wtorek, 28 lutego 2017


Wotum nieufności - Remigiusz Mróz




Mroczny świat polityki, intrygi na najwyższych szczeblach władzy,  brak pozytywnych osób to wszystko daje nam najambitniejszy projekt Remigiusza Mroza czyli „Wotum nieufności” od wydawnictwa Filia otwierający nową serię „W kręgach władzy”.  Co sądzę o niej? Zapraszam do recenzji.

 

Książka promowana jako polskie „House of cards” albo polskie pierwsze polskie political fiction. Osobiście nie przepadam za porównywaniem czegoś do czegoś. Natomiast  według mnie jest ona dobra, nie wybitna, lecz dobra.

            Remigiusz Mróz pokazuje nam fikcyjną ale jakże przypominającą nam obecną scenę polityczną. Już na pierwszych stronach zamieszczona została mapa polityczna cyklu „W kręgach władzy”. Muszę przyznać się, że bardzo ułatwiła mi lekturę. Na początku trudno było zorientować się, które ugrupowanie należy do prawicy, lewicy, liberalizmu czy konserwatyzmu. W pierwszym tomie główna walka toczy się tak naprawdę między dwoma stronnictwami: UR (Unią Republikańską) z Patrykiem Hauerem i PDP (Partia Dobra Publicznego) z marszałek Sejmu Darią Seydą. Podobnie do innych książek Remigiusza Mroza, tak i tu nie mogę zbyt wiele zdradzić, aby nie popsuć zabawy odkrywania samemu krok po kroku całej intrygi. Jedynie mogę ujawnić w zasadzie, to co pisze sam wydawca na okładce. Daria Seyda budzi się w pokoju hotelowym i zupełnie nie pamięta co działo się poprzedniej nocy, a dokładnie z ostatnich 10 godzin. Podejrzewa, ze mogła zostać wplątana w aferę  mająca na celu jej kompromitację w mediach. Wkrótce dowiaduje się o poważnej chorobie prezydenta Wimmera uniemożliwiającą mu dalsze sprawowanie powierzonej funkcji. Tym samym rozpoczyna się ostra i bezkompromisowa walka o najważniejszy w kraju  urząd.

Podczas kampanii zaczynają pojawiać się dziwne i zarazem tragiczne wydarzenia naprowadzające na trop czy coś przypadkiem się za nimi nie kryje. Mogą one bowiem bardzo pomóc jednej partii a zdyskredytować konkurenta. W rozwiązanie zagadki angażuje się zarówno Patryk oraz pani marszałek. Oboje bowiem mają największą szansę wygrania wyborów. 

O ile moje pierwsze spotkanie z tym autorem w cyklu o Joannie Chyłce było wręcz rewelacyjne to tym razem czułem pewien niedosyt.

Przez pierwsze kilkanaście stron byłem  wręcz zelektryzowany, z wypiekami na twarzy śledziłem co dalej się wydarzy. Niestety, potem do około 200 strony przychodziły już chwile znużenia i bardzo trudno było mi się wczuć w akcję. Przypominało mi to coś w rodzaju: na początku istne trzęsienie ziemi tylko czekałem kiedy wybuchnie bomba a potem knot powoli wygasał, aby jednak później rozpalić się i wybuchnąć z całą mocą. Właśnie po przekroczeniu tej magicznej wręcz u mnie 200 stronnicy powieść wciągnęła mnie bez reszty.

 Taki odbiór mógł  być poniekąd spowodowany, że czytając  książkę ma się wrażenie obserwowania znanych z mediów przepychanek i kłótni politycznych. Dopiero w dalszych partiach powieści wszystko nabrało żywszych rumieńców, gdy wszystkie początkowe elementy układanki zaczęły się łączyć ze sobą w jedną całość. Tym samym nie polecam akurat tej pozycji Mroza, jako lektury na odprężenie, przynajmniej ja musiałem się przy niej bardzo skupić, aby nie zgubić żadnego wątku.

Jednak mimo to  czyta się dobrze, mamy dobry styl, świetne dialogi a więc pewnego rodzaju to co wyróżnia książki Remigiusza Mroza.

            Kolejną kwestię, którą chce poruszyć stanowi właśnie owe porównania, o których wspomniałem na początku recenzji. Jeśli chodzi o „House of cards” trudno mi się do tego odnieść ponieważ nie czytałem ani książki ani nie oglądałem serialu. Ale jeśli jest ono chociaż tak dobre, jak „Wotum…” to istnieje duża szansa, że może mnie zainteresować.

Natomiast co do osób oczekujących dreszczowca, akurat przy tej książce mogą się poczuć nieco rozczarowani. W moim odczuciu mamy bardziej pozwolę sobie nazwać polską polityczną powieść obyczajową. Mróz doskonale pokazuje do czego może być zdolny człowiek w walce o władzę. Na pewno sama groza płynie z obserwacji mrocznej natury ludzkiej.

W „Wotum nieufności” próżno szukać pozytywnych bohaterów. Każdy z nich skrywa tajemnicę, która może go skompromitować w oczach opinii publicznej a rywal nie cofnie się przed niczym aby ją odkryć i ujawnić. I znów  rodzi się problem, że nie chcąc robić spoilera nie mogę za wiele napisać.

W każdym razie ludzie z cyklu „W kręgach władzy” to osoby o silnej osobowości, uparcie dążące do celu. Ludzie, którzy kochają a zarazem z tą samą siłą potrafią nienawidzić i walczyć z przeciwnikiem politycznym. Są dokładnie tacy, jakich najbardziej lubię. Tylko tak skonstruowani bohaterowie zapadają najmocniej w pamięć czytelnika.

Nie ukrywam, że cała moja sympatia należała do Darii Seydy, mam przy tym wrażenie, że to właśnie ona może okazać się w kolejnych tomach postacią powiedzmy w miarę pozytywną. Podczas lektury kibicowałem jej podczas kampanii, podziwiałem starania o uniezależnienie się od lidera PDP, a jednocześnie współczułem odkrywając z nią rodzinną tajemnicę.

Jeśli zaś chodzi o bohatera, który najbardziej mnie wręcz irytował to zdecydowanie Patryk Hauer. Człowiek żyjący w wiecznym strachu i niepewny siebie, kompletna marionetka w rękach żony Mileny, razem z nią zdolny do najgorszych podłości i najbardziej nieczystych zagrywek. Miałem wrażenie, ze w zamysłach Remigiusza Mroza  właśnie on miałby być po jasnej stronie mocy, ale sam miałem co do tego poważne wątpliwości. Zadawałem sobie jedynie pytanie dlaczego autor akurat tak pastwi się nad nim.

            Kolejny plus powieści to wręcz fenomenalne odzwierciedlenie dzisiejszej sceny politycznej. Tak, tak to co na początku wydawało się jej wadą, w ostateczności okazuje się ogromnym atutem. Wiele książkowych wydarzeń łudząco wręcz przypomina informacje o których słyszymy w telewizji bądź radiu i czytamy w prasie. Wystarczy wspomnieć sprawę budowy w Polsce rurociągu gazowego, wybory prezydenckie w USA i reakcje na wybór Donalda Trumpa.

Czytając „Wotum…” miałem wrażenie, jakoby Mróz obserwując wszystko to co obecnie dzieje się w kraju i na świecie wprowadzał to do swojej powieści. Dlatego radzę przeczytać książkę, dopóki wiele spraw jest świeżych bo może wkrótce okazać się, że sprawy o których pisze autor, jest już po prostu nie aktualne. W właśnie ten element zastosowany przez pisarza nadaje całości cechy większej realności. Czytelnik ma wrażenie, jakby wszystko śledził na żywo.

            Na koniec wspomnę, że na sam koniec dostaje się po prostu obuchem po głowie i zakończenie jest iście mroźne.

            Podsumowując „Wotum nieufności”, jak wspomniałem jest powieścią dobrą. Nadal u mnie bez apelacyjnie numerem jeden pozostaje Joanna Chyłka, i zaraz za nią Wiktor Forst. Natomiast Daria Seyda ma wiele szans aby zająć miejsce w ścisłej czołówce.

Sama książka, o czym pisałem na początku, stanowi najambitniejszy projekt Remigiusza Mroza i co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. Mam wrażenie, że zapowiada się naprawdę świetny cykl. A samo „Wotum…” stanowi jedynie preludium do większej całości o I coś czuje, że kolejne tomy mogą wywołać u mnie owo wow na które czekałem teraz.

Polecam.

Moja ocena 7/10


                                                          źródło: Wydawnictwo Filia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz