Strony

środa, 8 marca 2017


PANI EINSTEIN - MARIE BENEDICT


Kim była tajemnicza i nieznana żona Alberta Einsteina?  Wydawca wysuwa dość odważną hipotezę jakoby to właśnie ona miała być autorką teorii względności. Oboje byli zdolni lecz to on zdobył światową sławę i zapisał się na kartach historii.

Miało być tak pięknie. Razem mieli być jednością w pracy i życiu, taką jak wskazywało nazwisko ein stein czyli jeden kamień. W rzeczywistości pojawiło się wielkie oszustwo i podła zdrada. A jej marzenia prysły niczym bańka mydlana. Przed Wami „Pani Einstein” od wydawnictwa Zysk Horyzont. Zapraszam na recenzję

 

            Marie Benedict przenosi nas do Szwajcarii drugiej połowy XIX wieku. Jesienią 1896 roku do Zurychu przybywa Mileva Marić, aby studiować fizykę na tamtejszym uniwersytecie, a potem pracować jako naukowiec. Mimo swego kalectwa – miała zdeformowane biodro- to kobieta o genialnym umyśle. Bardzo zdolna, inteligentna i niezwykle ambitna. Bez reszty zakochana w nauce. To ona właśnie stała się jej miłością a zarazem dawała pociechę. Zdawała bowiem sobie sprawę, że ze swoją ułomnością nie ma szans znaleźć męża i posiadać rodziny. Jednocześnie wielu mężczyznom nie podobało się, że niejednokrotnie przewyższa ona ich intelektem i rozwiązuje zadania, które im nie udało się zrobić.

            Po przybyciu na uczelnię trafia pod opiekę profesora Webera, któremu również nie podoba się aby kobieta była w gronie jego studentów. Tam też poznaje miłość swego życia, Alberta Einsteina. Chłopak wydaje się wrażliwy, skromny i zupełnie nie przeszkadza mu defekt koleżanki. Jest on zakochany w jej umyśle. Zresztą tak samo, jak ona jest bardzo zdolny i inteligentny. Może wydawać się, ze są do siebie bardzo podobni. Oboje zakochani w fizyce, marzą aby w przyszłości być znanymi profesorami.

Konsekwentnie walczył o jej o względy, to przez spotkania z nim odsuwała się od swoich przyjaciółek z pensjonatu. Z czasem zdobył jej serce. Obiecywał jej, ze razem będą pracować niczym małżeństwo Curie. Mileva miała być dla niego nie tylko żoną i matką jego dzieci, lecz przede wszystkim partnerką w pracy naukowej.

Kilkanaście lat później, Albert nie pamięta o swoich deklaracjach. On ma światową sławę, a dla swojej żony stał się wręcz tyranem. Mileva zaś została zupełnie zapomniana.

„Pani Einstein” to historia kobiety oszukanej i zdradzonej, kobiety której marzenia legły w gruzach, została w okrutny wręcz sposób wykorzystana przez męża w realizacji jego celów. Teraz musi już walczyć nie o sławę jako naukowiec, ale własną godność i odnaleźć dawną, już niestety zapomnianą siłę.

            Jest to powieść, która zachwyciła mnie już od pierwszych stron. Porwała mnie pięknym językiem, jakim została napisana. Świetnymi dialogami. Stylem, który doskonale oddaje klimat epoki końca XIX i początku XX wieku, pozwala on nam przenieść się do tamtych czasów, miejsc. I nadaje opowieści niezwykłej wręcz realności, czytając miałem naprawdę wrażenie, jakby stał obok tamtych ludzi.

Mało tego, nawet laik w dziedzinie nauk ścisłych, jakim jestem, nie poczuje się nią przytłoczony lecz doskonale może orientować się w fabule. Autorka ustami bohaterów omawia ogólną charakterystykę ich odkryć. Skomplikowane prawa fizyki i matematyki pokazane są w bardzo przystępny sposób, co uważam za kolejny bardzo ważny atutu książki.

Sama książka podzielona jest na trzy części odpowiadające trzem zasadom dynamiki Newtona. Każda z nich rozpoczyna się od cytatu tego XVII- wiecznego fizyka i wręcz charakteryzuje owe trzy etapy życia Milevy i Alberta: młodość i lata uniwersyteckie, wczesne lata małżeństwa, i ostatnią gorycz i rozczarowanie małżeństwem.

Marie Benedict pokazała kobietę, która znalazła się w świecie zdominowanym przez mężczyzn, którzy niechętnie patrzyli aby przedstawicielki innej płci zajmowały ich miejsca.

Autorka pokazuje przy tym, jak bardzo dostęp do nauki był ograniczony dla kobiet. W samej Serbii, z której pochodziła Mileva, mogły one trafić do więzienia, jeśli próbowałyby zdobyć wyższe wykształcenie. W powszechnej świadomości ich rola sprowadzała się do zajmowania domem, mężem i dziećmi. Niezamężne były wręcz odrzucane i krytykowane. Czytając te opisy bardzo ale to bardzo przypomniała mi się sytuacja opisywana przez polską pisarkę, Narcyzę Żmichowską w jednym z jej listów. Wspominała bowiem, że kiedy wychodziła z paryskiej biblioteki zobaczyła przechodząca obok ulicą zakonnicę, która miała stwierdzić: „Na taką to kary boskiej nie ma”. Czy potrzeba lepszego komentarza.

Temat ten jest uważam bardzo istotny,  ponieważ często słyszy się, że kobiety są głupsze od mężczyzn. Nie ma aż tylu wybitnych naukowców wśród nich, a największymi umysłami Europy byli mężczyźni. Książka Benedict doskonale pokazuje, dlaczego tak się stało. Przyczynę za to w dużej mierze ponosił krzywdzący je system prawny i społeczny.

Mileva wstępując w progi Uniwersytetu musiała od razu zmierzyć się z trzema uprzedzeniami w stosunku do niej: po pierwsze: bycie kobietą; po drugie: narodowość. Była Serbką a Słowian uważano za gorszych od mieszkańców Europy Zachodniej i absolutnie nie można im ufać, ponieważ to urodzeni spiskowcy. Po trzecie wreszcie jej kalectwo. Często stawała się obiektem drwin ze strony kolegów.

Osobiście zakochałem się w niej od samego początku. Podziwiałem jej upór w dążenie do wyznaczonego celu. Potem zaś żałowałem się widząc upokorzenia, jakie przyszło jej znosić ze strony Alberta i kibicowałem w walce o odzyskanie utraconej godności.

Chociaż autorka uprzedza, że sama powieść jest fikcją literacką a do napisania jej przygotowywała się czytając listy Milevy i Alberta; to straciłem jednak szacunek do Alberta Einsteina jako człowieka. W historii bowiem mówi się, jakoby w rodzinie noblisty miała miejsce przemoc domowa. Sama zaś Marie Benedict wysuwa dość odważną hipotezę: autorką teorii względności była Mileva Marić. Stworzyła ona ją w hołdzie dla zmarłej rocznej córeczki. Do której  Albert nie dawał jej jechać w czasie choroby dziewczynki. , kiedy przybyła było już za późno. Dziecko nie żyło. Natomiast on potem ukradł jej odkrycie i podpisał się pod nim własnym nazwiskiem.

            „Pani Einstein” dla mnie to powieść doskonała. Mimo, że bardzo się starałem, jednak nie znalazłem w niej żadnej wady. Piękny język, przejmująca akcja ale przede wszystkim jest to historia uniwersalna.

            Po pierwsze również dziś kobiety muszą mierzyć się z różnego rodzaju dyskryminacją. Często słychać „jaka ładna” a nie „jaka zdolna, kompetentna, pracowita itd.”. Nie ma absolutnie znaczenia szerokość geograficzna, w jakiej się znajduje dana osoba.

            Po drugie książkę tę mogą pokochać zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Osobiście znalazłem w losach Milevy, wiele własnych przeżyć. Może też za to, postać jej stała mi się bardzo blisko. Samą lekturę przeżywałem niezwykle emocjonalnie. Tak, jak wspomniałem wcześniej podziwiałem jej walkę o marzenia, współczułem patrząc na wyrządzaną jej krzywdę. Doznała ona najgorszych z możliwych upokorzeń, jednak w każdej sytuacji pokazała piękną godność człowieka. Sam zaś wiele się od niej nauczyłem.

            Po trzecie jest to powieść ponadczasowa. Zawsze, w każdym niestety społeczeństwie znajdą się ofiary i kaci. Wiele domów pełnych i dziś jest cichego krzyku oraz wypełnionych łzami żon, matek i dzieci.

Ponadto również nasze społeczeństwo wbrew pozorom nie jest tolerancyjne. Poza seksizmem panuje również dyskryminacja ludzi niepełnosprawnych, mających wiele ułomności cielesnych. Przez to wyłamujących się powszechnemu modelowi piękna i sukcesu. Karą zaś staje się właśnie odrzucenie, odmawiania prawa choćby do lepszej pracy.

Wszystko to sprawia, że zarówno czytając „Panią Einstein” miałem do niej niezwykle wręcz emocjonalny stosunek. Zapada ona bardzo mocno w pamięć, serce i opanowuje dosłownie całe ciało. To powieść podkreślam DOSKONAŁA.  Jedna z tych na, którą czekałem bardzo długo. Osobom wrażliwym polecam przygotować naprawdę dużą paczkę chusteczek. Przynajmniej ja płakałem w trakcie lektury, jak bóbr.

Polecam.

 

Moja ocena 10/10

 
                                                       Źródło: Wydawnictwo Zyk Horyzont

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz