piątek, 11 września 2020

MROCZNY PIĄTEK: DRACUL, DACRE STOKER, J. D. BARKER

Mit wampiryczny jest obecny w literaturze szczególnie od ponadczasowego Draculi Brama Stokera. Ten potwór, krwiopijca, Antychryst, łowca spragniony krwi dziewic zwłaszcza w XXI wieku ewoluował, aż do wymuskanego Edwarda ze Zmierzchu tracąc zupełnie swą drapieżność. Obecny w ludowych wierzeniach, w opowieściach przekazywanych kolejnym pokoleniom od stuleci jako ten, który wzbudza lęk. Za sprawą Dacre'a Stokera potomka autora nieśmiertelnego klasyka i twórcy thrillerów J. D. Barkera legendarny wampir powraca w Draculu.


Bram wyrażał silną wiarę, że opisana przez niego historia hrabiego Draculi jest prawdziwa, a jej bohaterowie to prawdziwi ludzie, tyle że pod zmienionymi imionami. Jego powieść miała być ostrzeżeniem przed realnym złem. Fascynacja pisarza tym wcieleniem Lucyfera, wzięła się od historii o Dearg Due opowiadanej mu przez nianię. Dracula Stokera pochodzi ze szkoły Scholomancji w której Diabeł nauczał 10 uczniów. Dziewięciu odchodziło, a dziesiąty zostawał jako zapłata. Ten dopiero był wprowadzany w rzeczywiste arkana wiedzy tajemnej. Dracul opiera się w pewnej mierze na zapiskach Brama Stokera, stanowiąc swoisty prequel do Draculi i zawiera autentyczne wydarzenia z życia irlandzkiego pisarza dotyczące jego słabego zdrowia. 


Rok 1868. Bram Stoker przygotowuje się do walki z potworem, istotą bliżej nie określoną ale której oddech można już czuć na plecach. Zło się zbliża i Bram ma coraz mniej czasu na opowiedzenie okoliczności doprowadzających do obecnego stanu rzeczy. Do obrony jedynie ma strzelbę, lustra, krzyże i wodę święconą. 

Rok 1854. Kilkunastoletni Bram zapada na zdrowiu. Stan chłopca pogarsza się z każdym dniem i wszyscy biorą pod uwagę, że wkrótce może umrzeć. Kiedy jest już u progu śmierci, niania Ellen każe mu pić jej krew, dopiero wówczas następuje poprawa. Bram od tego momentu nie choruje, każde skaleczenie goi się natychmiast. Jedynie on i kobieta wiedzą, co faktycznie zdarzyło się w jego pokoju tamtej nocy. Matylda, siostra chłopca wraz z bratem są coraz bardziej ciekawi, kim naprawdę jest opiekunka i jaką skrywa tajemnicę. Ku niezadowoleniu pracodawców znika na kilka dni, w jej pokoju panuje totalny bałagan, a jednak nikt nie ma odwagi jej zwolnić ze względu na więź łączącą ją z wychowankiem. Bram i Matylda odkryją przerażający sekret Ellen, który odbije się na kolejne lata ich życia. Zwłaszcza kiedy ukochana niania zniknie bez śladu.... 



Czy Dracul straszy? Otóż nie, nie straszy bo i nie taką też ma rolę. Podobnie do swego poprzednika wprowadza w słodką atmosferę niepokoju. Nie wiadomo, czy to czego jesteśmy świadkami to prawda, a może złudzenie. Jednocześnie wprowadza dysonans między nauką, a tym co nadprzyrodzone. Z jednej strony mamy konwencjalną medycynę i w wiarę w nią, z drugiej element ludowości picia krwi nieumarłych dającej nieśmiertelność. Tyle tylko, że trzeba pić ją ciągle, aby nie umrzeć inaczej śmierć przyjdzie wcześniej bądź później. Naukowy Dublin z lożami masońskimi przeplata się z tym, co mityczne, co w tradycji przekazywało się z ust do ust. To też stanowi najmocniejszą stronę powieści. Potem niestety po istnej petardzie następuje spadek formy, aż po końcową zadyszkę. Fabuła do złudzenia przypomina Draculę i coraz mniej jest tego co intryguje. Wraca współczesny dobry wampir toczący bój z okrutnym krwiopijcą.


Nie wiem czemu obecna popkultura wypacza mit wampira dopasowując go w całkowicie nie wygodne dla niego szaty. Zabiera mu jego dzikość, drapieżność, złowrogość i instynkt łowcy polującego na to co czyste, co niewinne. Dopóki Stoker i Barkera trzymają się klasycznych ram, całość wypada całkiem nieźle, ale gdy tylko zmierzają ku dzisiejszej ideologii - rozłazi się w szwach. Zakochany wampir mnie osobiście nie kupi, koniec kropka. To manipulacja pierwotnym jego wyobrażeniem! To odziera go z tajemniczości, popycha do asymilacji z ludźmi. Stają się udomowione, oswojone i działają na rzecz śmiertelników. Ellen stała się bardziej ludzka niż nie jeden człowiek, w tym też momencie postać ta przestaje być ciekawa czy wzbudzać strach.


Autorzy nawiązując do pierwowzoru utrzymują konwencję dziennika, listów czy zapisków, aby z jednej strony nadać więcej autentyzmu, z drugiej uzupełnić pierwsze zaginione 101 stron Draculi. Tak, tak znany dzisiaj klasyk zaczyna się na setnej stronie pierwotnej wersji napisanej przez Brama. 


Mimo świetnej rekomendacji Stefana Dardy i Katarzyny Bereniki Miszczuk Dracul jest powieścią średnią. Najpierw ogień, który wypala się, aż na końcu zostają zgliszcza. Szkoda zmarnowanego potencjału. 

Moja ocena 5/10 


            Wydawanictwo Czarna Owca





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz