piątek, 14 lutego 2020

MROCZNY PIĄTEK: ŁOWCA SNÓW STEPHEN KING

Pytanie o obecność innych istot we wszechświecie towarzyszy ludziom od bardzo dawna. Czy na innych planetach, układach istnieją ci, co mogą stać się dla nas zagrożeniem? Im bardziej człowiek zaczął pragnąć "podbić" kosmos, im bardziej stał się on mu bliższy, a loty międzyplanetarne mogą z czasem stać się faktem, tym bardziej boimy się obcych mogących mieć podobne do naszych plany - odnalezienia nowej przestrzeni życiowej.


Po temat inwazji kosmitów sięgnął także Król Horroru, Stephen King, który to niejednokrotnie udowadniał, że łącznie grozy z fantastyką wychodzi mu świetnie. Tylko, czy Autor z Maine, który w ostatnich latach coraz mniej straszy, dalej utrzymuje dawny poziom? Łowca snów to pierwsza w dorobku pisarza powieść nawiązująca do klasyki wojny światów i łącząca ją z obecnym popkultorowym trendem.


Pete, Beaver, Henry i Jonesy to czwórka przyjaciół ze szkolnej ławy. Chociaż każdy z nich poszedł własną drogą i ścieżki ich nieco się rozeszły, to od lat utrzymują starą tradycję polowania na niedźwiedzi. Spotykają się w listopadzie, gdy las pokryty jest śnieżną pierzyną, a ich jedynym azylem jest mała chatka położona w środku lasu. Cisza, brak ludzi i oni sami. Jakie jest ich zdziwienie, gdy zamiast zwierzęcia o mało co, nie zabili człowieka, którego pod żadnym pozorem nie powinno tu być. Człowiek ten jest ranny i chory, puszcza bąki o przykrym zapachu i podobny zapach ma z ust. Jest przerażony i woła, że "oni tu są". Podobne zaskoczenie przeżywa pozostała dwójka przyjaciół na widok kobiety zachowującej się tak samo, jak przypadkowo znaleziony wędrowiec Jonesy'ego i Beavera. Kiedy umierają ich nowi towarzysze, a "wirus" atakuje łowczych, dla pozostałej dwójki ocalałych rozpoczyna się koszmar.

W tym samym czasie emerytowany generał wojny w Wietnamie, Abraham Kurtz planuje rozpocząć prawdziwą międzyplanetarną wojnę, w której możliwe straty ludzkie nie mają żadnego znaczenia. Ci, co przeżyli dzięki darowi telepatii zaczynają słyszeć głosy wywierające wpływ na podejmowane przez nich decyzje. Zapobiec masowemu ludobójstwu, czy pozwolić zmanipulować się obłąkanemu umysłowi.

Łowca snów bardzo mocno nawiązuje do Bastionu i To. Przywołując postacie Randalla Flagga i Pennywise staje się to odwołanie dosłowne. Pojawia się moment lęku, czy stare Kingowe potwory wróciły, jednak ta niepewność zostaje bardzo szybko rozwiana, a obecni antagoniści w osobach Pana Szarego - przedstawiciela obcych i gen. Kurtza przestają straszyć, stając się wręcz grotoskowi. Krok po kroku lęk ustępuje miejsca czarnemu humorowi, posiadane przez bohaterów zdolności paranormalne sprawiają, że kosmita uczłowiecza się, wydaje się być mniej groźny. Podobnie szalony wojskowy nie jest już tak niebezpieczny,  jaki wydawał się na początku. Oczywiście Łowcy snów daleko do poziomu dwóch wcześniej wspomnianych powieści, acz takie ich połączenie w jednym tomie wydaje się być ciekawym pomysłem. Wiadomo, czego można oczekiwać. Z jednej strony powrotu do dziecięcego koszmaru, gdzie dawne wspomnienia powracają burząc spokój mężczyzn. Z drugiej konfrontacji z obecnymi wrogami, formułują się dwa obozy. Dobra i zła. Problem tylko, że o ile w Bastionie granica była wyraźnie zarysowana, tu zaczyna się rozmywać. Człowiek staje się gorszy od potwora, szukającego miejsca osiedlenia. Potwór nadal jest drapieżcą, ale staje się ludzki, aż w pewnym momencie zamiast odrazy, budzi współczucie.

Brakuje jednocześnie tej charakterystycznej dla Kinga psychologii. Zagłębienia się w psychikę i w doświadczenia postaci. Poznanie drzemiących w nich obaw, dręczących demonów - które jednak w finale dopiero się uaktywniają.

Starcie wizji trzech światów staje się nieuniknione. Każdy z nich różni się od pozostałych. W rzeczywistości Pana Szarego Ziemia opanowana zostaje przez jego towarzyszy pasożytów żerując w ciele najsilniejszych jednostek i asymilując się do ludzkiego stylu życia. To świat niczym nie różniący się od naszego, tyle tylko, że człowiek w hierarchii organizmów zostaje sprowadzony do roli służebnej wobec obcych. Zbliżoną wizję powrotu do dawnej rzeczywistości maja Owen, Beaver, Jonesy i Duddits ostatni ludzie próbujący zachować w sobie człowieczeństwo wobec zbliżającej się z obydwu stron armagedonu. Najbardziej przerażającą wizję ma Kurtiz, jego świat zbudowany ma zostać na przemocy, lęku słabszych i całkowitej uległości silniejszemu. To rzeczywistość terroru, strachu i okrucieństwa. Wobec tak odmiennych dążeń starcie jest nieuchronne. Żaden z tych światów nie może koegzystować obok pozostałych. Żadna z tych grup nie może funkcjonować tak, jak wcześniej. Z czasem nawet Duddits traci swą pierwotną niewinność. Zło przyciąga, opanowując umysł i zatruwa duszę. Możliwe, że wyeliminowane zostały pół rozwiązanie, obcy bowiem zniszczyli ludzki świat, dzieląc go w naturalny sposób na dwa obozy. To starcie totalne, jeden błąd może kosztować życie. Od raz podjętej decyzji nie ma odwołania.

Łowca snów to nietypowa powieść Króla Grozy, od której wbrew pozorom nie można zbyt wiele wymagać. Brakuje jej starej Kingowej głębi, przesłania, a stawia na akcję. Odważnie jednak poczyna sobie ze stałym motywem fantastyki, pokazując go na swój na pół horrorowy sposób. Początkowa groza rozmywa się z czasem, ale pierwotna niepewność o finał najazdu obcych, pozostaje do końca. To też jeden z tych kingów pozostających spójnych prawie do końca. Prawie, bo nieco rozchodzi się w zakończeniu, w którym znów Stephen dokonuje nieco dziwnych i mało zrozumianych zabiegów. Jeśli więc nie podchodzi się do niego jak do standardowej grozy, można z nim spędzić kilka udanych wieczorów.

Polecam
Moja ocena 7/10


                          Wydawanictwo Albatros 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz