sobota, 15 września 2018

KRÓTKA WYMIANA OGNIA, ZYTA RUDZKA


Czasami jedno przypadkowe spotkanie, czy jedno przypadkiem usłyszane słowo, zmusza do głębszej refleksji. Do spojrzenia na to, czego się boimy i stanięcia z naszym lękiem oko w oko. Stanowi okazję do powrotu do bolesnej przeszłości i wielu pytań, na które nigdy nie uzyskało się odpowiedzi.  Wspomnień  o matce z którą nigdy nie miało się większego kontaktu, ponownego wyrażenia względem niej żalów i na nowo usłyszenie, jakby z jej ust nowej porcji wypominek. Słów, które niegdyś tak bardzo wbiły się do pamięci, że mimo upływu lat, są  tam nieustannie obecne i żywe. Refleksja ta, może niejednokrotnie doprowadzić do bardzo ciekawego wniosku, że z tą z którą unikało się spotkań i rozmów, ma się tak wiele wspólnego.
         Zyta Rudzka w swojej najnowszej powieści Krótka wymiana ognia przedstawia obraz dwóch kobiet, które nigdy nie potrafiły rozmawiać ze sobą, wypowiadane przez nie słowa były niczym strzały mające, ugodzić przeciwnika, a ich losy ściśle powiązane zostały z trudną historią Polski.


Roma ma sześćdziesiąt dziewięć lat, jest poetką przeżywającą rozstanie z mężem – który odszedł do młodszej kochanki, i zniknięcie z jej życia córki, Zuzanny - chcącej żyć z dala od rodzinnego domu.  Cierpi  nie tylko z tych dwóch powodów, lecz również nie potrafi pogodzić się z upływającym czasem i własną starością. Wraca  myślami do czasów swojej młodości i do trudnej relacji z matką.


Historia dwóch kobiet, niby bardzo podobnych do siebie, lecz nie potrafiących odnaleźć drogi do porozumienia. Opowieść o matce i córce, których pragnienia były identyczne i obu przyszło przeżywać lata swojej młodości w trudnym okresie dziejowym. Matka nigdy nie potrafiła zapomnieć o swojej wielkiej miłości, którą przyniosła jej wojna, aby potem ją zabrać. Nigdy więcej już nie spotkała mężczyzny swego życia i nie ujawniła, kto naprawdę jest ojcem jej córki, prawowity mąż czy człowiek o imieniu Walter zebrany od niej przez wojenną zawieruchę. Jedyną powiernicą  stała się dla niej studzianka, w której nieustannie rozbrzmiewał głos kobiety zadający każdego dnia wiele  pytań i rozmawiający ze starą studnią, niczym z najlepszą przyjaciółką. To w niej ukryła swoje największe sekrety i wspomnienia.  Roma natomiast przeżywała okres największego porywu serca podczas wydarzeń 1968 roku i wówczas to również straciła ukochanego mężczyznę. Potem już tylko wdawała się w serię dłuższych bądź krótszych romansów, miała bardziej udane związki i takie, które bez chwili wahania mogła zaliczyć do życiowych katastrof. Obecnie natomiast najgorszym upokorzeniem stało się dla niej opuszczenie przez wiarołomnego małżonka, który zaczął budować rodzinę z inną kobietę i tęsknotą za córką niewidzianą od lat. We wspomnieniach wraca myślami do własnej przeszłości, aby na nowo poniekąd przeżyć wszystko, to co wydarzyło się w jej życiu. Wówczas  okazuje się, że literatka  podobnie zachowała się w stosunku do własnej matki, jak teraz zachowuje się wobec niej Zuzanna. Tyle tyko, że ona własnego dziecka nigdy nie krytykowała, podczas gdy jej rodzicielka robiła to przy każdej najmniejszej okazji. Teraz zaś sama będąc osoba w starszym wieku i zbliżając się do  schyłku życia robi rozliczenie ze swoich błędów, które  powiela również obecnie.  Jak niegdyś, tak i dziś przywiązuje dużą wagę do własnej seksualności, erotycznych marzeń i dalej pragnie znajdować się w męskich ramionach – nawet kochanka dużo młodszego od niej. Dopiero wówczas czuje się kobietą spełnioną i atrakcyjną. Z drugiej natomiast strony, jest świadoma, że oszukuje samą siebie i od zawsze najbardziej bała się samej siebie. Z tego właśnie powodu w jej domu nie ma luster, aby nie musiała patrzeć na zmieniające się z wiekiem ciało. Wcześniej młode i jędrne, dziś pomarszczone. Przy każdej takiej konfrontacji wracają do niej słowa matki, zarzucającej jej zbyt duże przywiązywanie uwagi do własnego wyglądu i nie umiejętność pogodzenia się z własnym wiekiem i przemijalnością.  


 Zyta Rudzka stworzyła niesamowitą, pełną uroku, słodko-gorzką opowieść o trzech pokoleniach kobiet, których losy mimo różnicy w ich wykształceniu, stylu życia, pasji są niezwykle podobne i powtarzające się. Mimo niezbyt dużych rozmiarów książka stanowi rodzinną sagę, a jednocześnie przytyk autorki do odnoszących wielki sukces w popkulturze  historii pokoleniowych, z których poza cienką warstwą emocjonalną, nie wynika nic więcej. Brak w nich pewnego uniwersalizmu, zmierzenia się z problemami ludzi znajdujących się na różnych etapach życiowych i niosących ciężki bagaż własnych doświadczeń. Akcja powieści rozgrywa się na przestrzeni siedemdziesięciu lat pokazując, jak trudna  historia Polski tego okresu odcisnęła w wielu rodzinach trwałe piętno, pozostawiając po sobie wiele niezagojonych ran. Pisarka prowadzi narrację dwutorowo na przemiennie przedstawiając sylwetki dwóch głównych bohaterek powieści, tym samym ważniejsza od Romy ze współczesności, staje się Roma z przeszłości i jej matka. Ta ostatnia była prostą kobietą, która nigdy nie pogodziła się z wyrokami losu, żyjącą nieustannie w przeszłości i rozpamiętywaniu wojennych przeżyć. Strach przed okupantem z tamtych lat, był ciągle żywy w jej umyśle i pamięci, a niespełnione uczucie niczym zadra na zawsze pozostało w sercu seniorki utrudniając  okazanie miłości córce. Przeżywając własne dni na wsi, gdzie nieodłączoną towarzyszką stała się dla niej studzianka i rzeka Mokra, nie potrafiła zrozumieć i zaakceptować stylu życia córki, tak jak teraz Roma nie rozumie wyborów podejmowanych przez jej dziecko. Tym samym zamykając pewnego rodzaju pokoleniowy łańcuch doświadczeń. Poetka mając duszę artystyczną – tak samo, jak Zuzanna będąca muzykiem; w poszukiwaniu ciepła, którego nigdy nie zaznała w rodzinny domu, szukała go w kolejnych związkach z mężczyznami. Często przypadkowymi, pojawiającymi się nagle w jej życiu i nagle z niego odchodzącymi. Ten aspekt osobiście zaś odczytuję nie tylko, jako poszukiwanie miłości, której nie zaznała w rodzinny domu, ale również pewnego rodzaju próbę samo dowartościowania się, zaspokojenie potrzeby spełnienia i też pewnego rodzaju obraz powtarzania przez córkę błędów matki z jej młodości. Obie miały obsesyjną wręcz potrzebę zaspokojenia potrzeb seksualnych, z jednej strony graniczące wręcz z nimfomanią; z drugiej jednak – do czego osobiście bardziej bym się przychylał, będąc nieszczęśliwym w życiu rozpaczliwie poszukiwały utraconego przed laty szczęścia. Roma seniorka, mimo że  również nigdy nie potrafiła okazać swego przywiązania do rodzicielki, w naturalny sposób domyka losy matki. Powtarzając na koniec nawet jej nawyki, jak choćby rozmowy ze studnią, czy używając podobnych zwrotów. Ciekawe natomiast jest trzecie pokolenie, które ucieka jakby przed wiszącą nad jej rodziną klątwą samotności.  Nawet będąc w  małżeństwie i posiadając dzieci, boi się podzielić  losy matki i babki. Próbując bronić się przed fatum, ucieka za granice. Wierzy, że będąc daleko od rodzinnego domu – tak jak wcześniej myślała Roma, uniknie cierpienia będącego udziałem kobiet z jej rodziny. Nie wie jednak, że im bardziej próbuje się uciec od własnego losu, tym bardziej się do niego zbliża. Dopiero po śmierci widać najlepiej, jak samemu stanowiło się nierozłączne ogniwo w łańcuchu przeznaczenia, cała konfrontacja z przeszłością matki stanowi nieodłączny element pokazujący niczym w zwierciadle, że córka de facto niewiele różni się od swojej matki. A od przeznaczenia nie ma ucieczki, to ono bowiem często pisze koleje ludzkiego życia. A historia często lubi się powtarzać.  Wcześniej bądź później wróci się do rodzinnego miejsca domykając w nim pokoleniowe dzieje, które znów będą toczyć się w kolejnym pokoleniu powielającym znów te same błędy i mające te same pragnienia.


Krótka wymiana ognia to moje pierwsze spotkanie z twórczością wielokrotnie nagradzanej pisarki i dramatopisarki, które mnie oczarowało i pozostawiło głód na więcej. Przede wszystkim Rudzka ujęła mnie samą formą powieści, pokazująca jej doskonały warsztat pisarski. Używa krótkich zdań, trafnie oddających emocje, przeżycia i myśli bohaterki, stanowiąc jednocześnie doskonały do nich komentarz. Stanowią one właśnie, jakby swoistego rodzaju trafnie oddające do siebie nawzajem strzały z broni palnej. Pełno w nich pretensji, złości na swój los i niechęci do adresata. Kolejno następujące po sobie wydarzenia pokazywane są w porządku achronologicznym, nie mając pozornie tylko z sobą żadnego związku, jednak wszystkie razem złączone stanowią niezwykle przejmujący i dający wiele do myślenia czytelnikowi, obraz nas samych. Oczywiście obraz Romy i jej matki jest mocno przekoślawiony, jednak niezwykle trafnie przedstawiający niczym w krzywym zwierciadle nas samych. Zyta Rudzka dzięki temu stworzyła uniwersalną opowieść, w której każdy może odnaleźć coś dla siebie. Historia ta niepokoi i po przeczytaniu zostawia wiele pytań, na które trzeba będzie szukać odpowiedzi.


Ja natomiast nieustannie dziś słyszę odgłos wydobywający się ze studzianki, wołający „córucha barbelucha” i „mamulka”.


Polecam,
Moja ocena 8/10

                                                 Źródło: Grupa Wydawnicza Foksal

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz