygida Bocian, a z ramienia policji dochodzenie obejmuje Mariusz Blaszkowski, świeżo upieczony absolwent szkoły oficerskiej. Mimo, że Blacha i Bocian nie współpracują ściśle ze sobą, każde z nich oddzielnie próbuje rozwiązać zagadkę, to będą musieli zmierzyć się z wieloma znakami zapytania. W tym próba zabójstwa byłego SB-eka. 


Generalnie najnowsza powieść Ryszarda Ćwirleja zalicza się do literatury kryminalnej, chociaż przez cały czas panuje nieodparte wrażenie, że zagadka związana z pojawieniem się tajemniczego passata stanowi jedynie pretekst do naszkicowania rzeczywistości roku 1990, kiedy to upada stara socjalistyczna Polska, a rodzi się demokratyczna. Niby powstaje nowy porządek, ale o starej mentalności. Dalej nie brakuje tych liczących na łapówkę, drobnych kombinatorów i cwaniczków. Każdy wie, że w kapitalizmie panuje inne podejście do pracy i prowadzonego biznesu, ale dawne nawyki - nawet u młodego pokolenia, dają jeszcze o sobie znać. Jedni próbują dostosować się do nowych czasów, inni - nie wyłączając policji, nie bardzo umieją się w nich odnaleźć. Granica między prawem i bezprawiem jest bardzo cienka. Mnożą się wątki, z każdego z nich przebija się dodatkowy element składający się na postkomunistyczną rzeczywistość. Przewija się nawet wątek polityczny i marzenia działaczy koła wiejskiego o dostaniu się do Sejmu. Problem w tym, że zdecydowana większość z nich absolutnie nic nie wnosi do samej zagadki kryminalnej. To, co mogłoby stanowić jedynie tło, przebija się na plan pierwszy. A sam autor wielokrotnie nawiązuje do wcześniej serii Milicjantów z Poznania, co również nie znajduje żadnego uzasadnienia dla fabuły i akcji powieści. Tworzy wielowątkową opowieść, w której to każda z opowiadanych historii toczy się własnym torem. Ćwirlej nie panuje nad nimi, przeplata je ze sobą, a próba rozwiązania wszystkiego w trzy powieściowe dni, wydaje się zupełnie niewiarygodną, biorąc pod uwagę tempo akcji. 


Granica możliwości to jeden z najdziwniejszych kryminałów, jakie czytałem. Pominę milczeniem, czy to na pewno kryminał, ponieważ nawet to budzi pewną wątpliwość. W prawdzie powieść czyta się dobrze. Lekki styl, humor, wykorzystanie poznańskiej gwary pozytywnie wpływają na odbiór. Szybko też można polubić bohaterów, zarówno disc jokeya Wiśnię, jak przedstawicieli półświatka z Zdzichem Trąbą na czele. Tylko pytanie co z tego, skoro ewidentnie brakuje myśli przewodniej, czegoś co sprawiałoby o nieodkładalności. Całość bardziej przypomina reporterski zapis początków III RP ubrany w beletrystyczny strój, niż rzeczywisty kryminał. Na końcu też trudno znaleźć spójne zakończenie i rodzi się pytanie, czy przypadkiem tytuł nie okazał się dla Ryszarda Ćwirleja proroczy. 


Polecam. 

Moja ocena 6/10 



                    Wydawanictwo Muza






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz