piątek, 21 września 2018

MROCZNY PIĄTEK: MIASTECZKO SALEM - STEPHEN KING, CZYLI POWRÓT DO KLASYCZNEJ OPOWIEŚCI O WAMPIRACH




Wydaje się, że wampiry są wszechobecne. Pojawiają się nie tylko na kartach powieści, ale podbiły też kino, zdobywając nieustannie coraz większe grono swoich wielbicieli. Nic dziwnego, bo krew to życie. O czym doskonale wiedzą książęta ciemności, czekający tylko na znalezienie ofiary, z której wypiją życiodajny napój. Śpią w trumnie, często mają po kilkaset lat; rekordziści zaś – do których bez wątpienia należy Kurt Barlow, przekroczyli nawet 2 tysiące lat. To starożytni władcy ziemi, podporządkowujący sobie ludzi do usługiwania im. Wszystkie wyżej wymienione cechy charakterystyczne tych krwiopijców, służą do budowania o nich legend mających być przestrogą. Wampiry pojawiają się w nich nie tylko jako cienie, upiory czy wilki, ale też uwodzicielscy amanci i wspaniali kochankowie. Są mitem, symbolem wcielonego Zła i antychrysta, nieujarzmionego potwora, z którym walka nie będzie należała do najłatwiejszych. W każdym razie wampiry wracają co pewien czas do naszej kultury i nieustannie silnie oddziaływają na naszą wyobraźnię. Po prostu czy tego chcemy, czy nie. Niestety z biegiem czasu, mam  wrażenie, że straciły one coś ze swojej przerażającej wampirycznej natury, zamiast twarzy hrabiego Draculi, przybierają oblicze Edwarda ze Zmierzchu, stając się przez to bardziej uczłowieczeni, a nieraz wręcz groteskowi. Zamiast straszyć i mrozić krew w żyłach, śmieszą, albo wywołują miłosne uniesienia serc u sporego grona nastolatek. Tym samym ów pierwotnych charakter podań o nich, jako element ostrzegawczy, absolutnie nie spełnia już swojej roli.

Jednak król grozy, Stephen King zrywa z tym współczesnym wyobrażeniem władców ciemności, na powrót wracając do klasycznych opowieści o nich.  Dlatego kiedy obecna popkultura staje się w pewnym momencie niezjadliwa, warto sięgnąć po nieco już stare, powstałe w 1975 roku i zaliczające się do pierwszych książek autora z Maine Miasteczko Salem. A na nowo poczujecie niepohamowany wampiryczny głód krwi.


Po dwudziestu pięciu latach do małego prowincjonalnego amerykańskiego miasteczka, Jerusalem, wraca znany pisarz Ben Mears. Wraz z przybyciem odżywają w nim dawne wspomnienia, związane przede wszystkim ze starym, stojącym na wzgórzu, wzbudzającym lęk i będący bohaterem licznych miejscowych anegdot, domem Marstenów. Budynek ten z powodu związanej z nim makabrycznej opowieści o Hubercie Marstenie, który przed swoją śmiercią w brutalny sposób zabił żonę, nieustannie wzbudza lęk w mieszkańcach Salem. W nim to również, sam Ben będąc jeszcze małym chłopcem przeżył zdarzenie, które na zawsze zapisało się w jego pamięci i nigdy nie pozwoliło o sobie zapomnieć. Niedługo po przyjeździe literata posesję tę zakupuje przybyły niedawno do miasta, Richard Straker i jego wspólnik Kurt Barlow. Tego ostatniego nikt jeszcze nie widział, nic o nim nie wie i nie zna nawet jego wyglądu. Sam natomiast Straker staje się nowym symbolem biznesu i człowiekiem potrafiącym rozkręcić dochodowy interes. Z przyjazdem całej trójki łączą się tajemnicze zaginięcia dzieci, a później również dorosłych. Dochodzi do coraz więcej przerażających incydentów, jak choćby przebicie psa na bramie miejscowego cmentarza. Coś złego dzieje się tutaj, ktoś o mrocznym obliczu czai się w lesie i krzakach, obserwując skrupulatnie swoje ofiary. Nad całą okolicą roztacza się ciemny cień, niemego świadka obecnych wydarzeń, stara rezydencja wysyła do Salem swoje złowrogie fluidy. Gdy zapada noc miasto znajduje się pod panowaniem prastarego zła.


Miasteczko Salem bez wątpienia jest swoistym hołdem złożonym przez Stephena Kinga największym twórcom horroru, czerpiąc nieco od każdego z nich po małej cegiełce, z których zbudował wspaniałą powieść mrożącą krew w żyłach. Możecie tu odnaleźć pewne analogie nie tylko do nieśmiertelnego Draculi, ale również do Wiecznie Żywych H.P. Lovecrafta, czy motywów nawiedzonego domu Shirley Jackson. Sam Kurt Barlow ma swoiste libertyńskie podejście do świata i ludzi. Nie stroni od wykorzystywania dzieci do swoich planów podbicia małego miasteczka w stanie Maine, nie gardząc jednocześnie przy tym dorosłymi. Uwielbia zabawę z ludźmi przybierającą za każdym razem makabryczny charakter, im bardziej robi się krwawo i strasznie, tym owa partia szachów – jak nazywa  zmierzenie się z grupą śmiałków, która postanowiła stawić mu opór, staje się dla niego coraz ciekawsza. To istota całkowicie wyzuta z jakichkolwiek emocji, lecz kierująca się jedynie pragnieniem zaspokojenia głodu krwi, odwieczną chęcią sprawowania rządów nad swymi poddanymi i rozsyłania ich – jako Wiecznie Żywych w charakterze posłańców śmierci, dostarczających mu kolejnych ofiar powiększających jego świtę. Gdy zapada zmierzch ruszają na swe łowy. Nieustannie obserwuje przy tymi ich działania, a w razie potrzeby pokazuje już nie swe pozornie ciepłe oblicze, lecz twarz sadysty pełną nienawiści do tego, który ośmielił się mu nie podporządkować. Jego znalezienie się w Salem to swoisty ukłon Kinga w stronę Brama Strokera i przybycia władcy Pensylwanii do londyńskiego metropolii. Salem staje się teraz dla Barlowa nowym domem, a mieszkające tam od kilkudziesięciu lat zło jest swoistym sprzymierzeńcem dostarczającym mu bezpiecznego schronienia. Tak samo jego zamieszkanie w nawiedzonym domu na wzgórzu, w domu który żyje i emanuje swą złowrogą aurą jest doskonałą okazją do znalezienia spokojnego mieszkania, z dala od ludzkich spojrzeń i nieproszonych gości. Kurt Barlow jest starożytnym potworem, mającym już w czasach pierwszych chrześcijan, sędziwy wiek. Wywodzi się z ery przed człowiekiem, a jednak nieustannie ciągnie go w stronę ludzi i wcale nie ma ochoty odpędzać się od nich. Wręcz przeciwnie, dąży do zbudowania własnego swoistego królestwa, w którym wszyscy jego poddani będą wiernymi sługami spełniającymi każde swego pana.


Stephen King w Miasteczku Salem udowodnił, że słusznie należy do niego określenie Króla Grozy. Znaleźć w nim można wszystkie te elementy, które tak silnie oddziaływają na wyobraźnię. Krwiożerczy potwór, który wywołuje pierwotny strach przez złem czającym się w nocy za oknem i za wszelką cenę pragnącym otrzymać zaproszenie do naszego życia; nawiedzony dom w którym niemal każda rzecz znajduje się na usługach demona i odstrasza już swym wyglądem przybyszów do udawania się w jego rejony. Do tego samo Salem, będącym skrótem od Jerusalem to przytyk w stronę czułego punktu ludzkości, do którego co pewien czas wraz z rozwojem akcji autor wbija kolejne szpile. Równocześnie puszcza on oko do historii, udowadniając poniekąd, że zataczające się koło dziejowe, w którym od początku naznaczone jest gniewem i nienawiścią staje się narzędziem prowadzącym prastare zło do triumfu. Tak jest za każdym razem, gdy człowiek zaczyna wędrować w swe najmroczniejsze zakamarki duszy, dając się ponieść namiętności, niechęci, wrogości do drugiej osoby, czy drzemiącym w nim chęci odwetu. King udowadnia, że tylko silna i mocna wiara, nie sprowadzana tylko do recytowania  tych samych formułek, jest tarczą i bronią zdolną pokonać Zło. Za każdym razem, kiedy tylko damy się ponieść zwątpieniu, wówczas ciemna strona ludzkiej natury odezwie się i przebudzi do życia, siejąc wokół siebie pustkę i zniszczenie.


Polecam.

Moja ocena 8/10
 
                                              Źródło: Wydawnictwo Prószyński i S-ka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz