Strony

środa, 13 kwietnia 2022

GILEAD, MARILYNNE ROBINSON

Opowieść w formie pamiętnika zawierającego szczerą spowiedź umierającego człowieka, otwiera pełną nostalgii sagę rodzinną. Gilead królowej amerykańskiej literatury pięknej, Marilynne Robinson otwiera legendarną trylogię i nagrodzony został Nagrodą Pulitzera i National Book Critics Circle Award.


Stany Zjednoczone po wojnie secesyjnej. John Ames świadomy, że nieuchronnie zbliża się kres jego życia spisuje dla syna wspomnienia, w których kreśli losy rodziny i swoje własne. Z dziada pradziada mężczyźni tego rodu byli pastorami w niewielkim miasteczku w stanie Iowa, Gileadzie. To tu upływało ich dzieciństwo, młodość i dorosłe lata pełne wyzwań i prób. Na przestrzeni lat nie brakowało u Amesów konfliktów. John pozostawał pod wpływem Pisma Świętego i filozofii o naturze chrześcijaństwa Feuerbach. To religia pozostawiła na jego familii najsilniejsze znamię. W liście tym nie tylko pisze o swej wielkiej, często nieokazywanej miłości ale też zostawia duchowy testament.


Czytając powieść miałem w pamięci inne historie z tego okresu dziejów USA, ale żadna z nich nie była wypełniona tak mocno melancholią, nostalgią, refleksją nad życiem i popełnianymi w nim często błędami. Ukazana zostaje zniszczona na skutek wojny ziemia, rozprawia się z rasizmem i trudnymi relacjami. To nie tylko dzieje rodzinne, ale też posiadany światopogląd i dywagacje religijne nestora klanu. Jednocześnie Marilynne Robinson nie przytłacza czytelnika ale otula go słowami opowieści, przez którą płynie się niczym rzecznym nurtem. Zanurzamy się w nią coraz głębiej i zżywamy z Johnem świadomi tego, że nieuchronnie zbliża się czas pożegnania z nim. Czytamy zachłannie, chcąc poznać jak najwięcej szczegółów i nawet poboczne rozważania mają uzasadnione miejsce i mówią wiele o bohaterze - narratorze. One też wypełniają większą część powieści. Na każdym kroku towarzyszy wszechogarniający smutek. Akcja toczy się leniwie, bo nie ma się do czego spieszyć. Każde wspomnienie przywołuje konkretny okres życia, coś wnosi do sylwetki kaznodziei. Z nich wyłania się obraz dziadka, ojca i brata Johna. Tu ważne jest spojrzenie wgłąb siebie i dokonanie rozrachunku z życia, z tego co trudne i co siedzi w duszy niczym cierń.


Trudno znaleźć tak przemyślaną pod kątem konstrukcji opowieść. Tu każda kropka i przecinek mają uzasadnienie. Nic nie jest zbędne. Nawet cytaty wkomponowane w narrację mają w tym przypadku konkretny cel kompozycyjny. Na pewno nie jest dla wszystkich, ale ci, którzy dadzą mu szansę poprowadzenia się przez nurt wydarzeń, będą usatysfakcjonowani. 


Polecam. 

Moja ocena 8/10 



           Wydawanictwo Prószyński i S-ka 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz