Strony

wtorek, 23 lutego 2021

OSTATNI, MAJA LUNDE

Po Historii pszczół i Błękicie przyszedł czas na Ostatniego Maji Lunde, czyli trzeci tom tetralogii klimatycznej. 


Rok 2064. Na Ziemii pozostało nie wiele ludzi i nie wiele zwierząt. Jedyną walutą jest handel wymienny artykułami spożywczymi. Eva samotnie wychowuje córkę, Isę i prowadzi gospodarstwo opiekujące się Końmi Przewalskiego.

Rok 1882, Rosja. Michaił samotny mężczyzna mieszkający z matką, to zapalony zoolog. Kiedy dowiaduje się, że w Mongolii widziano legendarny gatunek Konia Przewalskiego, wspólnie z awanturnikiem, Wolffem, rusza z wyprawą badawczą do Mongolii.

Rok 1992, Mongolia. Weterynarz, Karin opiekuje się tym samym gatunkiem konia chcąc obserwować ich zachowanie w warunkach naturalnych. Praca ta jednocześnie ma pozwolić uwolnić się od dręczących ją demonów przeszłości.


Maja Lunde powraca do tematyki ekologicznej. Po wstrząsajacej Historii pszczół i Błękicie, tym razem nieco łaskawiej obchodzi się z czytelnikiem. Jednocześnie z tym samym niepokojem, co wcześniej snuje przejmującą opowieść o ostatnich ludziach i ostatnich zwierzętach. To znów historia ku przestrodze, do czego może dojść, jeśli dalej będzie się dewastować środowisko naturalne. Równocześnie poprzez temat ochrony zagrożenego gatunku koni, dotyka kwestii człowieczeństwa, macierzyństwa i skomplikowanych relacji rodzinnych. Robi to na swój własny sposób z niezwykłą czułością. Każda z trzech historii wzrusza w odmienny sposób. Sprawia, że chciałoby się przytulić zagubionych bohaterów opowieści, a jednocześnie, jak to u Lunde bywa, to oni nas uczą i dotykają tych najczulszych stron. 


Ostatniego czyta się jednym tchem. Jak poprzednio, tak i teraz warto zaopatrzyć się w chusteczki do ocierania łez. 


Polecam. 

Moja ocena 8/10 



                Wydawanictwo Literackie 


niedziela, 21 lutego 2021

SPOTKANIE Z KLASYKĄ: CZARODZIEJSKA GÓRA THOMAS MANN

Thomas Mann Czarodziejską górę miał napisać w formie krótkiego opowiadania, które rozrosło się w monumentalną powieść z bogactwem wątków i metafor. Sam autor stwierdził, że aby ją zrozumieć powinno się przeczytać przynajmniej dwukrotnie i nic w tym dziwnego.


Czarodziejską górę Thomas Mann napisał w 1922 roku i zapewne nie przypuszczał, że tą książką zapisze się na trwałe w historii literatury. Opowiada w niej historię Hansa Castorpa, który to przyjeżdża do senatorium "Berghof" położonego na górze, aby odwiedzić przebywającego w nim kuzyna. Castorpa inżynier budujący w Hamburgu statki, człowiek do bólu przeciętny zetknie się tu z ludźmi nietuzinkowymi, którzy będą go szokować i kształtować jego nową osobowość. To co miało być krótkim, trzytygodniowym pobytem, zamieni się w siedem lat. Dopiero wraz z wybuchem I wojny światowej, mężczyzna wyjedzie z "Berghof".


Senatorium na górze, w którym czas płynie inaczej niż na dole staje się u Manna obrazem samej Europy. Mamy w nim przedstawicieli różnych narodowości, klas społecznych i nurtów ideologicznych. Wszyscy oni wspólnie egzystują, co nie oznacza, że nie ścierają się. Zatrudnieni w nim dwaj medycy Behrens i Krokowski badają i diagnozując pacjentów, tak naprawdę diagnozują nastroje panujące na kontynencie. A tu gorączka rośnie, aż do ostatecznego starcia, po którym nic już nie będzie takie jak wcześniej. Przez te siedem lat coś gotuje się pod powierzchnią, aby obudzić to, co na razie spoczywa uśpione. 


Najlepszym wyrazicielem zmian staje się sam Hans Castorp. To w nim ścierają się liberalne, antypacyfistyczne poglądy, wyrazy budowania nowoczesnego społeczeństwa wyzutego z wszelkich przesądów z tym, co stare i wrogie wobec oświeceniowej, rewolucyjnej filozofii. Castorp obserwuje i wyciąga wnioski, próbuje dostosować się do norm "Berghofu", wejść w ten inny czas. Czas, który mija monotonnie i powtarzalnie. To wszystko sprawia, że dojrzewa on pod względem moralnym, społecznym i psychologicznym.


Wreszcie to choroba staje się pretekstem do pokazania symboliki, jaką reprezentują przebywający w sanatorium kuracjusze. Dla jednych jest to dogodna wymówka do ucieczki przed odpowiedzialnością. Dla innych jest okazją duchowego rozwoju. Dla trzecich okresem przygotowującym do powrotu do dołu, czyli do rzeczywistości i prozy życia. Werendowanie podczas, którego pensjonariusze przykryci są kocem czasu, odczyty i koncerty, wspólne spożywanie obfitych posiłków, czy odkrywanie zainteresowań - ot, choćby w postaci seansów spirytystycznych, ma przywrócić ich do nizinnego społeczeństwa.


Przez język satyry, absurdu i ironii płynie ostrzeżenie przed przespaniem rozkładu tego, co składa się na realne życie i przed pogrążoniem świata w chaosie przez brak tolerancji do innych poglądów, narodowości czy stylu życia.


                  Wydawanictwo Muza


środa, 3 lutego 2021

CUKIERNIA POD AMOREM, MAŁGORZATA GUTOWSKA - ADAMCZYK

 W obliczu pandemii koronawirusa i szalejących wokół społecznych niepokojów coraz częściej zerkamy w przeszłość. Nasze myśli kierujemy ku najbliższej rodzinie, przeglądamy zdjęcia i pamiątkowe przedmioty, wspominamy rodzinne anegdoty i pielęgnujemy pamięć przodków. Czasem cofając się do lat młodości naszych rodziców, dziadków i pradziadków zastanawiamy się jakie wybory podajęlibyśmy na ich miejscu. Z tego płynie iskierka nadziei, bo z płynie z tego jedno stwierdzenie, jeden wniosek - otóż wcale nie żyli oni w mniej niespokojnych czasach. Ba, często ich warunki życia były o wiele gorsze od naszych. Bardziej niebezpieczne, bardziej trudne i niepewne jutra. A mimo to poradzili sobie, przetrwali i dziś dają siłę potomkom. Czasem uzmysłowić sobie tę prawdę pomaga literacka fikcja, taka na przykład jak u Małgorzaty Gutowskiej - Adamczyk. Poznajemy u niej ludzi wywodzących się z różnych warstw społecznych, od arystokracji, chłopów po emigrantów zarobkowych i kabaretowe pieśniarki, kończąc na cukiernikach. Autorka łącząc prawdę historyczną z wytworami własnej wyobraźni ukuła niezwykłą sagę. Jej Cukiernia pod amorem to opowieść o wzlotach i upadkach, wielkich radościach i wielkich dramatach, o śmierci, miłości i intrygach, o poszukiwaniu wewnętrznej siły wbrew napotykanym trudnościom.


Rok 1995. W Gutowie, małej miejscowości pod Płockiem, prowadzone są prace archeologiczne, podczas których odnalezione zostają szczątki kobiety. Zmarła ma przy sobie średniowieczny pierścień, który należał niegdyś do tutejszych cukierników, Hryciów. Prowadzą oni popularną w mieście Cukiernię pod amorem. Do miasta wraca córka jej właściciela, Iga. Dziewczyna pod wpływem znaleziska archeologicznego cofa się do dziejów przodków: Zajezierskich, Cieślaków i Hryciów odbywając niezwykłą podróż w czasie od lat 60 XIX wieku aż do współczesności. 


Na Cukiernię pod amorem składają się dwie trzytomowe serie, które można czytać w dowolnej kolejności. Ważne by daną serię czytać pokolei. Na pierwszą z nich przypadają: Zajezierscy, Cieślakowie, Hryciowie a na drugą: Ciastko z wróżbą, Dziedzictwo Hryciów i Jedna z nas. W pierwszej trylogii poznajemy dzieje samej Cukierni i jej właścicieli. To niezwykła podróż od ziemiańskich dworów, chłopskich chat po realia Stanów Zjednoczonych lat dwudziestych i trzydziestych, po rozrywkowe życie Warszawy i dramat okupacji hitlerowskiej. W drugiej części to poznajemy losy dwóch kobiet przybyłych obecnie do Gutowa, Moniki Grochowskiej - Adams i Tessy Steinmeyer. Zajezierscy, Cieślakowie i Hryciowie to nie żadni herosowie, nie są wojownikami, nie chcą pretendować do narodowych legend, mimo życiowych zawieruch pozostają zwykłymi ludźmi. Martwią się o bliskich, mają swoje grzechy i często muszą podejmować nie łatwe decyzje. 


Małgorzata Gutowskiej - Adamczyk meandruje nie tylko po narodowych dziejach i traumach ale zręcznie pokazuje realia historii społecznej XIX i XX wieku. Skupia się na życiu zwykłych ludzi, pokazuje odmienne warunki bytowania, opisuje rozrywki wyższych sfer i Warszawy lat 30 XX wieku  Współczesność przeplata się u niej z przeszłością. Dla niej nie jest ważna tak zwana Wielka Historia ale ta zwykła dotykająca normalnego człowieka i często polityczne realia wyciskały piętno na jego życiu. Były to nieustanne zmagania najpierw z rosyjskim zaborcą, potem głodem panującym podczas Wielkiej Wojny, i tuż po krótkim czasie normalności przychodzi kolejna wojna. W jej obrazie wojny nie brakuje scen rodem z hollywoodzkich filmów. Kiedy nastała radość z końca okupacji i zmagań z Trzecią Rzeszą, nastaje sowiecka okupacja jako naturalna konsekwencja tego, co było wcześniej. W tych dziejowych zawieruchach, mimo troski o najbliższych, niepewności tego, co dzieje się z nimi, każdy z bohaterów musi zadbać o samego siebie. Czy to arystokratka, która znalazła się w zakonie, czy świeżo upieczona mężatka, synowa powstańca czy artystka wplątana w sieć szpiegowską, kończąc na dziewczynach z PGR- owskiej wsi.


Heksalogia Cukierni pod amorem przypomina inne wielkie sagi rodzinne m.in. Stulecie winnych Ałbeny Grabowskiej, Kroniki Cliftonów Jeffrey'a Archera czy klasyczne Przeminęło z wiatrem Margaret Mitchell bądź Noce i dnie Marii Dąbrowskiej. Napisana piękną polszczyzną przypomina nieco kronikę narodową i rodową. Do tego języka trzeba się przyzwyczaić, stąd trudność czytania pierwszego tomu, który był drogą przez męki, aby odkryć fascynujący świat od którego nie sposób się oderwać. Wypełniona emocjami, zawiłymi intrygami i relacjam, zdaje się lekturą przy której można zarwać niejedną noc i w sam raz na trudny czas.


Polecam. 

Moja ocena 7/10








            Wydawanictwo Prószyński i S-ka