Autorka Stacji jedenaście, Emily St. John Mandel powraca w Szklanym hotelu- opowieści o wielkich fortunach, oszustwach i straconych marzeniach.
Vincent pracuje jako barmanka w luksusowym, położonym na odludziu hotelu. W swych murach gości biznesmenów i artystów. Życie kobiety zmienia się diametralnie, kiedy dostaje propozycję od właściciela hotelu, Johnatana Alkaitisa, żeby udawała jego żonę. W ten sposób wchodzi w świat luksusu i przepychu, ale równocześnie dotyka jego ciemnej strony. Poznaje ludzi przekonanych, że mając pieniędze mogą wszystko zrobić. Jak Vincent odnajdzie się w nowym środowisku i jaką cenę przyjdzie jej zapłacić?
Sięgając po Szklany hotel spodziewałem się otrzymać powieść, która mną wstrząśnie, wyciśnie ślad, tak jak było w przypadku Stacji jedenaście. Tymczasem przeczytałem ją bez większych emocji. Problemy moralne i kompromisy na jakie trzeba iść w świecie wielkiej finansjery, po prostu rozmywają się w morzu narracji. Ciekawy pomysł został wykorzystany w niewielkim stopniu i ostatecznie ma się wrażenie, że otrzymujemy średnią powieść. Taką, którą czyta się szybko, ale i odkłada bez żalu. Piramidy finansowe i przekręty, blichtr stanowią nie tło akcji, ale punkt skupiania się dla St. John Mandel, którego tłem są dopiero bohaterowie. Są oni bez wyrazu, trudno jest zawiązać z nimi jakąkolwiek więź. A ich losy były całkowicie obojętne.
Jedynym plusem jest stworzenie w Szklanym hotelu przejmującej atmosfery samotności i melancholii. Ludzie skupieni wokół hotelu, poza pieniędzmi i marzeniami o ich pomnażeniu, nie mają nic więcej. Wszystko to jednak za mało, aby stworzyć przejmującą historię. Taki średniak.
Moja ocena 5/10
Wydawanictwo Poradnia K