niedziela, 11 listopada 2018

TRAKTAT O ŁUSKANIU FASOLI, WIESŁAW MYŚLIWSKI





Kres życia sprzyja refleksjom nad tym, co minęło. W czym brało się udział – a teraz pozostawiło ślad w pamięci. Wracają chwile radosne i traumatyczne, na nowo widzi się tych, co już odeszli. Bo w młodości przybywa znajomych i przyjaciół, w starości zaś ubywają.
         Wiesław Myśliwski w Traktacie o łuskaniu fasoli snuje niezwykłą opowieść o przemijaniu. O tym, że ludzkie życie trwa dosłownie chwilę.


Stanowi on monolog głównego bohatera, człowieka którego życie dobiega powoli końca. Dawniej pracował, jako elektryk, grał w orkiestrze na saksofonie; dziś natomiast jest stróżem domków letniskowych i jego jedynymi towarzyszami stała się para psów oraz przebiegająca przez osadę, rzeka Rutka. Monotonię tę burzy przybycie nieznanego mu mężczyzny, w chwili łuskania przez niego fasoli. W ciągu jednego dnia opowiada do tajemniczego gościa własną historię, wraca do przeżyć czasów wojny, dzieciństwa i nauki szkolnej, młodości, swych pasji i zawiedzonych nadziei. Przywołuje przed swym rozmówcą ludzi, którzy minęli, kiedyś zaś odcisnęli na jego życiu większy lub mniejszy ślad.


Misterny splot teraźniejszości z przeszłością, która niemal każdego dnia wpływała na to, co obecnie było  udziałem głównego bohatera. Bez wczoraj, nie byłoby dzisiaj. Wszystko co „teraz” ma nierozerwalny związek z tym, co „wcześniej” . Składają się na to: przypadkowe spotkania będące zrządzeniem przeznaczenia decydującego o tym, kogo w danym momencie ma się poznać; suma dawnych doświadczeń i wyborów. Tutaj nie ma praktycznie teraźniejszości, teraźniejszość bowiem rozmywa się w przeszłości. O tym, co aktualnie dzieje się w życiu narratora, można dowiedzieć w jednym zdaniu, lecz to właśnie co robił w dzieciństwie, w okresie dojrzewania, młodości i wieku dojrzałym stanowi centralną oś powieści. W ten sposób próbuje się przeniknąć zagadkę ludzkiego losu, zależnego od fortuny i sam człowiek ma niewielki wpływ na własne życie, a może jednak to my sami podjęliśmy decyzję wpływające na naszą współczesność. Przypadek czy predestynacja określają i determinują znajomości, upodobania, gust, drogę życiową a nawet posiadaną pasję?  Spotkanie się z osobą, której wcześniej nigdy nie widzieliśmy, jest kwestią przypadku, a może czegoś znacznie głębszego. Zwłaszcza, gdy owo spotkanie odciska ślad na naszej teraźniejszości.  W ten sposób styka się istnienie autentyczne, wszystko to co faktycznie się wydarzyło i co ma miejsce tu i teraz; z istnieniem pozornym będącym wytworem naszego umysłu, wyobraźni bądź snu. Na ile człowiek jest zdolny uwierzyć, że „ktoś” kogo wiedział w sennym marzeniu, jest postacią realną, kimś z kim  faktycznie zetknął się z w pociągu, na ulicy, w parku?  A może, tak bardzo chciał poznać kogoś takiego, że gdy zobaczył odbicie swych pragnień w rzeczywistości, uwierzył, że już wcześniej jego lub ją poznał. Twarz, głos, sposób wyrażenia wydają mu się tak znajome, że niemożliwe jest, aby wcześniej się nie poznali. Nie pamięta tylko, w jakich to było okolicznościach. Przeszłość więc trwa nie przerwanie. Nawet to, co  obecnie dzieje się już zapisuje się w niej, pozostawiając większy lub mniejszy ślad w pamięci. Kiedy natomiast dochodzi się do końcówki życia, uzmysławia się że wszystko już jest tylko wiecznym „wczoraj”. Czas staje się bohaterem powieści i spotyka się z człowiekiem, na którego egzystencji nieustannie odznaczał swoje piętno. Przemijalność i śmierć jest nieunikniona, wszystko nieuchronnie prowadzi do niej, chociaż będąc młodym nie zdaje się sobie z tego sprawy. Czas zapisuje się nie tylko na wyglądzie i przeżyciach konkretnej osoby, ale również na przedmiotach. Zwykły lichtarz, kapelusz bądź instrument muzyczny, a nawet stolik w kawiarni ma swoją niepowtarzalną u nikogo innego historię. Rzeczy, te bowiem opowiadają o swym właścicielu, będąc niejako wręcz zapisem jego dawnych lat. Człowiek zmienia się z upływem lat i zadaje  sobie pytania dotyczące tego, co było niegdyś, czy wybrałby ponownie tak samo, a może inaczej. Czy o trudnych i bolesnych chwilach, które przeżył decydował Bóg, los a może sam człowiek? I praktycznie na te pytania nigdy nie uda się znaleźć jednoznacznej odpowiedzi.  Pamięć więc jest niczym inny, jak tylko rejestrem przeszłości, bez której nie byłoby w ogóle człowieka.


Traktat o łuskaniu fasoli to wspaniała proza, niezwykle nostalgiczna i subtelna. Dzięki temu, że główny bohater jest postacią bezimienną, tak samo jak jego rozmówca, utożsamia on każdego z nas. Historia ta jest niekiedy wesoła i wywołująca uśmiech na twarzy, za chwilę przybiera sentymentalny charakter zmuszający do głębszej refleksji. Dla mnie zaś to wielki traktat o czasie, o tym że każda epoka niesie momenty dobre i złe, przyjemne i bolesne, sprawiedliwość i niesprawiedliwość na którą ma się wpływ nieraz samemu a nieraz decyduje o niej rzeczywiście zwykły przypadek. Stanowi on zapis tęsknoty mieszkańca osady znad Rutki za tym co było, za latami jego młodości zabranymi przez wojenną zawieruchą, za rodziną i przyjaciółmi, za ludźmi z którymi pracował i których poznał w przypadkowych okolicznościach. Dokonuje  życiowego bilansu. Jednocześnie książka zachwyca samą swoją  konstrukcją. Z pewnością nie należy do najłatwiejszych, między innymi za sprawą swej alinearności z drugiej jednak napisana jest prostym językiem, chwytającym za serce i zmuszającym do chwili zatrzymania się w miejscu i zadumy nad tym, co było. Spojrzenia z perspektywy czasu na drogę, którą się przebyło i na to ile nam zostało jeszcze dni. Należy do tych pozycji w których wręcz smakuje się w każdym zdaniu i każde zdanie, każde słowo niesie niezwykle głęboki sens. Jest ona stykiem metafizycznej prozy z istaprozą, czyli tego co głębokie, duchowe z tym co przyziemne i co dzienne. Choćby tytułowe łuskanie fasoli czy noszenie brązowego i pilśniowego kapelusza połączone z wielką historią ukryta za nimi, nabiera znacznie większego znaczenia. O tym kim bowiem się jest, o tym jak robimy pewne rzeczy, decydowali napotkani ludzie i rodzina, sami zaś przejęliśmy to tylko w spadku po nich. Pełno w niej życiowej mądrości. To pozycja w sam raz na jesienny wieczór.


Polecam,
Moja ocena 10/10
 
                                               Źródło: Wydawnictwo Znak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz