KRÓTKA HISTORIA SIEDMIU ZABÓJSTW - MARLON JAMES
To książka, którą chciałem przeczytać od razu, jak tylko o niej usłyszałem. Świat gangsterskich porachunków na tle malowniczej Jamajki lat 1976-1991, próba zabójstwa Boba Marleya, nie wiadomo kto jest dobry a kto zły; czyż to już nie brzmi wspaniale. A do tego Nagroda Bookera 2015, wszystko razem sprawiło, że tylko czekałem aż w końcu będę mógł przeczytać „Krótką historię siedmiu zabójstw” Marlona Jamesa. Zapraszam na recenzję!!
To książka, którą chciałem przeczytać od razu, jak tylko o niej usłyszałem. Świat gangsterskich porachunków na tle malowniczej Jamajki lat 1976-1991, próba zabójstwa Boba Marleya, nie wiadomo kto jest dobry a kto zły; czyż to już nie brzmi wspaniale. A do tego Nagroda Bookera 2015, wszystko razem sprawiło, że tylko czekałem aż w końcu będę mógł przeczytać „Krótką historię siedmiu zabójstw” Marlona Jamesa. Zapraszam na recenzję!!
Wszystko zaczyna się 2 grudnia 1976 roku, wtedy to szefowie gangu postanowili zabić Boba Marleya ( tu występuję
jako Śpiewak). Do zamachu dochodzi następnego dnia. Siedmiu uzbrojonych
mężczyzn napada jego dom. Na szczęście
jest nieudany, jednak muzyk na zawsze opuszcza Jamajkę. Samych zaś sprawców nigdy nie ujęto.
A samego zamachu nie wyjaśniono. Jednak,
tylko takie streszczenie powieści byłoby niezwykle powierzchowne. Ponieważ
„Krótka historia…” to opowieść wielowątkowa, choć wszystkie one sprowadzają się
do życia w świecie bestii. To historia kraju Marlona Jamesa, pokazana w sposób
brutalny i szokujący. Pokazuje ją taką , jaką była bez żadnych ubarwień czy
wywoływania u czytelnika sztucznych emocji. Nie ma w niej absolutnie żadnych
pozytywnych postaci, każda z nich ma swoje sekrety i tajemnice. To historia
ludzi skupionych wokół dwóch ugrupowań: wspomnianej przeze mnie JPP i LPN
(Ludowa Partia Narodowa). To właśnie między nimi toczy się walka na śmierć i
życie.
Marlon
James w swojej najnowszej powieści pokazuje obraz Jamajki i jej mieszkańców w
latach całkowitego chaosu, gdzie faktyczne rządy wyspą sprawują szefowie grup
przestępczych; natomiast w dwóch ostatnich częściach obesrwujemy zarówno
ich losy w Stanach Zjednoczonych, jak
również samych Jamjaczyków tam zamieszkających. To właśnie USA stało się
ostatnim akordem ich walk. Jest to dość ciekawe o tyle, że to właśnie agenci
CIA mieli aktywnie wpływać na sytuację Jamajki lat 1976-1979. Widać to na
przykładzie Barr`ego Diflorio, który miał zapobiec dojściu socjalistów do
władzy. Autor powierza narrację o tych
wydarzeniach różnym ludziom takim jak: prostytutka Nina Burgess, szefom gangu
Papa Lo, egzekutorom mafijnym Josey Wales i Beksa oraz jego członkom Demus, Bam
bam i inni. Skupieni oni są wokół gangu Kopenhaga. I właśnie do nich w praktyce
należą rządy nad miastem Kingston. Ich głównym przeciwnikiem jest tzw. Babilon
czyli cały system policyjny wyspy, włączając również działających na niej
agentów CIA: Barry Diflorio. Wreszcie
relację o tych dniach przekazuje też: dziennikarz Alex Pierce oraz zmarły
polityk sir Arthur George Jennigs. Ten ostatni zarówno wprowadza czytelnika w
klimat tamtych czasów i miejsc, oraz po każdej części (poza ostatnią) kończy ją
swoistą refleksją a nawet dopowiedzeniem. Natomiast każdy z tych przekazów jest
inny, pokazuje zupełnie odmienny punkt widzenia na to co się dzieje, wreszcie każda
z osób opowiadających próbuje się w swoisty sposób usprawiedliwić z
podejmowanych przez siebie wyborów, pokazać inaczej nie mogła postąpić. To już
w kwestii czytelnika jest odnieść się do tych różnych punktów widzenia na te
same fakty.
Taki sposób ujęcia
opowieści powoduje, że wydawać by się mogło iż centralną postacią powieści
będzie Śpiewak, tak się jednak nie dzieje. Ponieważ właśnie uwaga autora skupia
się na ludziach wokół niego: donów mafijnych, członków gangów, prostytutkach,
amerykańskich agentach. Wszyscy oni próbują na swój sposób ułożyć sobie życie i
znaleźć choćby odrobinę szczęścia w piekle, w którym przyszło im żyć.
Autor ustami tych osób pokazał zamknięty krąg, jakie
stanowiły getta. Dla ich mieszkańców nie istniała absolutnie żadna szansa
wyrwania się ze świata siły i przemocy. Według moich odczuć wpływały na to
przede wszystkim dwa czynniki. Raz psychologia tego miejsca, tak mocno
wsiąknęła w ich psychikę, że nie wyobrażali sobie innego życia. Często
pochodzili oni z tzw. dobrych rodzin, co ciekawe podobna sytuacja została później
z Jamajki przeniesiona na grunt amerykański. Jeśli ktoś podjął decyzję o
wstąpieniu do grupy przestępczej, to już nie było z niej wyjścia. Tylko śmierć
zrywała związek z nią. Po drugie zaś sami szefowie gangów starannie zadbali,
aby zdrajców przykładnie ukarać.
Jest to świat silnie
zmaskulizowany. Rządzony przez mężczyzn i to oni nadają wszystkiemu główne
tony. Kobiety zaś służą tylko do zaspokojenia potrzeb seksualnych ( dobrowolnie
bądź po przez gwałt), dotyczy to zarówno Kopenhagi, jak Babilonu. Wśród nich
były dziewczyny pochodzące z dobrych domów, często wręcz o moralności
purytańskiej. Podobnie do mężczyzn muszą walczyć, aby przeżyć każdy dzień.
Jeden zły wybór, znalezienie się w złym miejscu i niewłaściwej porze mogło
pociągnąć za sobą poważne konsekwencje, a ich życie znajdowało się w poważnym
niebezpieczeństwie
„Krótka
historia siedmiu zabójstw” to powieść na wskroś realistyczna i brutalna w swoim
przekazie. Pełno w niej wulgaryzmów, brakuje poszanowania nawet do osób Jezusa
i Maryi, co pokazują już pierwsze strony książki. Bohaterowie przyrównują się
niejednokrotnie do cierpień Chrystusa, jakie ponosił w czasie swojej Męki. Zabieg
ten dodaje w moim odczuciu dodatkowej porcji przerażenia i pokazuje
niejednokrotnie desperację bohaterów w obliczu ich bezsilności. James stosuje
go bardzo często pisząc o śmierci, torturach, przesłuchaniach czy gwałtach; a
więc można tu znaleźć dosłownie wszystko to co budzi w nas wstręt i obrzydzenie.
Jednak takie potraktowanie największych świętości dla wielu osób, może
spowodować w moim odczuciu, że wrażliwsi
czytelnicy mogą odebrać powieść negatywnie, a co gorsze nawet porzucić dalsze
czytanie. Dlatego nie powinni się oni nawet za nią zabierać. Autor pokazuje
realia swego kraju takie, jakie były. Nawet nie stara się ich upiększyć. Świat
jest brutalny i taki go James pokazuje.
Natomiast przechodząc do warstwy językowej. Wspomniałem,
że autor używa niezliczonej wręcz ilości wulgaryzmów. Oczywiście występują one
również w innych książkach, jednak aż takie ich naszpikowanie zdarza się rzadko.
Bohaterowie mówią językiem używanym na co dzień przez przedstawicieli swojej
„profesji”. Trudno więc doszukiwać się tym samym pięknej literackiej mowy. Często
jest to język ludzi niewykształconych. W tym miejscu pragnę przyłączyć się do
osób ślących pochwały dla tłumacza Roberta Sudoła. Wykonał on wręcz heroiczną
pracę. W dialogach pełno jest błędów ortograficznych, często brakuje
jakichkolwiek znaków interpunkcyjnych. Stąd w pierwszym wrażeniu może pojawić
się wrażenie, że otrzymaliśmy egzemplarz przed korektą. Nic bardziej mylnego.
Dopiero po uzmysłowieniu sobie sposobu wyrażania się naszych bohaterów i fakt
braku ich wykształcenia, zabieg ten dodatkowo urealnia opis. Przenosi nas do tamtych ludzi i miejsc, choć
wcale nie mamy ochoty tam być. Dodatkowo musiał on zmierzyć się w swoim
przekładzie również z samą gwarą jamajską, swoistymi zwrotami mowy potocznej
mieszkańców wyspy, gdzie trudno znaleźć polskie odpowiedniki. Moim zdaniem jest
to niewątpliwy plus i nie chcę wręcz wyobrażać sobie tekstu oryginalnego.
Inny
atut stanowi zamieszczony na początku książki spis bohaterów. Niejednokrotnie
ułatwił on lekturę, gdyż przy tak nagromadzonych osobach, gdzie narratorzy
wspominają w swojej relacji konkretnych ludzi trudno byłoby orientować się kto
kim jest. Szczególnie, ze przez prawie 750 stron przewija się aż kilkadziesiąt
różnych osób.
Podsumowując „Krótka historia siedmiu zabójstw” to jedna
z najbardziej brutalnych książek, jakie kiedykolwiek czytałem. Zdecydowanie
jest to lektura tylko dla pełnoletnich czytelników. Nie wyobrażam sobie aby dać
ją dzieciom a nawet młodzieży. Fani
gangsterskich porachunków, świata mafii będą na pewno oczarowani to książką.
Natomiast ci, którzy nie specjalnie lubią tego typu opowieści, mogą poczuć się
rozczarowani. A zatem czy sama Nagroda Bookera jest zasłużona? W moim odczuciu
tak. Jest to na pewno świeży powiew w porównaniu do literatury amerykańskiej,
która po prostu na półkach księgarskich jest wszechobecna. A dodatkowo właśnie
wspomniana warstwa językowa książki sprawia, że nagroda ta się jej należała.
Jednocześnie pragnę naprawdę serdecznie podziękować Wydawnictwu Literackiemu za
wydanie książki. I przyłączam się do
osób proszących o wydanie Bookera 2016.
Wreszcie sama powieść
ma zakończenie otwarte, dowiadujemy się jaki los spotkał zarówno samego Boba
Marleya, jak również jego zamachowców; jednak pojawiają się zupełnie nowi
ludzie pragnących zająć miejsce dawnych donów. A sam autor daje do zrozumienia,
że myśli o kontynuacji, po którą na pewno sięgnę.
Pokazany zostaje obraz
Jamajki, która do tej pory wydawała mi się jedną z egzotycznych wysp i rajów
turystycznych, natomiast tutaj wyspa ta przeraża i na pewno trudno będzie
patrzeć na nią, jak przed lekturą powieści Jamesa.
Osobiście polecam.
Moja ocena: 7/10
Źródło: Wydawnictwo Literackie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz