Strony

sobota, 6 listopada 2021

WILCZA RZEKA, WIOLETTA GRZEGORZEWSKA

Opowieść w formie pamiętnika o życiu, kobietach, imigrantach i pandemii. O ile o tym ostatnim aspekcie często wspomina się mimo chodem, to Wioletta Grzegorzewska uczyniła z niego motyw przewodni Wilczej rzeki. Jeśli nie najlepszej, to na pewno będącej w ścisłej czołówce najlepszych książek 2021 roku.


Wiola, to kobieta po przejściach. Zbliża się do pięćdziesiątki i samotnie wychowuje córkę, Julię. Już parę razy zmieniała w życiu miejsce pobytu. Z Polski przybyła na Wyspy Brytyjskie, teraz po latach wyprowadza się z małej wysepki położonej na kanale La Manche i wraz z nastolatką, psem i kotem wsiada na prom płynący do Hastings. Podczas przeprawy dociera wiadomość o wybuchu epidemii covid 19, a na miejscu okazuje się, że została oszukana i bez dachu nad głową. Odtąd zmuszona zostaje do tułaczki po kolejnych stancjach i podjęcia walki o przetrwanie. Jedyne co stałe to miłość do pisarza Marka, tyle tylko, że on jest żonaty i mieszka w Polsce. Na ile uczucie na odległość, ma w ogóle rację bytu? 


Wioletta Grzegorzewska zachwyciła mnie Stancjami, obecnie zmienia nieco charakter opowieści i robi krok do przodu. Od pierwszych zdań czaruje czytelnika, snuje historię o tym, co znane jest każdemu z nas i o tym, co wielu fascynuje - życie emigranta. Proza pisarki jest niezwykle płynna i wędruje przez przeplatające się wzajemnie czasookresy. Rzeczywistość PRL, przybycia do Wielkiej Brytanii i realia doby koronowirusa. Czytając mamy wrażenie, jakby Wiola wracała do własnych doświadczeń autobiograficznych, będąc przy tym niezwykle szczerą. Odczucie to potęguje narracja pierwszoosobowa, główna bohaterka ma tak samo na imię, jak autorka i również jest pisarką. Dla tych, co poznali Guguły i Stancje, obecna powieść stanowi kolejną odsłonę jej losów. Chociaż cofamy się do szarej rzeczywistości lat 80 XX wieku i obecnej sytuacji, kiedy każdego dnia za sprawą wirusa, świat staje na głowie, to nie ma uczucia, że tematyka przygniata swym ciężarem czytelnika. Wręcz odwrotnie. Grzegorzewska pokazuje się jako znakomita gawędziarka, meandruje między opisami, które bolą, a humorem obecnym w dialogach. Roztacza tak, jak tylko ona potrafi całą galerię osobliwości. W jej skład wchodzą kobiety z różnych stron świata, o odmiennym temperamencie i noszące odmienne bagaże doświadczeń. Nie brakuje oczywiście interesujących męskich bohaterów, jednak oni bardziej pozostają w cieniu. To panie wiodą prym i są tymi najbardziej charakternymi. Wreszcie napotykamy na życiowych rozbitków, którzy skutecznie potrafią przykuć uwagę. Olga Tokarczuk napisała "Apokaliptyczny klimat tej intymnej, biograficznej prozy hipnotyzuje i niepokoi". Trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. W każdym z trzech okresów rozgrywa się mała apokalipsa, niosąca kres temu, co znane dotychczas. Po niej nic już nie jest takie same i znajdujemy się w zupełnie nowym świecie, do którego przystosowujemy się, aby ponownie doświadczyć kolejnej rewolucji życiowej. Nieustannie zadajemy pytanie o finał i dokąd ostatecznie zmierzamy. Wędrujemy w kierunku tego, co nieznane ale mimo owego niepokoju, towarzyszy nadzieja na normalność, której zalążki niezmordowanie wszyscy próbują zbudować. Zadziwiające jest, jak w niewielkiej objętościowo w stosunku do poruszanych tematów, autorce udało się zawrzeć trudnych kwestii. Przemoc domowa i trauma przekazywana z pokolenia na pokolenie, nieustanna walka o przetrwanie i lepsze jutro, potrzeba bliskości i poczucia bezpieczeństwa, czy relacji zwierzę - człowiek, w której ten ostatni często zawodzi. Chociaż za każdym razem pozostają w duszy blizny, to właśnie one sprawiają, że nie brakuje sił do sprzeciwu i podniesienia z upadku. Ciosy dotykają zarówno ludzi i zwierzęta, jedni i drudzy muszą się z nimi uporać z traumą.


Wioletta Grzegorzewska snuje nostalgiczną opowieść o bólu i małych radościach. O tym, co bezpowrotnie minęło i mija każdego dnia. Bawi się słowem i formą, dotykając jednocześnie codzienności, która za każdym razem wybija się na plan pierwszy. Tu nie ma wydumanych i oderwanych od rzeczywistości historii, czy górnolotnych wzlotów. Ich miejsce zajmują zwyczajne, często bezbarwne sprawy i czynności, przedstawiające non stop prawdę o człowieku, prawdę o nas i pytaniu dokąd zmierzamy, jako ludzie. Wilczą rzeką Wioletta Grzegorzewska udowadnia, że nadal pozostaje jednym z ważniejszych głosów polskiej literatury.


Polecam. 

Moja ocena 8/10



                      Wydawanictwo W. A. B



Recenzja powstała we współpracy z Grupą Wydawniczą Foksal, której bardzo dziękuję za zaufanie i egzemplarz recenzencki. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz