Strony

piątek, 16 sierpnia 2019

MROCZNY PIĄTEK: Porachunki Yrsa Sigurðardóttir


Freya i Huldur powracają w Porachunkach Yrsy Sigurðardóttir, aby zmierzyć się z krwawą zemstą pośród pokrytej bielą Islandii.


Są miejsca złe z samej już swojej natury. Skrywają one cichy płacz i lęk dziecka przed tym, co najgorsze. Przed złym dotykiem i śmiercią. Naznaczone zostają krzywdą niewinnych, ich bólem, łzami i strachem przed ojcem, który zamiast stanowić opokę, symbolizuje wszystko to, co mroczne w ludzkiej naturze. Okrucieństwo, sadyzm, napawanie się strachem małolatów i odczuwaniem dzikiej satysfakcji z tego. Domy te już przez panującą w nich duszną atmosferę i wszechobecna furię potrafią powiedzieć znacznie więcej, niż można byłoby się spodziewać na pierwszy rzut oka. Idealna rodzina zajmująca szanowane miejsce w lokalnej społeczności, może stanowić gniazdo żmij, w którym każdy ma nosić przydzieloną mu maskę. Przyglądając się im bliżej, łatwo zauważyć, że nie wszystkie elementy układanki stanowią jednolitą całość. Coś zgrzyta, coś do czegoś nie pasuje. Panujący w nich klimat na zawsze potrafi zatruć duszę i umysł mieszkańców. Nie pozwolić im zapomnieć o noszonych w sercu ranach, o tym, co stało się ich udziałem całkowicie bez ich winy i o tym, przez  jakie piekło każdego dnia muszą przechodzić z winy zwyrodnialców. Takim miejscem bez wątpienia w ostatnim czasie stała się Islandia, która bezapelacyjnie wyrosła na światową potęgę zbrodni i w dodatku tej najbardziej krwawej. Takiej z którą zetknąwszy się, odczuwa się obrzydzenie i przerażenie. Jawi się ona, jako mroczna kraina, po której błąkają się różnego rodzaju psychopaci, ludzie wyzuci z wszelkich ludzkich odruchów. Ich umysł został zdeprawowany i jedyną myślą kołacząca się w ich chorym umyśle, jest kolejne spektakularne i niezwykle krwawe morderstwo. Pełno w niej skrytych ludzi, którzy po cichu borykają się z problemami, z tęsknotą, z zawiedzionymi nadziejami, samotnością i przede wszystkim z traumą sprzed lat – która mimo czasu nie słabnie, ale przeciwnie potęguję się i żąda ujścia od dawna tłumionej wściekłości. Śnieg daleki jest od niczym nieskalanej bieli, nasiąknął krwią i w pełni odzwierciedla wszystko to, co obecnie się dzieje. Miasto skute lodem, jakby wyraża chłód panujący w duszach mieszkańców i ostrzega przed czyhającym się nieopodal zagrożeniem.


Freya i Huldur nie zdążyli otrząsnąć się po ostatniej makabrycznej sprawie będącej ich udziałem, w wyniku której oboje stracili stanowiska i zdegradowani zostali do szeregowych pracowników, aby ponownie zmierzyć się z kolejną zagadką kryminalną, mającą swe źródło w przeszłości. W szkolnej kapsule czasu zakopanej dziesięć lat temu odnaleziony zostaje dziecięcy wierszyk. Nie ma on w sobie, jednak nic z niewinności i beztroskiej zabawy, ale stanowi wręcz zapowiedź śmierci sześciu ludzi żyjących współcześnie. Huldur podejrzewa, że śledztwo to zostało mu przedzielone specjalnie tylko po to, aby odsunąć go od pracy na komisariacie. W rozszyfrowaniu intencji autora i zbadaniu wiarygodności zawartej w piśmie groźby prosi o pomoc Freyę. Odkrycie listu uruchamia niespodziewanie całą lawinę zdarzeń. W jednym z domowych ogródków Reykiawicku wykopane zostają ludzkie szczątki, a właściciel domu zostaje wkrótce zamordowany. Jego inicjały BT widniały wśród ofiar wymienionych w liście znalezionym w szkolnej kapsule. Pani psycholog i komisarz policji muszą ruszyć w kolejną makabryczną podróż w głąb zwyrodniałego umysłu. Prawda, którą odkryją okaże się o wiele bardziej wstrząsająca, niż mogliby nawet przypuszczać. Będą musieli poznać całą szóstkę osób wymienionych w wierszu oraz jego autora, zanim ten zabije ich wszystkich. Ku własnemu przerażeniu przekonają się, ze linia oddzielająca ofiarę od kata, jest niezwykle cienka i dynamiczna.


Zimowa aura Porachunków z towarzyszącym jej lodem, śniegiem i wszechogarniającym mrozem sprawia, że czytelnika zamiera, a aura ta stanowi najlepsze wyrażenie tego, co obserwujemy w duszach bohaterów. Już samo znalezisko na terenie szkoły wywołuje dreszcze, a potem jest już tylko gorzej. Dotykamy tego, co najbardziej trudne – pedofilii, przemocy wobec najmłodszych i całkowitego braku zainteresowania organów ścigania sprawą, jaka zostaje im zgłoszona. Od początku do końca towarzyszy nam pytanie, czy tej tragedii można było zapobiec? Yrsa Sigurðardóttir dotyka zatem tematu uniwersalnego w każdej szerokości geograficznej, sprawy trudnej, od której niejednokrotnie woli się odwrócić wzrok. Udać, że to co słyszymy jest tylko wytworem dziecięcej wyobraźni, albo chęcią narobienia kłopotów ojcu przez krnąbrnego małolata. Autorka straszy krzywdą dziecka, jego bezradnością i tłumioną latami złością i nienawiścią w stosunku do tych, którzy powinni przyjść mu z pomocą. To dramat rodziny, która zetknęła się ze zdemoralizowanym człowiekiem i towarzyszącej jej od lat pragnieniem zemsty. Dąży do wymierzenia sprawiedliwości na własną rękę, jeśli instytucje mające stać na straży prawa bagatelizują doniesienia. Tu wszyscy zostają splątani łańcuchem krzywdy i niczym w domino, jeden element wprawia w ruch inny. Historia sprzed dekady i obecne wydarzenia zostają tym samym złączone w nierozerwalnym uścisku, a milczenie samotności i tłumiona złość staje się zarzewiem zbrodni.


Wszyscy ci co oczekiwali godnej kontynuacji cyklu o Freyi i Huldurze, nie powinni być rozczarowani. O ile w pierwszym tomie islandzka królowa kryminału postawiła na emocje i wywołanie w czytelniku panicznego lęku przed czającym się, gdzieś w kącie domu zagrożeniem, tak samo w drugiej części pozostawiła wierna tej idei. No i cóż, wyszło przepysznie. Porachunki należą do tego typu literatury, która wyostrza zmysły. Sprawia, że bardziej zwraca się uwagę na to, co się widzi i słyszy nieraz za ścian domów. To trudna lekcja, jaką daje autorka pokazując, że wiele złamanych dziś życiorysów można było uratować, jeśli tylko przyszłoby się z pomocą w odpowiednim czasie. Tym czasem przeraża obojętnością, cierpieniem noszonym w sercu, lekiem o życie dzieci i okrucieństwem do jakiego jest w stanie posunąć się skrzywdzony człowiek.


Polecam.
Moja ocena 7/10
 
                                                     Źródło: Wydawnictwo Sonia Draga

czwartek, 15 sierpnia 2019

STRAŻNIK SADU, CORMAC MCCARTHY


W prozie Cormaca McCarthy`ego jest zdecydowanie coś absolutnie magicznego, wyjątkowego, coś co zachwyca i przeraża jednocześnie. Pierwszym moim ekstremalnym doświadczeniem z tym autorem stanowiła Droga, która wywołała traumę trwającą już od kliku tygodni, teraz przy drugim spotkaniu może nie jest aż tak brutalnie, ale nie mniej pozostały we mnie bardzo silne emocje. Spowodowane przeniesieniem się do amerykańskiego południa, do jednego z mrocznych miast Dzikiego Zachodu skrywającego w sobie wiele sekretów i wiele grzechów. Tu nie ma nagłych zwrotów akcji, ale spokojna – wręcz nieraz hipnotyczna opowieść o ludzkim charakterze i o ciemnej stronie natury człowieka mająca moc przenikać to, co niewinne, co czyste i szlachetne. Duszę dziecka. Strażnik sadu to historia w sam raz do zanurzenia się w nią letnią porą, w cieniu drzew i udania się w niezwykłą podróż.


Strażnik sadu to jedna z ważniejszych książek w dorobku tego amerykańskiego pisarza, ponieważ stanowi ona jego literacki debiut i od razu została dostrzeżona przez grono krytyków, wynikiem czego jest przyznanie jej Nagrody Faulknera. Wydana w 1965 r. zalicza się dziś do ścisłego kanonu i bez niej nie byłoby takich pereł, jak wspomniana Droga  czy Krwawy południk, albo kultowa już Trylogia pogranicza. W przeciwieństwie do najsłynniejszej powieści McCarthy`ego Drogi rozgrywa się w rzeczywistości i odwołuje się do jednych z ciemniejszych kart dziejów USA. Tak samo jednak pełna jest mrocznych instynktów, które potrafią kierować człowiekiem. Udowadnia, że z raz wybranego stylu życia nie łatwo jest zrezygnować. Jedno spotkanie albo jedna decyzja potrafią zaważyć na dalszym życiu. Tutaj zło i nieszczęście przychodzą niezauważenie, do końca nie jest się w stanie przewidzieć, tego co się za moment stanie, ani odgadnąć wszystkich okropności skrywanych w cieniu Czerwonej Góry. Jest ono konsekwencją podejmowanych przez ludzi decyzji. Powoli jednak wchodzimy głęboko w świat przemocy, nietolerancji, zdrady i krwawego odwetu, gdzie prawie każdy z bohaterów ma coś na sumieniu.


Tennessee lat 30. XX wieku powoli zaczyna wychodzić z Wielkiego Kryzysu, a prowincja powraca do normalnej egzystencji. Pełno w niej lokalnych pijaczków, szmuglerów, drobnych kryminalistów i skorumpowanych strażników prawa. Bijatyki w tutejszych knajpach stają się na porządku dziennym, a szlaki pełne są niebezpieczeństw. Nigdy nie wie się, kogo na nim się spotka, ani co może wydarzyć się z przypadkowego spotkania. Dzieci polują na piżmaki w górskich rzeczkach, a kobiety z trudem próbują związać koniec z końcem. John Wesley Rattner to nastolatek wychowywany w przekonaniu o wielkości zmarłego ojca. Nie zna jednak prawdy o nim. Marion Sylder jest mordercą jego ojca, z którym to chłopak zaprzyjaźnia się. Stary Ather Ownby zaś pilnuje sadu i nie zdaje sobie sprawy, czyje zwłoki są w nim ukryte. W ten to przedziwny sposób zbrodnia sprzed lat zaczyna wiązać z sobą trójkę ludzi i wywierać wpływ na ich obecne życie.


Sposób pokazania tych trzech mężczyzn staje się jedynie pretekstem z jednej strony do opowiedzenia o uniwersalnych wartościach, skonfrontowania ze sobą tego, co szlachetne z tym, co nikczemne oraz ukazania amerykańskiego południa, jako miejsca wypełnionego rasizmem, którego jedynym prawem staje się prawo silniejszego. Inny kontrast rzucający się w oczy, to piękny – wręcz w pewien sposób poetycki sposób ukazania tamtejszego krajobrazu zestawiony z prymitywnym słownictwem używanym przez mieszkańców miasteczka. Język ten jednocześnie nadaje im jeszcze większej wiarygodności. McCarthy doprowadza do konfrontacji prawa natury z obrazem zdeprawowanego człowieka. To pierwsze jest surowe, wymagające, z górzystej krainy latem bije duchota i upał, zimą zaś przenikające do szpiku kości zimno. Ona karmi ale zmusza równocześnie do podjęcia ciężkiej i mozolnej pracy. Umierający sad staje się metaforą zła wkraczającego do ludzkiej egzystencji, w chwili kiedy człowiek próbuje iść na skróty. Szuka łatwiejszego zarobku, a jego serce opanowuje gniew i pragnienie krwawej wendety. Ono działa powoli, ale systematycznie niszczy łagodność i dobro, w których to miejsce wkracza brutalna siła i nienawiść. Jednocześnie stary strażnik sadu symbolizuje dawną epokę, która zaczyna odchodzić w zapomnienie, gardzi się nią i za wszelką cenę chce się ją wyeliminować z obecnej rzeczywistości. Niewinność rozmywa się na rzecz zbrodni.  Cała trójka głównych bohaterów zostaje wyprowadzona na drogę i wprawieni w ruch, którego punktem docelowym staje się udania się przez Ownby`ego  na południe. Tam to starzec chce szukać wszystkiego tego, czego właśnie zostaje pozbawiony i tam szuka ratunku dla samego siebie. Jednak wszystkie postacie występujące w powieści przemieszczają się, a poruszając się obserwują i stają się często sprawcami okrucieństwa, bestialstwa i bezwzględności. Z drugiej jednak strony owa droga doprowadza ich również do wewnętrznej przemiany. Barbarzyńca pragnie chronić dziecko, a dziecko pod wpływem mordercy, z czasem gubi łagodność na rzecz wkroczenia na drogę zbrodni. Wszyscy oni, na własny sposób zmagają się z życiem i marzą o lepszym jutrze pełnym dobrobytu, aby zrealizować swoje marzenie, teraz muszą przetrwać i wyeliminować tych, którzy im zagrażają. Chciałoby się złapać wytchnienie, zaznać spokoju, gdy tymczasem nieustannie trzeba iść naprzód i walczyć z czającym się na każdym kroku zagrożeniem. Nikomu nie można ufać i nikomu nie wolno wierzyć.


Strażnik sadu to proza na wskroś pesymistyczna i wyzuta z wszelkiej nadziei. McCarthy jest tu niezwykle obrazowy, zmienia nieustannie wątek, aby za moment wrócić do rozpoczętej wcześniej myśli. Przeplata we właściwy sobie sposób losy mieszkańców prowincjonalnego miasteczka. Udowadniając,  że jego proza to twórczość wybitna i dotykająca tego, co drzemie w duszy człowieka, a do czego niejednokrotnie sami nie chcemy się przyznać. Złość i bunt wobec świata, pragnienie dostatniego życia a jednocześnie tęsknota za tym co dawne i czyste, co odeszło bezpowrotnie, są stałymi towarzyszami człowieka każdego czasu i każdej epoki.


Polecam.
Moja ocena 8/10
 
                                                   Źródło: Wydawnictwo Literackie

niedziela, 11 sierpnia 2019

#3 SPOTKANIE Z KLASYKĄ. ŚWIAT BAJEK BEATRIX POTTER



Beatrix Potter to jedna z najważniejszych do dziś autorek piszących dla dzieci i z myślą o dzieciach. Jej bajki wchodzą już do ścisłej klasyki literatury i spokojnie mogą konkurować z baśniami Andersena, czy Braci Grimm. Pora więc bliżej przyjrzeć się jej osobie. Kim była? Od czego warto zatem rozpocząć z nią przygodę?


Helen Beatrix Potter urodziła się 28 lipca 1866 roku w South Kensington w Londynie w dobrzy usytuowanej pod względem majątkowym arystokratycznej rodzinie Rupperta Pottera i Helen Leech i od dzieciństwa była wychowywana przez guwernantki. Od najmłodszych lat jej dwie największe pasje stanowił rysunek i przyroda. Opiekowała się zwierzętami i uwielbiała je portretować.  Wiele godzin spędzała na obserwowaniu świata natury w celu przeprowadzania własnych badań naukowych z zakresu botaniki. Niestety świat nauki zdominowany wówczas przez mężczyzn, także jej nie dopuścił do swego grona. W wieku piętnastu lat zaczęła pisać dziennik, w którym to używała sporej liczby kodów trudnych do odczytania, a dodatkowo wszystko zapisywała bardzo drobnymi literami. Badając zatem diariusz pisarki, nawet jeszcze w latach 60 XX wieku nie udało się poznać wszystkich zawartych w nim informacji. W wieku 39 lat zaręczyła się ze swoim wydawcą Normanem Warnerem, niestety do ślubu nie doszło z powodu choroby narzeczonego, który zmarł na białaczkę. Przełomem w życiu Beatrix Potter był zakup farmy Hill Top Farm w Near Sewrey w Krainie Jezior. Przeprowadziła się do niej w październiku 1905 roku W tym też momencie ujawniła się jej wielka miłość do przyrody, gdyż zaczyna skupować okoliczne gospodarstwa tylko  po to, aby zapobiec planowanej zabudowie terenu i ocalić tamtejszy krajobraz naturalny przed zniszczeniem. Przy pomocy męża adwokata Williama Heelisa udało się jej stać właścicielką ziemską posiadającą 400 akrów czyli 1618 hektarów ziemi w Krainie Jezior. W 1918 r. zakłada hodowlę owiec rasy Herdwick , a w 1930 r. zostaje prezesem Stowarzyszenia Hodowców Owiec Herdwick. Zmarła w wyniku zapalania płuc 22 grudnia 1943 roku, w uroczystości pogrzebowej zgodnie z jej wolą nie było żałobników, świadków, księgi kondolencyjnej, czy kwiatów a jej prochy zostały rozsypane nad farmą Hill Top.

 
 

                                                         Źródło: Wikipedia

Od jakiej bajki można rozpocząć wielką przygodę z Beatrix Potter?


Beatrix Potter w swych opowieściach zaklęła dwie swoje największe życiowe pasje: czyli miłość do przyrody – a szczególnie do zwierząt i rysunku. W jej domu znajdowały się między innymi: węże, jeże, owce, wiewórki i one to właśnie stały się bohaterami bajek. W swej twórczości zatem nawiązuje do klasyki tego gatunku, a w ludzi spotykanych na swojej drodze zobrazowała właśnie pod postacią zwierząt otrzymujących wiele cech swych pierwowzorów z rzeczywistości. W dodatku autorka osobiście ilustrowała każdą spisaną przez siebie historii. Bajki te więc mimo, że niektóre już mają ponad 100 lat nic nie straciły ze swej uniwersalności i do dziś mogą bawić i uczyć młode pokolenie czytelników. Ukazuje codzienne życie, a każda jej opowieść uwrażliwia i uczy poszanowania dla świata zwierząt.


1.    Pani Mrugalińska


To zdecydowanie historia od której warto zacząć poznawać twórczość tej niezwykłej angielskiej pisarki. Sama postać tytułowej bohaterki była wzorowana na Kitty McDonald. Była ona starą praczką pochodzącą ze Szkocji i niezwykle rzucającej się w oczy fizjonomii


Komiczna, okrąglutka, mała staruszka o ogorzałej od słońca skórze, nosząca mnóstwo halek.


Po raz pierwszy Beatrix opowiedziała tę bajkę swojej kuzynce Stephenie Hyde Parker w 1901 roku, chociaż dopiero cztery lata później ukazała się ona drukiem – wówczas to zadedykowana został córce pastora z Newlands, Lucie Carr. Ponadto za inspirację służyła jej własna języczka.


Tak długo, jak może spać na moich kolanach jest zachwycona, ale jeśli po półgodzinie sadza się ją pionowo, najpierw zaczyna teatralnie ziewać, a potem mocno gryźć! Niemniej jest kochaną osóbką.


Pani Mrugalińska to opowieść o małej dziewczynce Lusi, która często gubiła swoje chusteczki do nosa, co doprowadziło ją do niezwykłego spotkania z pewną panią jeż. Dla mnie zaś osobiście to historia ucząca cierpliwego szukania, tego co jest ważne w życiu. Czasem to tracimy, aby potem przy pomocy innych ludzi, odnaleźć w najmniej oczekiwany sposób. Z drugiej strony Potter uczy w niej bezinteresownej troski o innych, nieoceniania innych po wyglądzie, zanim rzeczywiście ich się nie pozna.

 

2.    Panna Pusia


Pierwotnie wydana była w postaci książeczki harmonijki na Boże Narodzenie 1906 roku. Urocza powiastka ze szczęśliwym zakończeniem. Bajka ta przypomina mi w pewnym sensie Toma i Jerrego. Mamy tez kotkę i bardzo inteligentną myszkę. Oba te zwierzęta nie żyją z sobą w komitywie, myszka nieustannie drażni się z Pusią, do czasu kiedy, ta postanawia dać jej nauczkę. To opowieść o odwiecznych antagonizmach, których nie da się pogodzić, o odwecie wcale nie prowadzącym do oczekiwanego rezultatu.

 

3.    Straszliwie zły królik


Odbiorcami były najmłodsze dzieci. Straszliwie zły królik powstał z myślą o córce wydawcy Beatrix, Louie Wayne. Dziewczynka powiedziała autorce, że chciałaby przeczytać historię nieznośnego i bardzo niegrzecznego króliczka. Jest to opowieść o odwiecznej walce dobra i zła, o dokuczaniu słabszemu przez silniejszego oraz o tym, że ostatecznie bycie dobrym zawsze się opłaca, a zło musi być ukarane.

 

4.    Rymowanki od Agatki Łatki


Stanowi go uroczy zbiór wierszyków pokazujących codzienne życie różnych zwierząt: myszy, królika, jeża, świnki morskiej, kreta czy świni. Złożyły się na niego utwory pisane przez Potter dużo wcześniej, na przykład ilustracje do niezwykłej rymowanki o myszce mieszkającej w bucie były gotowe już w roku 1893.

 

5.    Tymuś Tuptuś


Między innymi ta właśnie opowiastka przyniosła Beatrix popularność w Stanach Zjednoczonych. Autorka z myślą o amerykańskich czytelnikach napisała w 1911 r. historię z udziałem zupełnie nowych bohaterów: małżeństwa Tymusia i Dobrusi Tuptusiów oraz Chrupka Irytka. To urocza i pełna wdzięku opowieść ukazująca zwyczaje wiewiórek. To życie lasu pokazane w taki sposób, że my sami czujemy się, niczym mieszkańcy wiewiórczej dziupli poszukujący swoich orzeszków.

 

6.    Hilda Kałużanka


Pełna uroku opowieść o kaczce pragnącej wysiadywać własne jajka. W chwili, kiedy jej tego zabraniano, Hilda postanowiła wyruszyć w podróż, podczas której będzie mogła zrealizować swoje największe marzenie. To historia o dążeniu do tego co zakazane, o cierpliwości potrzebnej podczas najbardziej nużących zajęć i o ostrożności wobec nowo napotykanych ludzi.

 

7.    Pan Jeremiasz Rybak


Historia żaby Jeremiasza, która podczas swojej wyprawy na łowienie ryb, dostaje niezwykłą nauczkę.
 

 
                                               Źródło: Wydawnictwo Olesiejuk