Strony

niedziela, 3 listopada 2024

SZEPT, WERONIKA MATHIA

Weronika Mathia debiutanckim Żarem zrobiła wielki szum, teraz Szeptem wręcz stworzyła kryminał idealny.


Na iławskim jeziorze znaleziona zostaje martwa nastolatka, Kaja. Jej utonięcie przypomina zagadkę śmierci, Ani Janik młodej dziewczyny w 1973 roku. Szybko oskarżony zostaje lokalny outsider, Piotr Janik i tylko policjantka, Dominika Sajna z więziennym kapelanem, Robertem Wierzbą mają wątpliwości co do winy chłopaka. Dla Sajny, która wróciła po porodzie do pracy, to szansa udowodnienia nowemu przełożonemu swoich możliwości.


Weronika Mathia Szeptem wzięła nieco z Żaru i dołożyła nowych elementów, tworząc przepis na kryminał idealny. A oto jej receptura. 

Po pierwsze fabuła. Kto jak ona potrafi upodobnić do siebie zagadkę kryminalną sprzed lat z tą współczesną. Przeplata je ze sobą, tworzy swoistą kalkę i nierozerwalnie łączy przeszłość z teraźniejszością. Chcąc dojść do prawdy o śmierci, trzeba cofnąć się wstecz. To wtedy początek sięga swoistego rodzaju "klątwa" działająca obecnie. Mathia gmatwa wszystko, wyprowadza na manowce i trzyma w napięciu do samego końca. Krok po kroku prowadzi czytelnika za rękę do tego miejsca, w którym wszystko staje się jasne. Śledząc opowieść z różnych punktów widzenia coraz głębiej nakręcamy się i nią przesiąkamy


Po drugie bohaterowie. Sięga po sprawdzony sposób wykorzystania w swej opowieści ludzi, takich jak my. Ludzi z problemami i rozterki, zmagających się z poczuciem winy, zmagających się z traumą nie pozwalającą pójść na przód. Na każdym kroku towarzyszą im emocje, z którymi mają problem sobie radzić. One paraliżują ich, duszą i wewnętrznie rozbijają. To czego stają się świadkiem, przywołuje bolesne wspomnienia o śmierci ich bliskich. Śmiało można stwierdzić, że cierpią na "uśpioną depresję". Rozpamiętują zmarłych, nieustannie wracają do tego dnia, kiedy jakaś ich cząstka umarła z tymi, co odeszli. Nie potrafią oswoić się ze śmiercią, pozwolić odejść zmarłym, a sobie dać zgodę na prowadzenie życia na nowo. Ból zżera ich codzień, dyktuje postępowanie i wywołuje przekonanie o wiszącej nad nimi karze zza światów. W galerii Szeptu jest ich cała paleta. Nastolatki niczym nie wyróżniający się od tego, jacy byliśmy. Każde z nich żyje w swoim świecie. Jedni rozrywkowi, inni wyobcowani. Policjantka walcząca o pozycję w męskim świecie. Ksiądz muszący "zgrywać twardziela" i jednocześnie wrażliwy na innych. Wreszcie rodzice zmarłej dziewczyny i matka oskarżonego chłopaka, to wokół ich i grona ich znajomych kumuluje się tajemnica. To ci, którzy zwodzą do samego końca.


Po trzecie tajemniczość miejsca. O ile w Żarze akcja koncentrowała wokół nawiedzonego domu, to Szept przenosi ją na wyspę. Z jednej strony jest silnie wpisana w życie miejscowej społeczności, po drugie kryje w sobie mrok. Cichy szept wody, puchacze z związanymi o nich podaniami ludowym, las i złowroga atmosfera. Kiedyś było świadkiem tragedii i teraz staje się nim ponownie. To wokół niego wszystko koncentruje się i do niego prowadzi klucz zagadki.


Po czwarte aspekt społeczny. Mamy dwójkę osób z autyzmem. Żyjących we własnym świecie, zachowujących w sobie niewinność dziecka i to właśnie ich niewinność staje się przedmiotem ataku ze strony otoczenia. Doświadczają szykan i przemocy, a ratunku szukają we własnym świecie. Weronika wręcz zdziera maskę obłudy społecznej, pokazuje społeczny brak wrażliwości na inność. Zwłaszcza panujący w małych społecznościach. Do tego problem powrotu do pracy po porodzie, rozterki młodej mamy i radzenie sobie z seksizmem w zawodach typowo męskich. 


U Mathi nie wolno dać wiary temu, co wydaje się na pierwszy rzut oka. U niej zagadka ma znacznie głębsze podłoże. Wszystkie te cztery elementy miesza ze sobą, posługuje się tym, którego w danym momencie potrzebuje. O ile już Żar był mocnym wydarzeniem zeszłego roku, to Szept w moim odczuciu podbija stawkę i jest jeszcze lepszy. 


Polecam. 

Moja ocena 8/10 



               Wydawanictwo Czwarta Strona 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz