Czasem lepiej nie lekceważyć miejscowych legend. Kiedy mówią, że od pewnych miejsc trzeba trzymać się z daleka, to tak należy zrobić. Przekonuje o tym Michał Śmielak w Regielu.
Miejscowe podania mówią, że Regiel to teren strzeżony przez słowiańskie demony. Nic nie wolno stamtąd brać i pod żadnym pozorem wycinać drzew. Każdy kto zetnie drzewo spotka śmierć. Poważnie tych ostrzeżeń nie traktuje firma deweloperski, która właśnie na Regielu rozpoczyna budowę. Zaraz po zaczęciu przez nich prac, ginie pracownik firmy. W Bieszczady wracają do domu Maciej i Oskar, którzy będą musieli ponownie zmierzyć się z prześladującą ich wspomnieniami i bolesną przeszłością.
Thriller z elementami grozy i na dodatek przyprawiony słowiańską mitologią to coś, czemu mnie osobiście trudno się oprzeć. Zwłaszcza jeśli z jednej strony są dzikie i jeszcze pozbawione cywilizacji Bieszczady strzeżone przez Biesa, z drugiej ludowe podania o Leszym strażniku lasów i drzew. Na tym fundamencie śledzimy trzy pozornie tylko odrębne historie. Pierwsza to śledztwo w sprawie zwłok pracownika firmy deweloperskiej, druga Oskara i jego zmarłej siostry, Oli. Wreszcie trzecia to losy Macieja, który boryka się z bolesną dla niego przeszłością. To co łączy je to tytułowy Regiel, czyli teren obecności, należący do demonów i tajemnicza śmierć ludzi udających się w to właśnie miejsce. Za nic mieli ostrzeżenia, igrali z panami tego terenu i musieli ponieść tego konsekwencje. Krok po kroku Michał Śmielak nie tylko odsłania przed nami losy ludzi związanych z miejscową polaną ale też buduje tak charakterystyczny dla siebie mrok. Ogarnia on totalnie wszystko, wywołuje rozpacz i bezradność wobec tego, co przekracza ludzkie możliwości. Nieodłącznym elemenem owego mroku to pełne morderczych zapałów demony. Niektórym dają możliwość ich zobaczenia, odczucia ich obecności, jednak za żądają wysokiej ceny za dar, którego dziewczyna jest właścicielką. To co jest bowiem w Regielu, należy do Regiela i wszelka próba bycia ponad nim kończy się tragicznie. Stopniowo obserwujemy ludzi, których polaną wzięła w swą moc i pewne jest, że już ich nie wypuści ze swych szponów.
Michał Śmielak proponuje thriller z elementami grozy właśnie. Z jednej strony straszy tym, co nieujarzmione, czymś wobec człowiek pozostaje bezradny, z drugiej strony stajemy się świadkiem obsesji na punkcie Regielu, zwanego też Umarliskiem, ludzkiego bólu i bezradności wobec śmierci. Z drugiej wszechobecna groza samych Bieszczad, a zwłaszcza Regiela. Tu wszystko wypełnia złowroga siła słowiańskich demonów. Każdy podmuch, najmniejszy szelest kniei. Bieszczady to nie tylko miejsce akcji, ale pewnego rodzaju bohater powieści. Dziki, nieokiełznany, żądny zemsty, kto narusza określone przez nie prawa, może być pewien kary. Poza tym umieszczenie opowieści w niewielkiej wsi Rosochate idealnie oddaje klimat prowincji. To miejsce nieskalane cywilizacją, na pozór ciche i spokojne, ale wypełnione wręcz ludowym podaniami i strachem wobec pierwotnego bóstwa. Idealnie Śmielak oddaje mentalność jego mieszkańców.
Regiel niepokoi i zasiewa niepewność już od pierwszych stron. Trudno przewidzieć w którym kierunku potoczy się opowieść idealnie wręcz zbalansowana przez wszystkie nakreśkone przez Michała Śmielaka wątki. Jednocześnie co pewien czas cofamy się w przeszłość poznając stopniowo to, co doprowadziło do obecnych dramatów Oskara i Macieja. To niespieszna, duszna opowieść. Osacza i wywołuje uczucie bezradności wobec pierwotnych sił. Wszystko razem sprawia, że czyta się z prawdziwą przyjemnością.
Polecam.
Moja ocena 7/10
Wydawanictwo Skarpa Warszawska