MROCZNY
PIĄTEK
|
W
CIEMNYM, MROCZNYM LESIE – RUTH WARE
Wieczór panieński stanowi ostatnie
beztroskie chwile przyszłej panny młodej. To na niego właśnie, przygotowuje się
niezapomniane rozrywki, mające uzmysłowić, co przyszła mężatka traci nakładając
na palec obrączkę, z wypowiedzeniem sakramentalnego „tak”. To wieczór zabawy i
beztroski, gdzie panowie – poza oczywiście zaproszonymi do dostarczenia
odpowiednich wrażeń – mają wstęp wzbroniony. Nic więc dziwnego, że kojarzy się
on raczej z zabawą i śmiechem, niż ze strachem o własne życie. Co natomiast
byście zrobili, gdyby podczas niego wśród Was znalazł się morderca? A miejsce
jego znajdowało się w domku położonym w samym środku mrocznego lasu, do tego
był całkowicie odciętego od miasta, tak że nawet sygnał telefonu całkowicie by
znikł. Jedynymi natomiast widzami stałaby się drzewa na tle złowrogo
wyglądającego krajobrazu, samo zaś miejsce raczej kojarzyło się z horrorem
Hitchcocka, niż beztroskimi chwilami pełnymi śmiechów i wygłupów. A do tego
dosłownie wszystko miałoby być podporządkowanej druhnie z piekła rodem.
Taki
właśnie scenariusz wykorzystała Ruth Ware „W ciemnym, mrocznym lesie”.
Nora Shaw to autorka kryminałów, kochająca i doceniająca
walory życia samotnie mieszkającego singla. W momencie, gdy do jej skrzynki
mailowej przychodzi wiadomość z zaproszeniem na wieczór panieński od dziesięciu
lat niewidzianej koleżanki z dzieciństwa, nie spodziewała się, że to jedno
spotkanie – na które zresztą wcale nie ma ochoty- zamieni jej życie w prawdziwy
koszmar. To właśnie w jego trakcie wśród bez konwenansowych rozrywek zaczną
wychodzić demony przeszłości, o których dziewczyna od dawna próbowała
zapomnieć. Szybko przekona się, że ostatnie lata związane z nimi oraz bolesne
wspomnienia szybko dadzą o sobie ponownie znać, z całą siłą jednocześnie do
głosy dojdą od dawna chowane urazy i niechęć. Szczególnie niechęć do zawsze
idealnej pod każdym względem panny
młodej – Clare. Nora już niedługo po przyjeździe przekona się, że przyjęcie
zaproszenia wysłanego przez Flo, druhnę Clare, było olbrzymim błędem. A dwa dni
mające upływać w beztroskiej i wesołej atmosferze, zaczną obfitować w
wydarzenia zupełnie nieprzyjemne. Szczególnie, gdy druhna zacznie zachowywać
się agresywnie z byle powodu. Jednak te mało miłe zabawy, to tylko preludium do
czegoś znacznie gorszego. Nora uwięziona na bezludziu będzie musiała nie tylko
uporać się z noszącymi od dawna ranami, ale również jej życie znajdzie się w
poważnym zagrożeniu.
„W ciemnym, mrocznym lesie” stanowi debiutancką powieść
Ruth Ware, która bardzo szybko została porównywana do „Dziewczyny z pociągu”,
która ma tylu samo zwolenników co przeciwników. W prawdzie nie do końca lubię,
tego typu porównania, gdyż albo szybko zniechęcą, albo znów dają nadmierne
oczekiwania co do nowej pozycji; zawsze należy pamiętać, że każda książka jest
inna. Tak samo jest i tym razem. Jest wiele podobieństw, ale też są i różnice.
To co może łączyć obie historie, to trochę hallmarkowski nastrój i powtarzający
się, nie wiem już który raz, schemat trójkątu miłosnego. Obie kobiety zakochane
w tym samym mężczyźnie, a on niby ułożył sobie życie, a wciąż myśli o dawnej
narzeczonej, wraz z akcją wychodzi wiele sekretów jego życia osobistego. Do
tego sam dość mroczny nastrój, w „Dziewczynie…” tory kolejowe, tutaj tytułowy
mroczny las, a więc sceneria idealna wręcz do popełnienie morderstw i mrożąca
krew w żyłach czytelników. To są niewątpliwe minusy tej opowieści. Jednak moim
zdaniem „W ciemnym….” to doskonały thriller psychologiczny, chociaż od razu
zaznaczę, że nie każdemu przypadnie do gustu, osoby nieprzepadające za
miłosnymi rozterkami bohaterów wplątanymi w wprowadzany przez autora nastrój
grozy, którego konsekwencją jest zbrodnia, nie koniecznie książka ta przypadnie
do gustu. Natomiast Ci, którym podobała się „Dziewczyna z pociągu” śmiało mogą
po nią sięgać.
Znamionuje ją na pewno doskonale ułożona intryga. Z
pozoru tylko leniwym toku akcji, obserwujemy coraz bardziej rosnące napięcie.
Wszyscy goście zaczynają zachowywać się delikatnie mówiąc, dość dziwnie. Pełno
jest złośliwości, pretensji, a narastający konflikt między nimi czuć coraz
bardziej. W praktyce owa zbrodnia wydaje się już tylko konsekwencją tego
wszystkiego, czego dowiadujemy się o bohaterach i co obserwujemy. Niby są
żarty, wygłupy nie będące dla wszystkich zbyt przyjemne, jednak wyczuwa się
brak wzajemnego zaufania, w praktyce każdy z uczestników wieczorku może stać
się zarówno ofiarą, jak i mordercą. Do tego dochodzą zabawy bronią, ostre
wymiany zdań, tym samym już wiem, że to tylko godziny dzielą nas od tragedii. W
tym wszystkim Ware próbuje z jednej strony łamać utarty już schemat trójkątu
miłosnego, jednak mam wrażenie, że nie bardzo jej się to udało. Samo
zakończenie w prawdzie jest kompletnie zaskakujące, nawet przez moment nie
spodziewałem się takiego obrotu spraw, a wszystkie układane w głowie
scenariusze dosłownie zmieniały się z każdą stroną. Jednak ostatecznie tylko go potwierdziły. Fabuła wciąga, trudno się od
niej oderwać i dosłownie w olbrzymim napięciu oczekiwałem, co dalej się
wydarzy. Jednak, gdyby autorka pominęła ten znany już wszystkim wielbicielom
„thrillerów z kobietą w roli głównej” schemat, całość zyskała by o wiele więcej
rumieńców. Nie ukrywam, że z utęsknieniem wręcz wypatruje powieści, która
doskonale wpisze się do tego trendu, jednak nie będzie powielać nieśmiertelnego
trójkąta. To mi już dość mocno zaczyna przeszkadzać. W każdym razie zostaje przedstawiona
historia która może przydarzyć się dosłownie każdemu, to co z pozoru wydaje się
miłe i przyjemne, zamienia się w prawdziwy koszmar.
Poza tym, niewątpliwym plusem jest wręcz fenomenalnie
ulokowane miejsce akcji. Niby wszystko dzieje się na łonie przyrody, w domku w
lesie; a więc rzeczywiście w scenerii wręcz idealnej na wieczór panieński i dwa
wspólnie spędzone dni. Jednak szybko to miejsce zaczyna przybierać złowrogi
nastrój. Jest mroczne, tajemnicze i a poczucie zagrożenia czuć dosłownie na każdym
kroku. Potęguje to cytat z tradycyjnej wyliczanki na Halloween, z której
autorka zaczerpnęła tytuł:
„W
ciemnym, mrocznym lesie był sobie ciemny, mroczny dom.
A
w ciemnym, mrocznym domu był sobie ciemny, mroczny pokój.
A
w ciemnym, mrocznym pokoju był sobie ciemny, mroczny kredens.
A
w ciemnym, mrocznym kredensie był sobie…. kościotrup.”
I takie właśnie jest
miejsce akcji powieści, wręcz idealnie wystylizowane do tej właśnie wyliczanki.
Wszystko jest niezwykle mroczne, przerażające i absolutnie nie ma się ochoty
tam przebywać. Sama sceneria, którą zwiedzamy nocą wraz z Norą napawa lękiem.
Nastrój ten potęguje co jakiś czas, dająca o sobie znać znajdująca się tam
strzelba. Nastrój grozy potęguję historia związana z tym miejscem: nie do końca wiadomo czemu miejscowi byli
przeciwni budowaniu w tym miejscu domu, miał on być dodatkowo dotknięty
pożarem. Z jednej strony słychać, że może znajduje się na starym cmentarzu
Indian, a z drugiej jakoby pod nim były pochowane owce. Tym samym również jego
historia owiana jest mroczną tajemnicą. Wreszcie ma w nim panować nienaganny
porządek, żadnej plamki itp. Co, jak łatwo się domyślić podczas zabaw w wieczór
panieński nie będzie łatwe do zachowania.
Niewątpliwy atut powieści stanowią sami bohaterowie. Są
to normalni, zwykli ludzie, których spotyka się każdego dnia na ulicy. Pisarze,
ludzie filmu, lekarze, młoda matka. Wszyscy oni noszą w sobie własne lęki i
rany. Każde z nich w związku z Clare, ma własne wspomnienia i doświadczenia
relacji z nią. Chociaż nie zawsze są one miłe. Sam przebieg zdarzeń poznajemy z
narracji Nory opowiadającej o całym zajściu. Dzięki temu poznajemy jej
przeszłość, myśli i lęki. Jest to kobieta, która od dzieciństwa była
traktowana, jako ktoś gorszy, to właśnie przyjaźń z Clare sprawiła, że wyszła
ona z cienia i uniknęła losu przysłowiowego kozła ofiarnego klasy. Od zawsze
była wycofana i mocno zakompleksiona, ciągle żyjąca w strachu. Jako nastolatka
przeżyła olbrzymi zawód miłosny, który odcisnął znamię na resztę życia, a teraz
właśnie jej pierwsza miłość ma zostać mężem jej byłej przyjaciółki. Wieczór
panieński Clare stanie się dla niej, nie tylko momentem w którym od dawna
odżyją drzemiące w niej demony, ale również pokaże jej prawdę o niej samej,
prawdę której do tej pory była nie do końca świadoma oraz obudzi w niej
wewnętrzną siłę.
Całkowicie przeciwstawnym do niej bohaterką jest przyszła
panna młoda. Od zawsze stanowiąca wzór wszelkiej doskonałości zarówno pod
względem fizycznym, uchodząc za szkolną miss, jak i intelektualnym. To do niej
należało pierwsze miejsce we wszystkim i o jej względy, każdy musiał zabiegać.
Nie znosi przegrywać, a za odrzucenie potrafi się boleśnie zemścić. Jest przy
tym doskonałą manipulatorką.
Do tego dochodzi cała
plejada niezwykle wręcz ciekawych osobowości: gej Tom będący człowiekiem
wesołym, dowcipnym, doskonale potrafiącym rozładować atmosferę; nieco złośliwa
lekarka Nina – będąca bardzo często owianą pewną aurą tajemniczości; wreszcie
Flo, kobieta niestabilna emocjonalnie i szaleńczo zafascynowana swoją
przyjaciółką, dla której jest w stanie zrobić dosłownie wszystko.
To właśnie dzięki tym
ludziom Ruth Ware stworzyła doskonały thriller psychologiczny, który w
mistrzowski sposób odsłania mroczne
zakamarki ludzkiej duszy, a czytelnik pewnie znajdzie we wszystkich tych
postaciach pewne własne cechy. To osoby, które kochają i nienawidzą i powoli
dowiadujemy się wielu rzeczy o nich, których kompletnie byśmy się nie
domyślili.
„W
ciemnym, mrocznym lesie” to z jednej strony na pewno porządnie napisany thriller
psychologiczny, który niestety powiela wiele schematów znanych już z innych
powieści, typu: życiowy dramat głównej bohaterki, grupa ludzi skrywająca wiele
sekretów, a z biegiem akcji nie wiadomo już kto jest zwierzyną, a kto łowcą –
pod płaszcze wesołych konkursów i rozrywek pojawia się wiele animozji,
złośliwości, docinków w wyniku których nie każdy z uczestników może czuć się
komfortowo, ślady na śniegu, dziwne odgłosy z zewnątrz czy wreszcie miejsce
akcji ulokowane na kompletnym odludziu, do tego dochodzi częściowo utrata
pamięci z tego co działo się poprzedniego wieczoru potwierdzają tylko od dawna
utarty schemat. Tym samym na pewno nie
jest to żaden powiew świeżości, może z pominięciem wieczoru panieńskiego, jako
centralnego miejsca akcji – nie pamiętam, aby ktoś już wykorzystał ten motyw,
jednak chciało mi się śpiewać „ale to już było” i niestety powraca przy
kolejnych powieściach tego typu. Konkludując ci, którym podobała się
„Dziewczyna z pociągu”, pragnący zacząć przygodę z thrillerem psychologicznym
czy po prostu szukający lekkiej historii na jeden lub dwa wieczory powinni
sięgnąć po książkę Ware. Natomiast zdecydowanie odradzam tym co nie lubią tego
typu klimatów, bądź maja dość utartych schematów i pragną czegoś nowego. Mnie
się podobała, ale na pewno nie powaliło na kolana. Jedynie trzeba przyznać, że powieść
ta doskonale trzyma w napięciu i bardzo szybko się czyta.
Osobiście polecam.
Moja ocena 6/10