Góry skrywają swoje tajemnice i lepiej trzymać się od nich z daleka. Przekonuje o tym Emilia Szelest w Jaskini milczących.
Od dawna w Tatrach dochodzi do serii tajemniczych zaginięć turystów. A wszystko skupia się wokół Giewontu. Wyruszają na szlak, wzywają pomocy policji i ślad po nich ginie. Scenariusz ten doskonale zna młoda policjantka Zuzka Sobczak, a teraz zwraca uwagę Doriana Gila, dziennikarza śledczego. Redaktor jednej z warszawskich periodyków podchodzi do sprawy z dużą dozą sceptycyzmu. O pomoc w rozwiązaniu zagadki prosi Zuzkę. Razem przyjdzie im zmierzyć się z legendą śpiących pod Giewontem w jaskini rycerzy, która bardzo szybko pokaże, jak góry nie lubią tych, co chcą wyrwać im ich sekrety.
Od zawsze góry budzą mój respekt i uważam ich za uśpionych morderców. Nie ma co dużo mówić, każdy kto nie podchodzi do nich z szacunkiem, musi liczyć się z konsekwencjami. O ile prawda ta znana jest góralom, to turyści nie zawsze o niej pamiętają. Czasem lepiej wiedzieć mniej niż za dużo. Tak właśnie dzieje się u Emilii Szelest. Od początku stawia na aurę tajemniczości, na opowieść opartą o dobrze znaną legendę. Podobno w jaskini pod Giewontem śpią rycerze, którzy to, gdy Polska znajdzie się w niebezpieczeństwie, obudzą się i ruszą na ratunek Ojczyznie. To właśnie wokół tego ludowego podania osnuta jest opowieść. Otóż na Giewont zwiedzeni mitem ruszają turyści, by odkryć ową grotę. Tyle, że już nie wracają do pensjonatu, tylko giną bez śladu. Tropem tym rusza Zuzka i Dorian. Para bohaterów idealnie do siebie dobranych. Ona dyskrminowana na każdym kroku policjantka, która nie bardzo umie wywalczyć sobie pozycję w męskim świecie i on dziennikarz z Warszawy, który chociaż do śledztwa podchodzi sceptycznie, to jednak zaangażowania nie można mu odmówić. Sobczak widzi w tym szansę utarcia nosa zarozumiałym kolegom, Gil chce szybko rozwiązać zagadkę i wrócić do stolicy. Szybko okaże się, że idealnie umieją ze sobą współpracować mimo dzielących ich różnic.
Przez sporą część powieści Emilia Szelest nie odkrywa tego, co wywróci wszystko do góry nogami. Długo operuje legendą Giewontu, daje czytelnikowi miejsce na własne przemyślenia. Dopiero powolutku krok po kroku wprowadza aspekt, który sprawia, że na serię zaginięć zaczyna się patrzeć bardziej racjonalnym okiem. Morderca ukrywa się pod osłoną góry. Nieustannie, niczym mantrę śledczy słyszą ostrzeżenie, aby trzymali się od tego z daleka. Jednak im bardziej próbuje się ich zniechęcić, tym bardziej lgną do sprawy niczym ćma do światła. Finał zaś może nie jest zbyt widowiskowa, to z pewnością wywołuje spory szok.
Emilia Szelest stawia na thriller pełen niedopowiedzeń. U niej lato, to żar lejący się z nieba, atmosfera duchoty pośród której dochodzi do zaginięć. Nie emanuje przemocą, lecz dominuje czynnik psychologiczny. Sprawia, że nie bardzo wiadomo w którą ostatecznie historia pójdzie stronę. Tę wypełnioną przez podanie ludowe, czy bardziej będzie starała się nabrać charakteru racjonalnego. Te dwa aspekty ścierają się i tylko jeden ostatecznie może przeważyć. Jaskinię milczących czyta się z rosnącym zaangażowaniem w akcję, z nutką niepewności i zagubieni, czy można dać wiarę temu, do czego przekonują górale. Dla mnie osobiście była to bardzo dobra rozrywka.. I tak trzeba podchodzić, bowiem to leciuchny thriller w sam raz na lato.
Polecam.
Moja ocena 7/10
Wydawanictwo Skarpa Warszawska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz