MROCZNY
PIĄTEK
|
DOM
CZWARTY – KATARZYNA PUZYŃSKA
Istnieją
takie miejsca, w których mroczna pamięć o dawno minionych wydarzeniach nadal
jest żywa. Miejsca mroczne, tajemnicze, wrogo nastawione do przybyszów mogących
odkryć niewygodne dla wielu osób fakty. Nie tylko tamtejsi mieszkańcy nie należą
do gościnnych, lecz nawet przyroda
wydaje się złowroga i przerażająca. Zwłaszcza, jeśli mowa jest o zbrodni
ludobójstwa mającej miejsce w czasie II wojny światowej, zbrodni z którą łącza
się łzy dzieci rozdzielonych z rodzicami, łzy rozdartych rodzin, postawy
bohaterskie i tych co złamali się pod naporem brutalnej siły. O ile, o tych
pierwszych chętnie się mówi i stawia na piedestale chwały podczas rocznicowych
uroczystości, to o tych ostatnich chce się zapomnieć. To miejsca naznaczone
ludzką tragedią, rozpaczą i bólem obecnym w duszy mimo upływy lat.
Jednym z takich miejscowości są
Złociny, których sama nazwa określa ich charakter. Złociny, równają się złym czynom, mających miejsce nie tylko
prawie osiemdziesiąt lat temu – w roku 1939; lecz powtórzyły się one jeszcze
dawno po wojnie. A obecnie ponownie znajdują się o krok od kolejnej tragedii.
Miasteczko to wykreowała Katarzyna Puzyńska w Domie czwartym; stanowiącym siódmą odsłonę opowieści o stróżach prawa z Lipowa i
Brodnicy.
Była komisarz
Klementyna Kopp po otrzymaniu listu od matki wraca do rodzinnych stron. Ma
wyjaśnić sprawę morderstwa Róży Grabowskiej - żony swego kuzyna, który po
przyznaniu się do winy odbywa karę pozbawienia wolności. W drodze do Złocin,
znika wszelki po niej ślad. Zaniepokojona partnerka kobiety prosi o pomoc
Daniela Podgórskiego, który wraz z Emilią i Weroniką ruszają na poszukiwanie
koleżanki. Mieszkańcy zgodnie twierdzą, że od dawna jej nie widzieli, ale
policjant odkrywa, że musiało być zupełnie inaczej niż wszyscy twierdzą. Nikt w
rozmowie z nim nie był do tej pory szczery. Wnioski te nasuwają się zwłaszcza,
wraz z pojawieniem się szubienicy rysowanej przez neonazistów na domach
prominentnych osób i podrzucenia im martwych ptaków.
Obecne wydarzenia mają
ścisły związek z przeszłością dawną – związaną z przebywających wówczas w
Brodnicy i okolicach hitlerowcami; jak również nieco wcześniejszą bo sprzed
czterdziestu lat, jak również tej całkiem niedawnej – rozegranej dwa lata wcześniej.
Wszystkie one przeplatają się ze sobą, tworząc łańcuch zła oplatający od początku losy rodzin
Drozdowskich, Koppów i Żaków.
Wyciskając na zawsze trwały ślad ludzkiej krzywdy i bolesnej historii.
Niczym w kostkach domino, przewracając jeden element pociąga się za nim
następne. Jedno zabójstwo niewinnych ludzi, pociągnie potem kolejne na stałe
tworząc już z małego miasteczko, miejsce złowrogie i niegościnne.
Katarzyna Puzyńska po
raz kolejny w rewelacyjny sposób oddaje ducha małomiasteczkowego, w którym plotka
rozchodzi się pędem błyskawicy. Mówi się o wszystkim i o każdym. O proboszczu mającym
podobno mieć z gospodynią nieślubnego syna, o skandalach w domach sąsiadów, a
przede wszystkim o tych z którymi od lat ma się konflikt. Serce tej
społeczności stanowią uroczystości kościelne i państwowe, do dziś na przykład
pod pomnikiem ofiar zamordowanych nad jeziorem Bachotek składane są kwiaty. A
pamięć o wydarzeniach z października 1939 roku przekazywana jest z pokolenia na
pokolenie. To ludzie posiadający tradycyjny i mocno konserwatywny światopogląd.
Za największą hańbę uznają rozwody– nawet widok maltretowanej przez męża córki
nie jest w stanie zmienić ich postawy. Z drugiej strony są pruderyjni,
obłudni, obce jest im jakiekolwiek
przebaczenie i próba zrozumienia innych. W Złocinach każdy bez wyjątku ma coś
do ukrycia, wraz z ujawnieniem pilnie przechowywanego sekretu nigdy już nie
będzie postrzegany w taki sam sposób, jak dotychczas. Historia naznaczyła w ich
umysłach trwałe ślady, wytwarzając najgorsze z możliwych postawy wrogości wobec
sąsiada. Do dziś wypomina się byłemu funkcjonariuszowi milicji, jego esbecką
przeszłość. Tutejsza społeczność dzieli się na „prawdziwych patriotów”
walczących zarówno podczas wojny, jak również po jej zakończeniu z wrogami Ojczyzny i zdrajców – kolaboranci hitlerowscy
i komuniści. Życie jednak z właściwą sobie umiejętnością weryfikuje owe
postawy, a chichot dziejowy zacznie być słyszany na każdym kroku.
Dom
czwarty sięga po znany schemat dwóch walczących ze sobą
rodzin: Grabowskich i Żaków. Żywiących względem siebie nienawiść w czystej
postaci, wypominającej nawzajem przeszłość i zwaśnionych od kilkudziesięciu
lat. Obwiniają siebie nawzajem o cale zło świata, podczas gdy, każda z nich ma
powody do wstydu. Dawne antagonizmy odezwą się zwłaszcza wraz ze sprawą
zaginięcia Klementyny i ponownym badaniem zabójstwa Róży, Wtedy to na światło
dzienne zaczną wychodzić fakty, na podstawie których każdy z ich członków mógł
mieć motyw w pozbyciu się obu kobiet.
O ile od początku
lipowskiej sagi czekałem na poznanie więcej faktów związanych z osobą komisarz
Kopp, to w siódmej odsłonie cyklu w końcu była okazja dokładnie zapoznać się z
dramatycznymi dziejami byłej śledczej. Wydaje mi się, że tom ten był niezbędny
do pełnego jej zrozumienia. Tylko w ich świetle rozumie się, dlaczego dziś jest
nieprzystępna, często antypatyczna i nie ma ochoty na zbyt bliskie znajomości –
z wyjątkiem dwóch osób: Lilianny i Daniela. W moim odczuciu jest on niezwykle
zgrabnym domknięciem wątku Klementyny i daje odpowiedzi na wszystkie
przejawiające się od pierwszej częścii związane z nią pytania. Nie ukrywam, że
jest to dość ciekawe zobaczyć niepokorną policjantkę jakby z drugiej strony. Z
prowadzącej dochodzenie, przenikliwego śledczego sama staje się przypuszczalną
ofiarą zbrodni.
Mimo generalnie bardzo
pozytywnego odbioru powieści, to jednak były w niej pewne rzeczy, które mi
przeszkadzały. Pierwszą z nich to język. O ile do tej pory nie miałem
najmniejszych zastrzeżeń do stylu Puzyńskiej, to teraz i owszem. Wiąże się, to
używaniem przez nią określeń wywodzących się z slangu policyjnego, typu: firma, krym, nurek itp. W
prawdzie w przypisach są one wyjaśnione, jednak nie jest zbyt wygodne co pewien
czas zerkać co oznacza dane słowo. Rozumiem, że miały one za zadanie bardziej
oddać rzeczywistość policjantów posługujących się na co dzień wieloma zwrotami,
które nie zawsze są zrozumiałem dla niewtajemniczonych, jednak przez kilka tomów przyzwyczaiłem się
już do pewnej narracji i zmianę jej niekoniecznie odbieram, jako plus.
Druga kwestia, którą
już poruszyłem wcześniej w recenzji Łaskuna, autorka absolutnie nie
oszczędza swoich bohaterów, co potwierdziła ponownie w Domie czwartym. O ile mógłby być to niewątpliwy atut książki, która
ponownie porusza w czytelnikach ich najgłębsze pokłady emocjonalne, dając rozwiązania nie zawsze proste; to jednak mamy już niestety pewne
mocne przegięcie. Odnoszące się zwłaszcza do osoby Podgórskiego, o ile jego
misiowaty wizerunek złamała poprzednia część, to teraz osiągnęło swoje apogeum. Jest bezczelny, arogancki,
wulgarny, wraz ze zmianą fizjonomii zmienił się w całkowicie innego człowieka.
Niestety takie poprowadzenie postaci mnie osobiście nie podobało się. Nie
znaczy to, że lipowscy stróże prawa pod wpływem doświadczeń nie mogą zmieniać się –
bo również byłoby to niewiarygodne, jednak tak duży kontrast również mnie nie
porywa i nie przekonuje. Nie będę
ukrywać, że wolałbym spotkać ludzi, z którymi zdążyłem się już zżyć, niż
widzieć w nich zupełnie obce osoby.
Do tej pory każdy tom
wnosił z sobą coś oryginalnego, pokazując ewoluowanie stylu pisarki, jak
również świadczył o jej dużej kreatywności w budowaniu niebanalnych zagadek
kryminalnych. Co również, gdzieś zanikło w tej powieści. Powiela schemat Utopców pokazując miejscowość w której
diabeł mówi dobranoc, wrogiej wobec przybyszów – przejawiają ją mieszkańcy i
przyroda; oraz między innymi Trzydziestej
pierwszej przywołując sprawę sprzed kilkudziesięciu lat, która obecnie
nadal zbiera swe krwawe żniwo. Poza tym
opowiadane były historie zwykłych ludzi, które były wiarygodne od samego
początku do końca; wprawdzie cecha ta występuje również w Domie czwartym, jednak wkradł się do niego pewien element rodzaju zabili go i uciekł psujący odbiór
książki. Nie wiem z czego może wypływać, jednak na pewno burzy on moje zaufanie
do prowadzonej narracji.
Z tych właśnie powodów,
mimo że samą książkę czyta się bardzo dobrze, to jednak w moim odczuciu jest
ona najsłabsza ze wszystkich dotychczasowych
części. Mam wrażenie, że mogłaby być bardzo zgrabnym domknięciem cyklu,
na pewno z zakończeniem trudnym dla czytelnika, jednak pozostawiającym po sobie
rewelacyjne wspomnienia. Do dalszego kontynuowania serii nie jestem zbyt przekonany,
czy wyjdzie to na dobre. Czas pokaże.
Polecam,
Moja ocena 6/10
Źródło: Wydawnictwo Pruszyński i S-ka