Strony

piątek, 31 marca 2017


MROCZNY
PIĄTEK

 

 BEHAWIORYSTA – REMIGIUSZ MRÓZ

Powieść ta stanowi kolejną okazję do poznania kryminalnego oblicza Remigiusza Mroza. Przez wielu nazywany „złotym dzieckiem polskiej powieści kryminalnej” i mam wrażenie, że z każdą kolejną pozycją, tylko umacnia ten tytuł. To autor, którego można kochać albo nienawidzić, na pewno jednak nie sposób zachować obojętność. Przed Wami kolejna książka z Mrozowych lektur, mianowicie „Behawiorysta”, który doskonale wpisuje się wspomnianą przez mnie dyskusję, Jakie jest moje zdanie? Zapraszam na recenzję!!!!!

         Mam pewien problem w przedstawieniu fabuły. Tak, jak ma się to z Remigiuszem Mrozem, każde zdanie może stanowić pewnego rodzaju spoiler, a tego przecież nie chcę. Zatem poniekąd ponownie ograniczę się głównie do tego, co podaje wydawca. W jednym z opolskich przedszkoli znajduje się groźny zamachowiec. Wykorzystując transmisję telewizyjną grozi, że zabije dzieci i wychowawców. Natomiast kto zginie wychowanek czy przedszkolanka mają zdecydować widzowie. W ten sposób rozpoczyna się nazwany przez niego „Koncert krwi”. Organy ścigania pozostają całkowicie bezradne, w zaistniałej sytuacji prokurator Beata Drejer prosi o pomoc, dawnego przełożonego Gerarda Edlinga, specjalistę w zakresie kinezyki - zajmującej się badaniem niewerbalnych zachowań ludzi, którego wcześniej wyrzucono ze służby. Terrorysta zostaje schwytany, jednak nadal mają miejsce makabryczne zbrodnie.
            Opowiadając o tej książce mogę z całą pewnością stwierdzić, że jest to najbardziej zwyrodniała powieść tego autora oraz jedna bardziej okrutnych i przerażających – w tym drugim aspekcie może konkurować jedynie z cyklem „Parabellum”.
Generalnie nie należę do osób wyjątkowo wrażliwych, a po przeczytaniu pewnej  ilości zarówno thrillerów, jak i kryminałów mało jest rzeczy robiących na mnie wrażenie. „Behawiorysta”  jednak robi. Chodzi mi nie tylko już o to, że ofiarą  stają się przedszkolaki, ale całe tło bestialskiego wręcz okrucieństwa nakreślonego przez pisarza. Po prostu nie wiem co siedziało w głowie twórcy, że w tak bardzo sugestywny sposób udało mu się pokazać psychikę zwyrodnialca. Osoby, które przeczytały trylogię z komisarzem Forstem, gdzie Mróz doskonale podążał tropem psychiki Bestii, wiedzą że  prozaik  doskonale to potrafi. Kompozytor, tak media określiły zamachowca, jest jeszcze bardziej przerażający od mordercy z Giewontu.
Poza tym podczas lektury kompletnie nie zdawałem sobie sprawy, z tego co Remigiusz Mróz robi z moją psychiką, dopiero po dłuższym czasie uzmysłowiłem sobie, że jest to zwykłe pnie mózgu.  Zacząłem, wręcz podążać tokiem myślenia psychopaty, próbując przewidzieć co jeszcze może wymyśleć zwyrodnialaczy umysł. To, jak ta książka działa na psychikę czytelnika jest po prostu niewiarygodne. Jeśli są osoby, które skarżą się, że przy czytaniu z myślą o niebieskich migdałach, to z całą odpowiedzialnością daję właśnie „Behawiorystę”, tu już nie sposób myśleć  o niczym poza samą opowieścią.  Kiedyś wspominałem, że rzadko kierują się „opiniami” zamieszczonymi na okładce książki. Tym razem, jednak ponownie to zrobię. Mianowicie już na  przedniej stronie okładki jest rekomendacji Tess Gerritsen „Potężna dawka emocji, nieustanne napięcie i fascynujący bohater! »Behawiorysta« to książka której nie odłożycie do ostatniej strony.” Ponadto reklamowano ją „Trzymające w napięciu do ostatniego zdania połączenie thrillera z powieścią kryminalną, jakiego dotąd w Polsce nie napisano.” Muszę przyznać, że żadne z powyższych stwierdzeń nie jest przesadzone.  Ta powieść naprawdę robi wrażenie, już od pierwszego zdania, a kolejne strony tylko je zwiększają. Mróz chwyta za gardło i trzyma do samego końca. 
Znamionuję ją akcja pędząca na przysłowiowy „łeb na szyję”, rozpędza się w pierwszej stronie i gna aż przez kolejne 480. Nawet  przez chwilę nie czuć znużenia, z każdą kolejną stronnicą czułem coraz większe zdenerwowanie, jak to wszystko się potoczy. Powieść  wbiła mnie w fotel, nie wiem kiedy mijały kolejne godziny. Dawno nie miałem w ręku lektury, którą chce się, aby jak najszybciej się skończyła, żeby wreszcie poznać zakończenie.
Mróz dokonuje wręcz niesamowitej sesji terapeutycznej Kompozytora, zgłębia jego logikę, pobudki, pokazuje w właściwy sobie sposób wpływ przeszłości na obecne wybory człowieka.
Podczas lektury są momenty, że czułem się niczym na kozetce u psychologa. Dzieje się tak, między innymi poprzez pokazanie, w tej historii to ty decydujesz kto zasługuje na życie, a kto na śmierć. Czyja egzystencja jest ważniejsza? Myślę, że wiele osób podczas czytania „Behawiorysty” zada sobie pytanie o to, jaki wybór podjąć. I właśnie za tę powiedzmy warstwę psychologiczną  należą się olbrzymie brawa i uznanie dla autora.  On po prostu bawi się z nami, niestety często pokazując naszą prawdziwą twarz.
Absolutnie nie liczy się on z emocjami czytelników, wręcz rozgrywa na nich swój charakterystyczny mroźny koncert. Moje  nerwy były dosłownie w strzępach.

            Do tego dołożyć znakomity styl, dialogi nadające wręcz niejednokrotnie dramaturgii, bardzo często czułem, jak kolejna wypowiadana kwestia potęguje napięcie, które już i tak sięgało moich granic wytrzymałości.
W mistrzowski wręcz sposób kreśli miejsca rozgrywania kolejnych wydarzeń,  raz znajdujemy się w siedzibie prokuratury, a za chwilę w kryjówce przestępcy. To między innymi język, jakim została napisana powieść, sprawia wrażenie jakbyśmy naprawdę byli obserwatorami rozgrywanych partytur w „Koncercie krwi”.
            Ponadto już samo umieszczenie wszystkiego w Opolu, mieście kojarzonym ze stolicą polskiej piosenki i dodanie do tego jeszcze samej muzyki sprawiło, że trudno będzie mi tak samo patrzeć na tę miejscowość, jak przed lekturą „Behawiorysty”.  I z tego co w wywiadzie mówił, sam autor poniekąd właśnie był taki jego zamysł, zamiany stolicy polskiej piosenki na stolicę polskiej zbrodni. Myślę, że to mu się udało w 100 %. Doskonale wręcz też oddaje charakter miejscowości, i nawet ktoś – jak ja – co nigdy nie był tam, może poczuć jej atmosferę. Podobnie, jak w cyklu z Joanną Chyłką w którym dokładnie jest podawane miejsce kolejnych wydarzeń, nazwy ulic, lokali w których rozgrywa się w danym momencie akcja, dokładnie ten sam zabieg został użyty tutaj. Jest znów mocne oddziaływanie na psychikę czytelnika, który na przykład mieszkając w Opolu może sobie nagle uzmysłowić, że przecież on tą ulice mija codziennie, wówczas na pewno nastrój grozy wzrośnie bardzo mocno. 

            Wreszcie sami bohaterowie, jak to w powieściach Remigiusza Mroza, są to ludzie o bardzo silnych charakterach. Tak samo jest  tym razem.
Na pewno do moich faworytów należy Gerard Edling. Jest on szalenie trudny do określenia. Z jednej strony stanowi wręcz mieszankę Forsta i Chyłki, z drugiej zaś ma w sobie coś zupełnie wyjątkowego tylko dla siebie. Muszę przyznać, że polubiłem go od pierwszej strony. Jest niezwykle oczytany, błyskotliwy, a poza tym również zarozumiały, nie zwykle trudny we współpracy, wie wszystko najlepiej i nawet nie stara się tego ukryć, bardzo lubi poprawiać błędy językowe czy w zakresie savoir vivre`u u innych.  Jest  jedną najbardziej wyrazistych postaci całej powieści, nadając jej pewnego kolorytu. Chociaż także potrafi być momentami szalenie wręcz irytujący.

            Inną taką osobą to sam Kompozytor. Zwyrodnialec, psychopata i co tam jeszcze chcecie. Wszystkie najgorsze epitety, jakie przychodzą do głowy podczas lektury, będą niewystarczające do określenia go. Stanowi wręcz zło w czystej postaci. Niestety nie mogę znowu zbyt dużo powiedzieć, nie chcąc robić spoilerów, jednak na pewno wpisuje się w kanon największych psychopatów z powieści Remigiusza Mroza. Według mnie wyprzedza wręcz Bestię z Giewontu. Karmi się  strachem i cierpieniem swoich ofiar.

            Jedną z postaci, które również skradły moje serce to zdecydowanie Beata Drejer. Prokurator regionalny, wierzy bardzo mocno w swojego byłego przełożonego Edlinga, ponieważ  właśnie od niego nauczyła się zwracać uwagę na mowę ludzkiego ciała. Na pewno zalicza się do osób o bardzo silnym charakterze i niezwykle nieustępliwa w rozwiązywaniu sprawy. Podczas lektury wręcz podziwiałem jej zdolności dyplomatyczne.

            Na koniec nie sposób wspomnieć o samym zakończeniu. Dla wielu blogerów było ono nie do zaakceptowania. Mnie osobiście bardzo się podobało, jeśli w ogóle mówiąc o tej powieści można użyć tego słowa. Ostatnie kilkadziesiąt stron czytałem zapartym tchem. Zadając sobie tylko pytanie, o co tu chodzi? Natomiast ostatnie zdania, zupełnie wgniotły mnie w fotel, z jednej strony odetchnąłem z ulga, a drugiej poczułem jeszcze większe przerażenie.

           Podsumowując „Behawiorysta” stanowi powtarzam najbardziej zwyrodniałą powieść w dorobku Remigiusza Mroza. Absolutnie nie polecam jej a nawet odradzam dawania jej osobom nieletnim. Dla mnie stanowi wręcz apoteozę przemocy i okrucieństwa, autor wręcz w mistrzowski sposób odsłania najbardziej mroczne zakamarki duszy ludzkiej. Nikt przecież nie rodzi się mordercą, mordercą się staje z czasem. Pokazuje, że absolutnie każdy może popełnić zbrodnię, czasem jest to tylko kwestia chwili mogącej całkowicie zmienić życie człowieka, jeden wybór pociąga za sobą inny. Tutaj nie ma czegoś takiego, jak mniejsze zło. Ono po prostu nie istnieje. Zło jest złem bez względu, jak będziemy go tłumaczyli. Dla mnie powieść ta jest wręcz doskonałym odzwierciedleniem ludzkiej psychiki, mechanizmów wpływających na ludzkie wybory czy odruchów, jakimi się kierujemy. Dodatkowo może wpływać na przykładnie większej uwagi na zachowanie naszych rozmówców, ich ton głosu, mowę ciała, które niejednokrotnie więcej mówią niż wypowiadane słowa. „Behawiorysta” zalicza się do tych tytułów, które pamięta się jeszcze długo po skończonej lekturze.   

Polecam.

Moja ocena 8/10


                                                      Źródło: Wydawnictwo Filia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz