Strony

piątek, 15 października 2021

MROCZNY PIĄTEK: SZTORM STULECIA, STEPHEN KING

Stephen King planował napisać Sztorm stulecia jako kolejną powieść, ostatecznej wersji powstał scenariusz filmowy, który jednak czyta się niczym powieść. A Król Horroru udowadnia, że w tej formie czuje się niczym ryba w wodzie i daje wszystko, co najlepsze było w jego twórczości.


Little Tall, to małe wyspiarskie miasteczko w stanie Maine przygotowujące się do zbliżającej się zimy i ogłaszanego w telewizji nadciągającego frontu dwóch burz, które połączywszy się razem wywołają największy od stuleci sztorm. Wraz z nim przybywa jeszcze jeden gość, to tajemniczy Andre Linoge, który inauguruje swój pobyt od zabicia wdowy Marthy Clarendon. Przybysz zna wszystkie wstydliwe sekrety mieszkańców, które wykorzystuje przy każdej nadarzającej się okazji. Jego atrybutem jest laska z wilczą głową, która pojawia się przed każdą z ofiar, po czym znika. Wraz z aresztowaniem potwora, koszmar nie kończy się, ale dopiero się rozpoczyna. Społeczność Little Tall szybko przekonuje się, że mężczyzna nie jest zwykłym człowiekiem, ale istotą nadprzyrodzoną domagającej się dania mu tego, czego zażąda. 


Stephen King od początku atakuje wszystkie zmysły czytelnika. Słyszymy odgłos burzącego się morza, nadciąga mróz i śnieg, czyniąc ulice trudne do przejechania i przejścia. Obserwujemy, jak w jednej chwili przyroda staje się wroga człowiekowi i zwiastuje nadciągające Zło w najczystszej postaci. Czujemy przenikające zimno. Jeśli ktoś boi się zimy, tak jak ja, widząc w niej cichego mordercę zabijającego znienacka, już sam widok miasteczka, by wystarczył do przekonania się, że nadciąga koszmar. Natychmiast przekonujemy się, że najgorsze dopiero przed nami. O ile najstraszniejszym wydarzeniem w Little Tall była historia Dolores Claiborne, to mieszkańcy szybko przekonują, że dopiero teraz jest się czego bać. Giną kolejne osoby, których ciała są zmasakrowane. Więzień szepcze niezrozumiałe słowa, wykonuje dziwne gesty, milczy, a jak zaczyna mówić, to irytuje rozmówcę. Nikt nie wie kim jest, ani skąd przybył. Pojawiają się się dziwne napisy, którym towarzyszą malowidła wilczego łba. Każde jego słowo to wypominanie grzechów, tego wszystkiego, czego chciałoby się zapomnieć i nigdy nie wracać do niechlubnej przeszłości. Wywołuje lęk przez odwoływanie się do tego, co stanowi największy wyrzut sumienia, a ujawnienie tego może doprowadzić do rodzinnego kryzysu. Jeden ściągał na egzaminach, inni skatowali niewinnego człowieka, jeszcze ktoś opuścił umierającą matkę i zażywał rozkoszy cielesnej, nie zważając na to, że kobieta umiera samotna i opuszczona. Im bardziej przyglądamy się przybyszowi i jego rozmowom, tym bardziej zaczynamy zastanawiać się nad tym, że może on stanowić karę za popełnione winy. Najsilniej oddziaływuje na tych, co dopuścili się najcięższych grzechów. Przyroda współdziała z nim. W tle rozgrywającego się horroru, słychać śpiew dziecięcej piosenki będącej swoisty wyzwaniem rzuconym czytelnikowi i bohaterom, że dla niego nie ma żadnych granic i może skrzywdzić nawet dzieci. 


Mistrz połączył wszystko to, co najbardziej straszyło w jego prozie z klasyką grozy. Mamy nawiązania do Miasteczka Salem, To, czy Lśnienia z drugiej strony pojawia się najczystsze Zło rodem z Egzorcysty. O ile u Blatty'ego świecka kobieta współdziałała z duchownym, to u Kinga tylko jeden człowiek jest gotowy do walki. Pastor zaś staje się całkowicie poddany potworowi i przeżywa swoisty rodzaj kryzysu wiary, który teraz się potęguje. Linoge bowiem to demon, przedwieczna istota, okrutna i bezwzględna, staje się oskarżycielem i karzącym zarazem - przy czym są to narzędzia wykorzystywane do osiągnięcia zamierzonego celu. Manipulator czerpiąc rozkosz z ludzkiego strachu, bezradności i siejący rozłam w rodzinach i całej społeczności. Tylko jedna osoba zdaje sobie sprawę, że z nim nie wolno wchodzić w żaden układ, a nawet rozmawiać. Inaczej doprowadzi do szaleństwa i histerii. Żeruje bowiem na tym, czego boimy się najbardziej, a strach staje się największą blokadą nie pozwalającą na starcie z demonem. Jest inteligentny, potrafi przybierać różne formy, zdeterminowany i każdy krok ma zaplanowany. Jego zainteresowanie dzieckiem stanowi luźne nawiązanie do obrazów takich, jak Egzorcysta. Przy czym Pazuzu zdecydowanie ustępuje mu pola. 


Król Grozy jest tu niezwykle spójny, nie wdaje się w szczegóły, nie rozchodzi się na boki i umiejętnie wykorzystuje kolejne elementy do budowania potęgującego się strachu. Tu wszystko jest na swoim miejscu, wszystko spełnia ważną rolę. Ja natomiast nie bałem się tak od lektury Lśnienia i wizyty w pokoju 217. Za pomocą kadru filmowego stworzył opowieść straszącą na wielu płaszczyznach i atakującą z wielu stron. Stajemy się widzem rozgrywanych wydarzeń i czujemy się w tym wszystkim coraz bardziej bezbronnii, przerażeni i osaczeni atmosferą klaustrofobii. 


Polecam. 

Moja ocena 10/10 




          Wydawanictwo Prószyński i S-ka 




2 komentarze:

  1. Muszę przyznać, że lubię Kinga, ale nie za elementy grozy, ale talent gawędziarski, który objawia w powieściach. Tak jak piszesz, tu mamy do czynienia z inną formą, a sam King jest spójny i oszczędny w słowach. Czyli coś totalnie odmiennego od tego, za co cenię sobie jego książki. "Sztormu stulecia" nie miałam okazji przeczytać, ale chętnie to zrobię, a przynajmniej spróbuję. Może w tej formie do ujrzę w Kingu mistrza horroru.

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację, King jest świetnym gawędziarzem. :)

    OdpowiedzUsuń